Mój mąż jak zwykle za bardzo się nie doceniał i za wiele rzeczy brał na swoje biedne barki. Owszem, zajmowałem się teraz trochę dziećmi, ale też jakoś mógłbym mu pomóc w innych pracach domowych, jeśli by mi powiedział, że tego właśnie potrzebuje. Dałbym w końcu radę ogarnąć i dom, i dzieci, w końcu już nie raz musiałem sobie radzić ze wszystkim bez pomocy Mikleo i jakoś źle nie było. Czasem faktycznie miałem małe problemy, bo trzeba było mieć oczy dookoła głowy, kiedy gotowałem obiad i jednocześnie pilnowałem dzieci.
Mikleo musiał być strasznie zmęczony, bo zasnął bardzo szybko. Moje słońce kochane, pewnie też bolą go plecy bo spaniu na kanapie... Po kilku dniach na pewno przyzwyczai się do tego materaca, i tak lepiej, aby spał na kanapie niż na fotelu. Ja chyba sobie odpuszczę spanie z nimi, wolę nie dawać Merlinowi tej satysfakcji.
– Teraz tylko cicho, bo mamusia śpi – powiedziałem do dzieci, gładząc po włosach moją słodką owieczkę. Jest zmęczony przeze mnie, gdybym tylko mu pomógł, teraz czułby się znacznie lepiej. Ale mogę obiad ugotować zamiast niego. Ostatnio coraz lepiej mi idzie, więc raczej i teraz nie powinienem nikogo otruć. Tylko będę musiał ostrożnie przenieść go na kanapę, ale to potem, teraz jeszcze nacieszę się jego bliskością, bo w nocy nie jest mi to dane.
Dokończyliśmy grę i kiedy zbliżała się pora, że powinienem obudzić Mikleo, wziąłem go na ręce i zaniosłem na kanapę. Troszkę się bałem, że przez to go obudzę, ale Miki spał jak zabity... Czyli był bardzo zmęczony. Na resztę dnia przejmę jego obowiązki, a on sobie troszkę odpocznie. Myślę, że się na mnie za to nie obrazi.
– Yuki, przypilnujesz Miska? – poprosiłem syna, kładąc Merlina do łóżeczka. Na szczęście jak śpi za dnia to nie ma takiej ochoty, aby spać z mamusią, ale w nocy to się nie da od niej odciągnąć.
– Ale chciałem wyjść z Emmą na miasto – odparł, nie do końca zadowolony.
– Wyjdziecie po obiedzie, a teraz bardzo proszę, zajmij się siostrą – powiedziałem już nieco bardziej stanowczo, na co Yuki już się zgodził. Chciał rodzeństwo, więc teraz niech mi pomaga. I tak nie ma wielkiego problemu, Misaki jest kochanym dzieckiem i raczej będzie się grzecznie słuchać starszego braciszka. Mam nadzieję, że w przyszłości Merlin się trochę uspokoi i będzie mniej złośliwy. Kiedyś słyszałem, że jak dziecko jako niemowlak jest grzeczne, to jak podrośnie będzie szaleć, i odwrotnie. Na razie Misaki jak była spokojna, taka jest i mam nadzieję, że to się nie zmieni, w przeciwieństwie do Merlina. On się może zmieniać, nawet musi, bo nie wiem, jak ja sobie dam z nim radę.
Zrobiłem prosty obiad, nałożyłem na talerze i zawołałem dzieci, nakazując być im cicho, bo mama musiała odpoczywać. Mikiego nie budziłem, już nie raz mówił mi, że on jeść nie musi, więc stwierdziłem, że lepiej mu będzie, jak się porządnie wyśpi niż gdybym miał go budzić na posiłek, który nic mu nie daje. Wziąłem jeden z talerzy i wraz z herbatą zaniosłem go pani Caitlyn. Czy to tylko jakieś moje wyobrażenie, czy może wygląda już nieco lepiej...? Na pewno bardziej jest wypoczęta, w końcu u nas nie musi się o nic martwić. Jutro muszę poprosić medyka z zamku, by do niej zajrzał, może on będzie wiedział, co jej jest i czy może jej jakoś pomóc. Nie mówiłem jej jednak o tym, bo doskonale wiedziałem, że się to nie zgodzi.
– Miałeś mnie obudzić, bym zrobił obiad – usłyszałem pełen pretensji głos mojego męża, kiedy tylko zszedłem na dół.
– Ale ja go zrobiłem. I na razie nie usłyszałem żadnych skarg więc chyba nie jest takie złe – wyszczerzyłem się do niego głupkowato i podszedłem do niego, by pocałować go w policzek. – I jak, lepiej się czujesz? Nałożyć ci trochę? A może zmęczony jesteś? Możesz się jeszcze położyć, ja się wszystkim zajmę – zasypiałem go lawiną pytań koniecznie chcąc wiedzieć, jak się czuje. Trochę za dużo obowiązków zostawiłem wcześniej na jego barkach, ale teraz mu to wynagrodzę. Może jak się trochę poruszam, to mnie plecy tak boleć nie będą? A jak mi nie przejdzie, to poproszę Mikleo, by zaaplikował mi jakąś maść, bo o cudownym masażu, jaki potrafi wykonać, to mogę zapomnieć.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz