Szczerze powiedziawszy, byłem bardzo zadowolony z takiego sposobu rozpieszczania mnie, jednocześnie czując, że nie do końca na to zasługuje bi niby czemu bym miał? Nie zrobiłem ani tym bardziej nie robię nic, co pozwala mi sobie na to zasłużyć, nawet jeśli mój mąż uważa inaczej, kocham go i dla tego przy nim trwam, gdyby było inaczej, już dawno nie byłoby mnie przy jego boku.
- Głupoty opowiadasz - Przyznałem, przytulając się do niego, głowę kładąc na jego klatce piersiowej, zerkając na kotkę, która również położyła się na moim mężu tuż pod moją ręką głośno i tak słodko mrucząc.
- Nie opowiadam głupot, mówię prawdę i tylko prawdę to ty uważasz inaczej, a na to już wpływu niestety nie mam i raczej mieć nie będę - Wyznał, zaczynając głaskać mnie po głowie, w walcach bawiąc się moim najkrótszym włosem, ewidentnie nie mogą pogodzić się z jego długością. Mój mąż najwidoczniej przeżywał to bardziej ode mnie, ja już po prostu pogodziłem się z krótszym włosem i tak nie mając na niego wpływu.
- Właśnie nie masz i to chyba cieszy mnie najbardziej - Przyznałem, uśmiechając się łagodnie. Na moje szczęście Sorey już tego nie skomentował, bo jak oboje dobrze wiemy, nic by to nie dało. Zamiast tego spokojnie zaczął czytać, przez cały ten czas głaszcząc mnie po głowie, chcąc czy też nie usypiając mnie i tyle by było ze słuchania tego, co czyta..
Ponownie oczy otworzyłem niecałą godzinę później, leniwie rozciągając się na łóżku, dostrzegając męża wpatrującego się we mnie z uśmiechem.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - Spytałem, jeszcze zaspany głosem, dłonią przecierając jeszcze zaspane oczy.
- Patrzę na moją słodką owieczkę - Przyznał, przyzywając się bliżej, aby ucałować moje usta.
- Nie gadaj głupot - Poprosiłem, podnoszą się do pozycji siedzącej, głaszcząc kotkę, która podniosła łepek, wpatrując się we mnie, cicho przy ty mrucząc.
- Wiesz, jestem głupi i gadam głupot, ale nie w tym przypadku - Gdy to powiedział, odwróciłem w jego stronę głowę, ciężko przy tym wzdychając, on chyba już do końca swoich dni będzie mi powtarzał, że jest głupi, a ja jak zwykle będę temu zaprzeczał i co mi z tego wyjdzie? No właśnie nic, on swoje, ja swoje i tak oto koło znów się zapętla.
Nie komentując jego głupiego, gadania, poprawiłem dłonią włosy, biorąc do rąk zimną już czekoladę, rozkoszując się już, smakiem nie był najlepszy z powodu zimna, jednak nie była również najgorszy więc i tak ją wypiłem, powoli wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz? - Mój mąż od razu zareagował gotów pójść za mną, nawet jeśli wcale nie musiał.
- Do kuchni zrobić nam obiad - Odezwałem się, na co mój mąż zwrócił głowę w stronę przekąsek, które wciąż leżały na szafce nocnej.
- Miki, mamy tu wszystko, chodź tu do mnie i nie wymyślaj sobie dodatkowej pracy dobrze? - Na jego słowa kiwnąłem głową, mimo wszystko wciąż stojąc bez ruchu, wracając do łóżka, dopiero gdy jego dłoń chwyciła mnie, ciągnąc z powrotem do łóżka.
- Dobrze - Ponownie wtuliłem się w jego ciało, bawiąc się jego koszulą, którą miałem na sobie.
Leżeliśmy tak kilka minut, nim mój mąż wstał z łóżka.
- Gdzie idziesz? - Teraz ja zwróciłem się z pytaniem w jego stronę.
- Pójdę zrobić pranie, wypadałoby się nim zająć - Odpowiedział, poprawiając koszulkę, którą na sobie nosił.
- Myślę, że lepiej byłoby zająć się swoją owieczką a pranie można zrobić choćby na jutro - Odezwałem się niewinnie, bawiąc się swoimi włosami, uśmiechając przy tym w najsłodszy sposób, jaki tylko ja potrafiłem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz