Sorey wyszedł z łazienki, pozostawiając mnie samego. Zmęczony i bez chęci do czegokolwiek siedziałem kilka chwil w balii, nim w końcu płacz dziecka dobiegł do moich uszu, to właśnie ten dźwięk dodał mi energii, szybko wymyłem swoje ciało i włosy z krwi wychodząc z wody, płacz nie ustawał, dla tego wiedziałem, że Sorey nie jest w stanie uspokoić malucha. Zakładając na ciało koszulę męża i bieliznę, nie zapominając o higienie jamy ustnej, rany co ja w ogóle piłem lub robiłem, ten smak w ustach jest okropny. Przed wyjściem wypuściłem wodę z balii, wychodząc z łazienki, kierując się od razu do sypialni.
- Mama - Usłyszałem głos synka, który wyciągnął w moją stronę swoje rączki.
- Już nie płacz, mama tu jest - Wziąłem synka od męża, tuląc go do siebie, szepcząc do niego cicho, nim położyłem się z nim do łóżka, przytulając do siebie, chłopiec szybciutko się uspokoił, powoli zasypiając przy moim boku, leżąc między swoim łóżeczkiem a mną, pozwalając mojemu mężowi, położyć się po drugiej stronie łóżka wtulając się w moje plecy, od razu zrobiło się jakoś tak przyjemniej. Zamykając swoje oczy, powoli zacząłem zasypiając, czując jeszcze Coco, która położyła się przy mojej głowie, głośno mrucząc. Teraz już miałem przy sobie wszystko, śpiącego spokojnie synka, ukochanego męża i kotkę, której wcześniej nie lubiłem, a teraz wręcz uwielbiam i nie wyobrażam sobie życia bez tej słodkiej kotki, nie wspominając już o naszych psiakach, które zapewne są podzielone między dziećmi, śpiąc smacznie wtulone w dzieciaki. A może dzieciaki w nie? Sam nie wiem nieważne.
I tak sobie o tym wszystkim myśląc, powoli odpłynąłem w krainę snów.
Oczy otworzyłem kilka godzin później a dokładnie późnym rankiem to i tak dobrze, zazwyczaj budzę się znacznie później, ale dziś, dziś miałem sporo energii i dzięki temu mogłem znacznie szybciej niż zazwyczaj pomóc mojemu mężowi w obowiązkach domowych.
- Już się wyspałeś? - Sorey, który robił coś w kuchni, zwrócił na mnie uwagę, podchodząc do mnie bliżej, uważnie się mi przyglądając. Czy ja mam coś na twarzy? Raczej ni, pewnie znów coś zrobiłem, dlatego przygląda mi się w ten, a nie innych sposób.
- Tak, wyspałem się - Odpowiedziałem, poprawiając swoje rozrzucone na wszystkie strony włosy. - Coś mam na twarzy? - Dopytałem, nie rozumiejąc jego spojrzenia, które było nieodgadnione, a to może oznaczać, że naprawdę coś zrobiłem.
- Nie, wszystko z nią w porządku, bardziej ciekawi mnie gdzie byłeś całą noc - Na te słowa cicho westchnąłem, tatuś chyba zapominał, że to nie ja jestem jego dzieckiem.
- Nie wiem, dobrze wiesz, że ni pamiętam co dzieje się podczas pełni - Odpowiedziałem, wymijając go w kuchni, nalewając sobie do szklanki wody, o rany jak mnie strasznie suszyło, co ja robiłem tej nocy?
- Nic a nic? Ani co się stało wcześniej, ani później? - Ciągnął dalej, nie odpuszczając sobie tej rozmowy.
- Nie bardzo, pamiętam tylko, że zajmowałem się wami a później już nic - Przyznałem, zgodnie z własnym sumieniem, nie mając przecież po co go okłamywać czy to w ogóle ma jakiś sens?
Mój mąż przyglądał mi się w milczeniu, kilka chwil siadając na krześle, mimo wszystko wciąż nad czymś myśląc, czyżby on wiedział coś, czego ja nie wiedziałem? Czy ja zrobiłem coś złego? Może przypadkiem ich skrzywdziłem? O mój boże, jeśli tak nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Sorey, czy ja coś złego wczoraj zrobiłem? - Musiałem zapytać trochę martwiąc się o to, że mimo wszystko mogłem zrobić coś, za co moja rodzina może mieć do mnie urazę, do końca życia ta pełnia naprawdę kiedyś nas wszystkich wykończy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz