sobota, 17 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

Nie byłem za bardzo zadowolony z tego, że po moim domu kręci się jakaś obca kobieta. Po co ona w ogóle tutaj przyszła? Na szczęście czułem się już znacznie lepiej, dlatego mogłem zejść na dół i wesprzeć go w tej bardzo trudnej rozmowie. Na szczęście dotarłem do kuchni w idealnym momencie, udało mi się usłyszeć kilka ciekawych zdań, przez które aż krew zagotowała się w żyłach. Gdyby to nie było złe, zabiłbym tę kobietę już na miejscu. 
- Wydaje mi się, że najwyższa pora, aby pani już sobie poszła – powiedziałem nadzwyczaj spokojnie, ale to pewnie tylko dlatego, że byłem jeszcze osłabiony. Cóż, przynajmniej gorączka już nie była u mnie tak wysoka, ale nadal temperatura ciała była troszkę podwyższona, więc nie myślałem jeszcze do końca jasno. Obym tylko za bardzo nie wybuchnął, bo wtedy już będziemy musieli szukać Misaki nowej szkoły. I miejsca, w którym można bezpiecznie schować ciało kobiety w średnim wieku i raczej niskim wzroście. 
- Dopiero co przyszłam... – zaczęła, ale nie pozwoliłem jej skończyć. I tak jestem zaskoczony, że Mikleo w ogóle ją wpuścił, ja bym zamknął jej drzwi przed nosem. Sprawy szkolne załatwiajmy w szkole, a nie w prywatnym domu. I nie, kiedy połowa tego domu jest chora. Chociaż, to dobra rzecz, może także złapie to świństwo i ją tam rozłoży. 
- Dziękujemy za to, a teraz proszę opuścić nasz dom. Na pewno widzi pani, że żadne z nas nie ma głowy do takich rozmów – dalej upierałem się przy swoim, walcząc ze sobą, by nie wybuchnąć. Patrzy na mnie najobrzydliwszego robaka, obraża mojego męża i córeczkę i jeszcze uważa, że robi nam łaskę, no jak tu się nie zdenerwować? 
- To już przynajmniej wiem, po kim jest taka gburowata, ma za rodziców głupie dziecko i recydywistę, z tego nie może wyrosnąć nic dobrego – wymamrotała niby to sama do siebie, wstając z takim typowym oburzonym wyrazem twarzy i to sprawiło, że coś mnie tknęło, dlatego w ostatnim momencie zagrodziłem jej przejście ręką. 
- Ale najpierw przeprosi pani mojego męża – powiedziałem, patrząc na nią spod przymrużonych oczu. Mnie mogła nazywać jak chce, to mnie nie obchodziło, ale moją rodzinę ma traktować z szacunkiem. 
- Sorey... – zaczął Mikleo, ewidentnie nie chcąc kłótni, ale na to było troszkę za późno. 
- Nie pozwolę, aby ktoś cię obrażał pod naszym dachem – powiedziałem trochę bardziej dosadnie, nie spuszczając wzroku z tej głupiej jędzy. I tak byłem jeszcze w miarę spokojny, bo gdybym nie był, już dawno powiedziałbym jej wszystko, co niej myślałem, dlatego nie było tak źle. 
- Puszczaj mnie – wycedziła, wściekła jak osa. O, a jeszcze przed chwilą nie chciała opuszczać naszego domu, to dopiero ciekawe... 
Przez moment jeszcze mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu kobieta wręcz wysyczała to jedno, bardzo proste słowo, po którym tak jak wcześniej obiecałem, wypuściłem ją. Jeżeli bym chciał, mógłbym ją jeszcze troszkę pomęczyć, ale widziałem to spojrzenie Mikleo, więc postanowiłem ją wypuścić. I tak niedługo z nią sobie porozmawiam o tym, jak traktuje i ocenia moją córkę, bo nie wierzę, że historia idzie jej aż tak źle. Przerabiałem z nią nawet niektóre te tematy, rozumiała je perfekcyjnie, a oceny wskazywały co innego. Jak się tylko dopatrzę jakieś niesprawiedliwości jej pracach, od razu pójdę z tym do dyrektora. A jak to nie pomoże... cóż, to nie jest jedyna szkoła, najwyżej zapiszemy ją gdzieś indziej, gdzie nikt nie będzie traktował ją gorzej jedynie z tego względu, że jest wychowywana przez dwóch mężczyzn. 
- Mogłeś sobie już troszkę odpuścić – odezwał się Mikleo, kiedy usłyszeliśmy zamykające się drzwi. 
- Nazwała cię głupim dzieckiem. Mnie recydywistą. A naszą córkę zaczęła oskarżać o opowiadanie bajek, a założę się, że to właśnie nasza córka wie więcej od niej – bąknąłem, przecierając zmęczony dłonią twarz. Pewnie miałem ten stan podgorączkowy i nadal byłem zmęczony, ale skoro już zszedłem na dół, może mu w czymś pomogę? Widziałem dobrze, słyszałem dobrze, trzymałem się na nogach, więc to idealny czas na to idealny.  – Może położysz się i odpoczniesz w naszym wygodnym łóżku, a ja się tu wszystkim zajmę? – spytałem, całkowicie zmieniając temat. Czułem, że to najwyższa pora, aby się mu trochę odwdzięczyć za to, co dla nas robił przez te dni. Dodatkowo dręczyły mnie straszne wyrzuty sumienia, ponieważ większość nocy spędzał on poza łóżkiem, nie mówiąc już o tym, że wyglądał na wykończonego. Ja pewnie też, czyli to stawia nas na równi, a skoro stawia nas na równi, to mogę przejąć od niego obowiązki na te kilka godzin, by sobie spokojnie odpoczął. Skoro wyrzuciłem taką jędzę z naszego domu, to raczej powinienem dać sobie radę. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz