Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, wytrzepując ścierkę, którą rozwiesiłem tak, aby się suszyła, myjąc porządnie ręce z bakterii, które mogły się namnożyć podczas mycia naczyń.
- Nie dasz mi spokoju prawda? - Zapytałem, odwracając się w jego stronę, patrząc prosto w te cudowne zielone tęczówki, które od dziecka prowadziły mnie przez życie.
- Nie mam takiego zamiaru - Wyznał, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Sprawiając, że moje nogi ugięły się pod wpływem jego bliskości. Rany, jaki ja jestem mu uległy.
- W takim razie nie mam wyjścia jak tylko z tobą pójść - Zgodziłem się i tak nie mając innego wyjścia, jeśli to ma zadziałać i mój mąż nareszcie odpocznie to i ja jestem w stanie to uczynić, w sumie byłem zmęczony więc i mi przyda się odpoczynek. Sorey uśmiechnął się na dźwięk wypowiedzianych przeze mnie słowach, chwycił mnie za rękę, prowadząc prosto do łóżka, gdzie wtuleni w swoje ciała zasnęliśmy w ciągu kilku minut i czy to z winy zmęczenia, czy z powodu naszej bliskości nie ważne, najważniejsze jest to, że mój mąż znów jest obok mnie, a ja mogę cieszyć się jego zapachem i bliskością, której tak brakowało mi zeszłej nocy.
Ponownie oczy otworzyłem wczesnym rankiem, co przyznam, bardzo mnie zaskoczyło, położyliśmy się późnym popołudniem, a obudziliśmy się, a raczej ja się obudziłem wczesnego ranka, od razu sprawdzając, czy aby na pewno wszystko jest w porządku z dziećmi. Merline spał i co najważniejsze oddychał, czasem bałem się, że mój synek może się już nie obudzić, zbyt wiele chyba nasłuchałem się od innych o śmierci łóżeczkowej, niby jest to możliwe, gdy dziecko jest niemowlakiem, teraz raczej się to zdarzyć nie może a mimo wszystko zawsze się boję. Uspokojony wstałem cicho z łóżka, kierując się do pokoju Misaki, aby i tak upewnić się, że córka śpi i tak spała spokojnie wtulona w misia, którego dostała od tatusia, ach ten tatuś nieźle plusuje sobie u naszych dzieci.
Uśmiechając się pod nosem, ucałowałem w czoło córeczkę, której jeszcze nie budziłem, niech śpi, ma jeszcze trochę czasu nim wstanie, a ja w tym czasie przygotuję jej śniadanie i drugie śniadanie do szkoły. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem, spokojnie przygotowując wszystko dla córki, nie zapominając również o Emmie, która również dziś idzie do szkoły.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - Usłyszałem zaspany głos męża przytulającego się do moich pleców.
- A miałem po co? Byłeś zmęczony, a w twoim stanie wypoczynek jest bardzo ważny - Wyjaśniłem, odwracając się w jego stronę, łącząc nasze usta w szybkim pocałunku, nim wydostałem się z jego uścisku, stawiając talerze z jedzeniem na stole. - Pójdziesz obudzić Misaki? - Poprosiłem, z tego, co słyszałem, Emma na przykład już wstała, więc pewnie razem z Yukim zaraz się tu pojawią, ale Misaki? Cóż ona tak jak i jej tatuś lubi sobie po prostu pospać.
- Oczywiście - Kiwnął głową, idąc do małej, dając mi czas na przygotowanie i jemu posiłku no i herbaty, wiem, wiem, bez kawy z rana żyć nie może jednakże jak powiedział lekarz, mój mąż musi ograniczyć picie kawy i ja tego przypilnuje, doskonale wiedząc, że on sam nie będzie się do tego stosował.
- Dzień dobry mamuś - Przywitała się Misaki, przytulając się do mnie.
- Dzień dobry kruszynko, siadaj i jedz, nie możesz się spóźnić, twój kolega na pewno będzie czekał - Mówiąc te słowa, uśmiechnąłem się do niej ciepło co i ona uczyniła, kiwając posłusznie głową, siadając przy stole, bez gadania zabierając się za jedzenie śniadanka. W między czasie, witając się z Emmą i Yukim, którzy już też zjawił się w kuchni, zasiadając przy stole jedząc swoje śniadania.
- Herbata? A gdzie kawa? - Sorey, który zorientował się, że nie zrobiłem mu kawy, od razu spojrzał na mnie z oburzeniem, a czego on się spodziewał? Niech on wreszcie zacznie myśleć, bo kiedyś mu w łeb walne na opamiętanie.
- A jak myślisz? Nie ma kawy, od dziś pijesz herbatę taki zalecenia lekarza, nie psuje? Cóż z nim rozmawiaj nie ze mną - Odparłem, widzą jego niezadowolony wyraz twarzy. - No już, jedz i pij, ktoś musi Misaki do szkoły odprowadzić - Pośpieszyłem go gestem ręki, idąc do synka, który właśnie zaczął płakać, przypominając nam o swojej obecności.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz