wtorek, 20 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Rano, gdy słońce przyjemnie grzało moje policzki, a ptaki radośnie śpiewały, do moich nozdrzy dobiegł przyjemny zapach, zaciekawiony otworzyłem powoli oczy, kierując wzrok w stronę dobiegającego zapachu, od razu dostrzegając męża idącego w moją stronę z kanapkami i pięknie pachnącym kakao.
- A to z jakiej okazji? - Zapytałem zaskoczony, podnosząc się do siadu, byłem zadowolony z takiej pobudki, a jednocześnie troszeczkę zaskoczony nie przypominam sobie, abym coś zrobił, co pozwoliłoby mi zasłużyć na taką nagrodę.
- Bez okazji, kocham cię i chyba mogę czasem cię rozpieszczać prawda? - Po tych słowach postawił tace na stoliku nocnym, podając mi ciepły napój.
- Dziękuję - Zadowolony uśmiechnąłem się ciepło do Soreya, biorąc łyk ciepłego słodkiego napoju.
- Wiesz, tak się zastanawiam, może dostane coś w zamian? - Po jego słowach cichy śmiech wydostał się z moich ust.
- Myślę, że tak, zasłużyłeś sobie - Przyznałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, ciesząc się z tak przyjemnego poranka.Lubiłem, gdy mój mąż mnie rozpieszczał, takie zwykłe śniadanie, wspólna kąpieli czy też masaż sprawiało, że w moich oczach był najlepszym facetem, na jakiego kiedykolwiek mogłem trafić.
- Taka zapłata ci wystarczy? - Zapytałem, uśmiechając się wesoło do męża.
- Na razie musi, podczas wspólnego weekendu odbiorę resztę - Wyszeptał, delikatnie podgryzając płatek mojego ucha, wywołując u mnie dreszcz. Jak on mnie dobrze znał i wiedział co i jak zrobić bym pragnął go jeszcze bardziej.
Rozbawiony pokręciłem głową, spożywając wraz z nim śniadanie, popijając gorący napój, rozmawiając o wszystkim, nie wracając wspomnieniami do wydarzeń związanych z nauczycielką naszej córki, która wbiegła do pokoju z głośnym krzykiem, wskakując do naszego łóżka, witając się z nami.
- Tato, tato kiedyś idziemy? Chce już zobaczyć nową szkołę - Pełna pozytywnych emocji czekając na tatę.
- A może zjesz najpierw śniadanie i się przebierzesz co? - Odezwał się ukochany tatuś malutkiej.
- Jeśli muszę - Westchnęła niepocieszona, powoli schodząc z łóżka.
- To całkiem dobry pomysł, przygotuję ci coś do jedzenia - Wyrwałem się gotów do pracy.
- Nie trzeba, już wszystko jest przygotowane i czeka na nią w kuchni - Zatrzymał mnie, nie dają mi tym samym nic dla dziecka zrobić, czyli mam odpoczywać? To dziwne jednak też możliwe przez mnie do wykonania.
- Ach tak? W takim razie nie mam po co wstawać - Wyznałem, kładąc się znów na poduszkę i takie poranki nawet mógłbym polubić leniwe i bez obowiązkowe, nic więcej mi nie potrzeba.
- Taki był mój zamiar - Przyznał, nachylając się nad moją twarzą, łącząc nasze usta w długim pocałunku, nim oderwał się ode mnie, wychodząc z pokoju.
To znaczy, że mam teraz leżeć i pachnieć ciekawe jak długo da mi na to przyzwolenie, naszły kochany synek.
Nie mając nic do roboty, rozłożyłem się wygodnie na łóżku, wtulając twarz w poduszkę. Merlin śpi, Sorey zajmuje się Misaki, szykując się razem do szkoły, Emma chyba jeszcze spała wraz z Yukim tak więc mogłem na chwilę zamknąć oczy i odpocząć jeszcze tylko kilka minutek.
Oczy otworzyłem, dopiero gdy mój syn zaczął płakać, dając mi o sobie znać, zaspany rozciągnąłem się leniwie, biorąc synka na ręce, wychodząc z pokoju. Dostrzegając mojego męża i dzieci, będące już w kuchni.
- Już wróciliście? I jak było? Podoba jej się ta nowa szkoła? Warta uwagi? - Dopytałem, stawiając synka na podłoże, rozczesując ręką włosy, całując dzieciaki w czubek głowy, nie mogąc bowiem się z nimi nie przywitać, jakim byłbym rodzicem, gdybym tego nie uczynił?

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz