poniedziałek, 5 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Mój kochany Mikleo jak zwykle się wszystkim przejmował, tylko nie sobą. Widziałem, że był zmęczony, wcale bym się nie zdziwił, gdyby dzieci go wymęczyły, i jeszcze do tego Cosmo oraz poddenerwowana Coco. Chyba lepiej byłoby, gdybym to ja został, a on poszedł, no ale nic straconego, skoro chce ją odwiedzić. To bardzo dobry pomysł, może Miki ją namówi, aby do nas przyszła, kobieta nie ma po co się tam męczyć. Tutaj będzie miała wszystko i jeszcze więcej, już my z Mikim o to zadbamy. 
– Zrobiłem jej trochę większe zakupy i ugotowałem obiad, który jeszcze starczy jej na jutro – uspokoiłem go, gładząc jego włosy, które były w lekkim nieładzie. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby jutro pomagając pani Caitlyn wypoczął bardziej, niż gdyby zajmował się dziećmi. – Ale myślę, że to dobry pomysł, abyś jutro do niej poszedł. Może ty ją przekonasz, aby do nas przyszła. 
– A zastanawiałeś się, gdzie by mogła spać? – dopytał, z jakiegoś powodu idąc do kuchni, a ja za nim. Właściwie, to gdzie są dzieci? Może jeszcze spały? Merlin na pewno spał, bo inaczej albo byłby z Mikim, albo by płakał, no chyba, że w tym momencie po cichu rozwala nam pokój... no i jeszcze Misaki, ale ona pewnie lekcje odrabia grzecznie w swoim pokoju, w końcu to takie kochane i grzeczne dziecko. 
– Nasza sypialnia wydaje się najodpowiedniejsza, łóżko jest wygodne, i łazienka blisko, tylko nie za bardzo wiem, co z wami. Albo ty z Merlinem będziecie spać na dole na kanapie, a ja na fotelu, albo odstąpię Caitlyn swojej połowy, jeżeli nie będzie się tobą krępować, a ty nią – odpowiedziałem, biorąc szczeniaka na ręce, ponieważ za bardzo kręcił mi się pod nogami. – A jak się czujesz? Dzieci były grzeczne? Cosmo nie nabałaganił? – dopytałem chcąc wiedzieć, jak mu minął dzień jedynie z naszymi dziećmi i zwierzakami. 
– Było do zniesienia. Zrobię nam herbatę, dobrze? 
– A może ja to zrobię, a ty usiądziesz? Bo jednak mam wrażenie, że dzieci trochę ci w kość dały – odparłem, podchodząc do niego i wręczając mu Cosmo, który już chyba wylizał całe moje ręce. – Właściwie, gdzie są dzieci? 
– Jeszcze chwilę temu spały, a teraz sam już nie wiem. Ale jak tak teraz mi o nich przypomniałeś, to coś tak podejrzanie za cicho jest. 
– Zajrzę do nich, a ty wypij sobie herbatę – stawiając przed nim kubek z gorącą cieczą pocałowałem go w czubek głowy. 
Najpierw zajrzałem do Misaki, ale okazało się, że dziewczynka grzecznie i cichutko czyta, ponieważ mamusia spała i nie chciała jej przeszkadzać, i nawet sobie zrobiła kanapkę, kiedy była głodna. To by wyjaśniało ten mały bałagan w kuchni, który zastałem, kiedy wróciłem do domu, oczywiście posprzątałem go, nim obudziłem Mikiego. Trochę ją podpytałem, czy aby na pewno była grzeczna i odrobiła wszystkie zadania domowe, na co odpowiedziała twierdząco. Czyż ona nie jest najukochańszym dzieckiem na świecie? 
Jedno dziecko odhaczone, więc teraz czas na drugie. Tam już tak miło nie było, Merlin się jednak znudził, jakoś z łóżeczka wyszedł i swoimi kredkami zaczął nam malować po ścianie... Jednak kiedy ma się dzieci i te dzieci są za cicho, to coś się podejrzanego dzieje. Najchętniej od razu zacząłbym krzyczeć na to dziecko, ale Mikleo by mnie chyba zamordował. 
– Obudził się w tobie mały artysta, co? – zapytałem, biorąc go na ręce i odciągając go od ściany, co mu się niezbyt podobało, bo zaczął płakać. Na mnie to absolutnie nie działało, aktualnie byłem za bardzo na niego zdenerwowany. I jeszcze jutro będę musiał iść po farbę... Mam nadzieję, że będzie to można zamalować. – Musisz się nauczyć, że po ścianach nie wolno malować. I płacz sobie ile chcesz, ale mnie nie przekonasz – dopiero po tych słowach uspokoił się i tylko cicho pociągał noskiem. Chyba zrozumiał, że mnie nie przekona i nie ubłaga, jak to pewnie robił z mamusią.

<Aniele? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz