Spanie w fotelu faktycznie nie za bardzo mnie zachęcało, zwłaszcza że po wczorajszym spaniu na kanapie trochę tak bolał mnie kręgosłup, więc nawet nie chcę myśleć jak się będę czuć po takich kilku nocach spędzonych w czymś tak małym. Owszem, Merlin na razie był spokojny i grzecznie sobie leżał w swoim łóżeczku, dlatego coś mi nie pasowało w jego zachowaniu. Był za grzeczny i za spokojny, on coś kombinuje, tylko nie wiem, co takiego. Teraz dam mu trochę taryfy ulgowej, bo mamy teraz gości w domu, ale kiedy tylko pani Caitlyn poczuje się lepiej i wróci do siebie, a my będziemy mieć wolną sypialnię, zaczynamy go uczyć spać samemu w swoim łóżku, a jak to się uda, to może będziemy go uczyć spać samemu w pokoju. Drobnymi kroczkami w końcu go nauczymy i później w końcu będziemy mieć siłę i spokój. Najchętniej zacząłbym go uczyć już teraz, ale jak coś mu się nie spodoba, to zacznie płakać, a tego wolałem oszczędzić pani Caitlyn.
– Jak jeszcze Merlina tam położysz, a położysz na pewno, to dla mnie już miejsca nie będzie. Dam sobie radę na fotelu, o mnie się nie martw – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego lekko, idąc po jakąś poduszkę oraz koc.
– Jak rozłożę kanapę, będzie dla nas wszystkich wystarczająco dużo miejsca – a Miki jak zawsze upierał się przy swoim. I co ja z nim tutaj mam...
– A widziałeś, jak się rozłożył na łóżku, jak mnie z niego skopał? Zajął więcej niż pół łóżka. Poza tym nie chcę, aby to znowu się stało, to sprawia mu za wiele frajdy, i spójrz, ten fotel też się rozkłada – wyjaśniłem, całując go w policzek.
– Położę go od strony oparcia więc jak będzie kopał, to mnie albo kanapę. No chodź do nas, Merlinek też chce z tobą spać, prawda? – mówiąc to wziął małego diabła na ręce, który na zawołanie zaśmiał się wesoło. No oczywiście, że tak, bo dzień najlepiej zacząć od skopania tatusia.
– Nie ufam mu – przyznałem, patrząc na dziecko spod przymrużonych oczu. A ja mu bajki czytałem, karmiłem papkami i co ja z tego mam? Ani grama wdzięczności.
– To tylko roczne dziecko, nic nie kombinuje, bo nawet nie potrafi – odpowiedział, kładąc dziecko obok siebie i samemu się kładąc. Oczywiście, znowu ja przesadzam, a dziecko niewinne jest.
Mimo to położyłem się obok niego, przytulając się do jego pleców. Zanim dziecko zasnęło, wstało i chyba chciało przeleźć przez mamę, by położyć się w środku, no ale nie mógł tego zrobić przeze mnie. Ale jaki zaskoczony był, kiedy mnie ujrzał... Dla takich chwil warto żyć.
W nocy musiałem na chwilę wstać, ponieważ musiałem skorzystać z łazienki. A skoro już wstałem, to stwierdziłem, że jeszcze zajrzę do kuchni po szklankę wody, bo w sumie mi się pić chciało. W sumie, to nie było mnie jakieś dziesięć minut, a kiedy wróciłem, na moim miejscu leżał już Merlin, a Mikleo dalej sobie spał, wtulony w naszego syna. Wystarczyło mu dziesięć minut... Dobrze, że sobie wcześniej fotel do snu przygotowałem, coś czułem, że będzie mi potrzebny.
Spanie w salonie miało to do siebie, że kiedy ktokolwiek wstawał i robił cokolwiek w łazience, i ty się budziłeś. Leniwie rozciągnąłem się w fotelu czując, jak dalej bolą mnie plecy. Pytanie, czy to jeszcze przez to wczorajsze spanie na kanapie, czy też ten fotel się teraz odzywa...
– Tata! – usłyszałem głos Merlina, który podbiegł do mnie, kiedy znalazłem się w kuchni. Pytanie, czy on się naprawdę cieszy na mój widok, czy jest taki miły, bo mamusia patrzy... Nie no, chyba aż taki cwany nie jest. Może jest wdzięczny za to, że mu oddałem całą kanapę?
– Cześć, skarbie. Czemu spałeś w fotelu? – spytał Mikleo, kiedy się z nim przywitałem.
– Spytaj o to naszego syna. Na chwilę wstałem i już miejsca nie miałem – odpowiedziałem, biorąc syna na ręce. Chociaż przez pół nocy poprzytulałem się do mojego męża, więc aż tak źle nie było...
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz