Miałem pełne prawo być podirytowany, ponieważ wiedziałem, że miałem rację. Już trochę na tym świecie żyję, przed Mikim byłem w niejednym związku i wiem, kiedy facet podrywa drugiego faceta. I to właśnie robił ten Phil, ewidentnie mój Miki wpadł mu w oko i to mi się bardzo nie podobało. Doskonale przecież wiedział, że nie jest sam, a mimo to chciał spróbować go poderwać. Coś ewidentnie było na rzeczy, a Miki, zamiast urwać z nim rozmowę, dalej ją kontynuował, co już w ogóle było nie do wybaczenia. Kiedy mnie ktoś podrywa, staram się jak najszybciej dać znać, że nie jestem zainteresowany, a jeśli ta osoba dalej nie ustępuję, po prostu urywam z nią natychmiast kontakt, a nawet pomimo tego Miki i tak się potrafi na mnie trochę ofochać. Co więc ja powinienem zrobić w takiej sytuacji? Trochę powtórzyła się ta sytuacja, bo podobnie było z pewnym kupczykiem, który miał stragan pełen książek; wtedy kompletnie nie zwracał na mnie uwagi, i dzisiaj było podobnie. Chcę, żeby rozmawiał z ludźmi, ale nie może rozmawiać z tymi, którzy nie chcą go poderwać lub wykorzystać jego krwi?
– Gdyby cię tak nie interesował, nie wpatrywałbyś się w niego jak w obrazek – bąknąłem, nadal nie do końca przekonany. Ja się staram dla niego, przynoszę mu śniadania do łóżka, przygotowuje mu kąpiele, a on mi takie rzeczy robi.
– Interesowało mnie to, co mówi, a nie jego persona. Co mam zrobić, byś przekonał się, że tylko ty się dla mnie liczysz? – spytał, kładąc ręce na moich policzkach.
– Na dobry początek nie wpatrywać się w niego, jakbyś był oczarowany – bąknąłem i odwróciłem się w stronę dzieci, ponieważ moja mała księżniczka właśnie biegła w moją stronę, krzycząc „tato”. Musiałem więc żarem trochę poświęcić jej swoją uwagę, by nie poczuła się za bardzo porzucona. Dobrze, że już nie miała jakichś dziwnych rozmyślań na temat mojej śmierci i nie chciała więcej spać z nami w łóżku, bo tego bym jednak nie zniósł. Owszem, kochałem naszą małą córeczkę, zrobiłbym dla niej wszystko, ale jednak potrzebowałem z mężem tej prywatności i intymności. Przez ostatni nie mieliśmy jej wcale z powodu Merlina oraz tego, że Miki przybierał kobiece ciało. Teraz w końcu już troszkę się poprawiło, ponieważ Merlin w końcu coraz więcej nocy przesypiał w łóżeczku, czasem z małą magiczną pomocą mamy, albo czasem tak sam z siebie, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Gdyby teraz miałaby z nami spać jeszcze Misaki, może byłbym tak odrobinkę zły.
Później zająłem się właśnie naszymi młodszymi pociechami wiedząc, że Yuki dobrze zajmie się swoją przyjaciółką, i zdecydowałem się je wziąć na zakupy, by zgodnie z moim wcześniejszym planem Mikleo mógł trochę odpocząć. Może tak odrobinkę bałem się to zostawiać bez nadzoru, bo kto wie, co może strzelić do głowy temu całemu Philowi, ale zakupy zrobić musiałem.
Do domu wróciłem przeszło po dwóch godzinach, zmarnowany doszczętnie. Następnym razem dzieci zostawię jednak w domu, albo wezmę jedno z nich. Normalne zakupy są dla mnie udręką, ale to było delikatnie ujmując, koszmarne. Misaki jeszcze mnie słuchała, mimo tego, że nie podobały jej się niektóre moje decyzje, ale Merlin... cóż, teraz na pewno wszyscy sobie pomyślą, że jestem okropnym rodzicem, który jeszcze dodatkowo znęca się nad dziećmi w domu, tak głośno płakał.
– Rany, co mu się stało? – spytał zaniepokojony Mikleo, kiedy wróciliśmy w końcu do domu. Policzki chłopca dalej były jeszcze czerwone i mokre od łez, a to wszystko przez to, że nie kupiłem mu każdej rzeczy, na jaką wskazywał palcem.
– Chciał sobie zrobić duże zakupy i nie chciał słyszeć słowa nie – wyjaśniłem pokrótce, z chęcią mu go oddając. Trzymałem go w tej zdrowej ręce, a w tej drugiej zakupy, które lekkie nie były i moja ręka powoli już nie wytrzymywała. – Zajmiesz się nim trochę? Przygotuje obiad – poprosiłem, rozpakowywując zakupy, w tym wino, które miało być na jakiś nasz wieczór. Po tym małym wypadzie na miasto już nie byłem na niego taki zły, a zwyczajnie wykończony i nawet trochę padnięty. W moim dzisiejszym planie dnia nie ma czasu jednak na odpoczynek, teraz musiałem właśnie zrobić obiad, później posprzątać po obiedzie, nie wiem, czy jeszcze jakieś pranie nie było do zrobienia... Sporo tego, no ale dam sobie radę, w końcu coś sobie i Mikiemu obiecałem. A to, że Miki nie wie o tej obietnicy, to już takie ważne nie jest.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz