Doskonale rozumiałem niepewność mojego męża, kiwnąłem twierdząco głową, jestem jeszcze zmęczony, to fakt przez przeszło tydzień zajmowałem się moimi chorymi dziećmi i mężem a wczoraj całą noc gdzieś balowałem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Mimo tego zmęczenia jestem w stanie zająć się naszymi dziećmi, nie jestem przecież nieświadom tego, co dzieje się wokół mnie, zmęczenie nie przeszkadza mi aż tak, jak może sobie wyobrazić mój mąż.
- Skarbie radziłem sobie przeszło tydzień z wami, gdy byliście chorzy, kilka godzin z dziećmi bez ciebie nie zrobi mi różnicy - Zapewniłem, uśmiechając się do męża, najsłodziej jak tylko potrafiłem.
- Jeśli tak uważasz. Gdyby się jednak coś działo, od razu daj mi znać dobrze? - Położył dłoń na moim policzku, wpatrując się w moją twarz z widocznym zmartwieniem w oczach.
- Nie martw się o mnie ani o dzieci dam sobie radę, spokojnie idź, porozmawiaj z nią, tylko proszę z szacunkiem, nie chcemy, aby gadała o nas w sposób jeszcze gorszy, już I tak z tego, co słyszałem, ma nas za fatalnych rodziców, potworów mieszkających w domu ze złymi warunkami dla dzieci - Nie chcąc większych problemów, musiałem ustawić troszeczkę męża, już i tak wystarczy nam problemów z powodu tego człowieka. Nie wiem dlaczego, ona nas tak nienawidzi, nic jej nie zrobiliśmy, a powiem więcej, gdyby nie moja krew dziś, by nawet nie mogła żyć, wciąż pozostając skamieliną.
- Jeśli tak uważasz - Westchnął ciężko, biorąc do ust ciepłą kawę, spokojnie pijąc ją, omawiając ze mną to, co powinien powiedzieć kobiecie i jak reagować w razie jej niestosownego zachowania, a jeśli to nic nie da opuścić jej sale i zakończyć rozmowę. Nie ma co się z nią kłócić, jeśli tak ma wyglądać współpraca między kobietą a naszym dzieckiem to lepiej, aby zmieniła szkołę dla naszego i własnego spokoju. - Pójdę już, gdyby coś się działo.. - Zaczął, nim przerwałem mu pocałunkiem.
- Tak wiem, mam ci dać znać - Powtórzyłem to, co sam chciał powiedzieć.
- Tak.. Dobrze to ja już idę - Cmoknął moje usta na pożegnanie, wychodząc z domu. Zostawiając mnie, z dziećmi I zwierzakami samego.
Pozostając sam, zająłem się spokojnie obiadem, zerkając w międzyczasie do dziewczynek, które czułby się już lepiej, Merlin również czuł się lepiej, a to akurat bardzo dobry znak mogłem spokojnie zająć się innymi domowymi sprawami, doprowadzając ten nieszczęsny dom do porządku, a przyznać szczerze musiałem, nie było to najprostsze, zbyt długo nie miałem czasu na sprzątanie w domu a teraz mam tego skutki uboczne.
Udało mi się wysprzątać wszystko, nim mój mąż wrócił do domu, jednak był jakiś dziwny, jakiś nie swój tak jakby coś wydarzyło się podczas jego rozmowy z kobietą, kto wie, może się wydarzyło, nie za specjalnie miła jest z niej kobieta i dlaczego? Dlatego, że oboje jesteśmy mężczyznami i mamy dzieci w końcu to koniec świata nadchodzi.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakiś nie wyraźny, aż tak źle przebiegła z nią rozmowa? - Przyuważyłem, nie spuszczając z niego wzroku, zaczynając się troszeczkę o niego martwić, oby tylko nic jej nie zrobił ani nie powiedział, mój mąż potrafi być wybuchowy i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
- Nie było jej w szkole, w domu ponoć też jej nie było, od wczoraj nie daje znaku życia - Wytłumaczył, co przyznam, lekko mnie zaskoczyło, co się musiało wydarzyć, może gdzieś pojechała? Ale tak bez informowania kogoś o tym? Trochę dziwne, ale to była dziwna osoba, tak więc się zgadza.
- Może gdzieś poszła lub pojechała, raczej bym się tym nie przejmował, prędzej czy później na pewno wróci do szkoły - Nie specjalnie przejmując się tę wredną kobietą, nałożyłem jedzenie na talerz męża, stawiając mu go przed nosem. - Jedz - Poleciłem, mimo wszystko gdzieś tam myśląc o kobiecie, cały czas zastanawiając się, gdzie mogła sobie pójść.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz