Od ogromu pytań, które zadał już zaczęło mi się mieszać w głowie, chyba muszę przetworzyć to jeszcze raz na spokojnie, aby odpowiedzieć po kolei na wszystkie jego pytania.
- Tak, więc od początku. Wyspałem się, więc co za tym idzie, czuję się lepiej. Wiesz, że nie jadam obiadu, ale twój bardzo chętnie spróbuję, a odnoście zmęczenia, czuję się już dobrze, nie musisz się martwić, wszystko gra - Zapewniłem, uśmiechając się do męża, kładąc dłonie po obu stronach jego głowy, łącząc usta w krótkim, lecz namiętnym pocałunku. Dzieci w końcu nic nie widziały, a jak wiadomo, bez nich nie musimy aż tak uważać na to, co robimy lub mówimy.
- Jesteś pewien? Wiesz, że zawsze ci we wszystkim pomogę, tylko musisz mi o tym powiedzieć tak? - Odezwał się, dłonią poprawiając moją grzywkę opadającą mi na czoło.
- Tak, wiem o tym i tak, jeśli będę potrzebował na pewno dam ci znać - Obiecałem, nim chwytając jego dłoń, pociągnąłem go w stronę kuchni, gdzie znajdowały się nasze pociechy wraz z Emmą. Zadowolony przywitałem się z każdym z osobna, na ręce biorąc Merlina, który tak ładnie i słodko uśmiechał się do mnie, jak miałbym mu odmówić i nie zajść się nim chociaż przez chwilę prawda?
Ciesząc się z przygotowanego przez męża posiłku, zjadłem całość, bo na prawdę mi smakowało, nie kłamałem, aby sprawić mu przyjemność, nigdy tego bowiem nie robiłem, i nigdy w życiu nie zacznę, doceniam wszystko, co robi i kocham go za to, że jest przy mnie.
- Kocham cię, wiesz? - Wyznałem, przytulając się do jego pleców, kiedy to mył sobie spokojnie naczynia. Chcąc, a nawet potrzebując chociażby troszeczkę atencji mojego męża.
- Oczywiście, moja mała owieczko i wiesz co? I ja ciebie również kocham, tak samo, jak ty, a nawet jeszcze mocniej - Rozbawił mnie przyznam, przypominając tym samym niegroźne zabawy, mają na celu tylko troszeczkę rozdrażnić tę drugą osobę.
- Jesteś przekonany? - Zadając to pytanie, dłonie umieściłem na jego ramionach, co spowodowało jego chęć odwrócenia się w moją stronę.
- Jestem pewien jak niczego innego na tym świecie, kocham cię jak szalony i nic tego nie zmieni - Zapewnił, chwytając moją dłoń, której wierzch ucałował. Cudowny facet, żadnego innego mi nie potrzeba ani teraz ani już nigdy w życiu.
Już chciałem mu odpowiedzieć na pytanie, jednak nasz syn, który właśnie pojawił się w kuchni, zwrócił mój uwagę, zaciągając mnie do salonu. No i znów cała moja uwaga skupiła się na dzieciach, przynajmniej do wieczora nim dzieci położyły się spać i nam na to pozwalając.
- Oj nie, Merlinku dziś śpisz w swoim łóżeczku - Zwróciłem się do dziecka, kładąc go do łóżeczka, nie chcąc, aby mój mąż znów spał na fotelu, mąż powinien spać przy moim boku a syn, cóż jeszcze go nauczę spać w swoim łóżeczku, a przynajmniej spróbuję, najwyżej mój mąż to uczyni, gdy ja nie dam sobie z tym rady.
- Co się stało, że mały śpi u siebie? - Zaskoczony Sorey podszedł do mnie, całując mnie w kark, cicho przy tym sycząc, najwidoczniej coś go bolało, o nie tak nie może być, zaraz coś na to zaradzimy.
- Nic, chcę tylko, abyśmy spali razem. A teraz siadaj, zaraz zrobię ci masaż - Posadziłem go spokojnie na łóżku, wchodząc za niego.
- To chyba nie jest.. - I tu przerwał, relaksując się pod wpływem mojego dotyku. To mi w zupełności wystarczyło, mój mąż szybko się zrelaksował, a mięśnie przestały go boleć, nawet nie wiem, kiedy połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, popychając go na łóżko, chcąc jeszcze więcej.
- Miki chyba nie powinniśmy, Merlin może się w każdej chwili obudzić - Wyszeptał cicho, tak aby nasz syn, nie mógł go usłyszeć.
- Będę cicho obiecuję, Merlin nic nie usłyszy, przynajmniej spróbujmy - Poprosiłem, widząc jego niepewny wyraz twarzy.
- A co jeśli się obudzi? Nie chce, aby nas zobaczył - Odpowiedział, mimo wszystko dłońmi wciąż kreśląc różne symbole na moim ciele.
- Rozumiem, ale to doskonała okazja. Wiesz, brakuje mi naszej intymności, może to dobry wieczór, aby to chociaż troszeczkę nadrobić. - Wyszeptałem mu do ucha, delikatnie je podgryzając, chcąc go troszeczkę zachęcić, mając nadzieję na ugranie czegoś. Zawsze warto próbować prawda?
<Pasterzyku?c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz