Coraz bardziej irytowała mnie istota, która przede mną stała, ponieważ moim mężem nazwać jej nie mogłem. Wystarczyło, że tylko otworzył usta, a już mnie krew zalewała, nie mówiąc o jego głupkowatym uśmieszku, który miałem wielką ochotę zetrzeć z jego twarzy. Mimo wszystko starałem się jakoś utrzymywać spokój, ponieważ to jednak nadal było ciało mojego męża. Troszkę zmienione, z rogami, pazurami i ciemnymi włosami, ale jeżeli go zranię, to później jego będzie bolało, a nie tę cholerną pijawkę. Chyba, że zdążę ją wyleczyć, nim mój Miki przejmie kontrolę nad swoim ciałem...
Ale naprawdę przegiął w momencie, w którym obciął kosmyk cudownych włosów mojego męża. No i to obrażanie mnie, wiem, że jestem beznadziejny w życiu, więc nic, co powie, mną raczej nie wstrząśnie, bardziej denerwuje mnie to, kto tak do mnie mówi. To był zwyczajny demon, strącony przez Boga pomiot, który uważa, że jest lepszy ode mnie, i pewnie jeszcze od mojego aniołka. On był ostatnią istotą, która powinna myśleć, że jest lepszy od Mikleo, bo nikt nie jest od niego lepszy. Zdecydowanie czas go nauczyć szacunku i do mnie, i do miłości mojego życia.
Mocno zdenerwowany popchnąłem go na ścianę, dalej trzymając go za koszulę. Demon był zaskoczony takim ruchem z mojej strony. I czyżbym ja widział w jego oczach błysk strachu...? I bardzo dobrze.
- Dużo gadasz jak na robaka. Szkoda, że nie na temat – syknąłem, mocniej przyciskając go do ściany i jednocześnie go odrobinkę podduszając. I on siebie nazywał silnym? Rzuciłem nim jak szmacianą lalką i z łatwością zabrałem nożyczki, które były dla mnie jedynym zagrożeniem. – Co takiego zrobiłeś tej kobiecie?
- I czemu sądzisz, że ci powiem? – spytał, starając się brzmieć groźnie, co niezbyt mu wychodziło.
- Ponieważ jesteś moją suką i zrobisz wszystko, co ci rozkażę, dlatego powtarzam po raz ostatni. Co zrobiłeś tej kobiecie – z każdym słowem coraz mocniej przyciskałem go do ściany. Po kilku sekundach musiałem trochę odpuścić, bo brakowało mu powietrza, a potrzebowałem tej odpowiedzi.
- Nic nie jej nie zrobiłem, a ty powinieneś być mi za to wdzięczny. Stara baba nazywała go demonem, to jej demona pokazałem. Jedyne, co zrobiłem, to jej drzwi wywarzyłem – po jego słowach zmrużyłem oczy, starając się wychwycić coś, co by mi podpowiedziało, że ten kłamie, ale wydawał się mówić prawdę.
- Więc gdzie ona jest? – dopytałem, nadal mocno go trzymając.
- A skąd ja mam to wiedzieć, pewnie zwiała. Ludzie są strasznie bojaźliwi. Zrobię zwykłe „bu!” a oni wszyscy już są obsrani ze strachu.
- I kto tu mówi – powiedziałem z odrazą, w końcu go puszczając. – Oddaj Mikleo kontrolę, natychmiast – dodałem, odwracając się do niego tyłem i opierając się o blat.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić. Mam wszystko to, co wiedzieć powinienem, więc najwyższa pora pozbyć się tej agresji. Przywołałem do pamięci zapach mojego męża, miękkość jego włosów, cudny kolor oczu... kiedy poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu, od razu na nią zerknąłem. Smukła, delikatna, blada dłoń, bez żadnych pazurów. Mój mąż wrócił, a to zdecydowanie poprawiło mi humor i od razu sprawiło, że ta cała złość ze mnie zeszła. Więc się udało... bałem się troszkę, że mogę już nie wrócić, wiele ryzykowałem, ale jestem tu. I Miki też tu jest. Tylko jednak lepiej, aby nie wiedział, że pozwoliłem temu złemu ja przejąć kontrolę, tak jak on to zrobił z demonem. Wydaje mi się, że raczej by nie byłby zadowolony, ale to nie o to się rozchodziło, a o prawdę, której tak się obawiał.
- Wszystko w porządku? – spytał Mikleo, kładąc niepewnie dłoń na moim policzku.
- Oczywiście, Owieczko, wszystko jak w najlepszym porządku – odparłem, całując wnętrze jego dłoni. – Nic złego nie zrobiłeś. Demon jedynie trochę ją postraszył i prawdopodobnie z tego strachu uciekła.
- Jesteś w stu procentach pewien? – spytał, nie do końca mi wierząc. Rozumiałem go doskonale, ale nadal w pamięci miałem przerażoną twarz demona, a w takich sytuacjach się nie kłamie.
- Jestem pewien. I przepraszam, nie zauważyłem, że wziął nożyczki do rąk – powiedziawszy to chwyciłem do rąk jego krótszy kosmyk i delikatnie go ucałowałem. – Pozwól, że ci to jakoś wynagrodzę. Gorąca kąpiel? Może płynna czekolada? Masaż, wino? Albo nie, nie mam wina, więc tylko masaż pozostaje. Na co ma ochotę moja Owieczka? – spytałem, chcąc mu poprawić humor. Zrobię dla niego wszystko, o co mnie tylko poprosi i co będę w stanie zrobić, bo wina mu znikąd nie wyczaruję. Muszę w końcu jakieś większe zapasy zrobić, ale to kiedyś, teraz powinienem się skupić tylko i wyłącznie na mojej malutkiej Owieczce.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz