Mikleo jak zwykle przesadzał, jaka gorączka? Ja nie mam żadnej gorączki, w końcu po coś te zioła biorę, i na pewno nie biorę ich dlatego, że są dobre. Z sokiem faktycznie było odrobinkę lepsze, ale jedynie na tyle, że mogę to wypić bez żadnego krzywienia się i czucia mdłości. A skoro zioła piję, to nie mogę być chory, tak to przecież działa, prawda? Tylko trochę mi zimno, fakt, ale tak poza tym dobrze się czuję. I najchętniej poszedłbym spać, bo trochę tak zmęczony byłem, ale nie mogłem. Po tym, jak wypiję gorącą czekoladę muszę iść zrobić kolację, bo dzieci pewnie już niedługo wrócą z miasta.
- Nie martw się o mnie, wszystko będzie w porządku, w końcu po coś te zioła biorę – wyjaśniłem, całując go w policzek. Byłem z siebie całkiem dumny, w końcu zauważyłem na jego buzi szczery uśmiech. Nie był on co prawda najszerszy, owszem, ale był szczery, i to tylko dla mnie się liczyło, dla mnie każdy jego uśmiech był na wagę złota.
- Tylko mieszasz te zioła z sokiem i coś mi się wydaje, że nie działają one tak samo dobrze, jak bez tego soku – jego słowa odrobinkę zmusiły mnie do przemyśleń. Coś w tym mogło być, bo w innym przypadku wiedzielibyśmy o tym od samego początku, a tak dostaliśmy o tym informację dopiero wtedy, kiedy nasze najmłodsze i najbardziej wybredne dziecko zachorowało. I dosyć często musi dostawać te ziółka... cóż, nawet jeżeli z sokiem działa słabiej, będę pił je z sokiem, albo w ogóle, innych możliwości nie widzę.
- Jak one nie zadziałają, to zadziała moja odporność – odpowiedziałem, czując się bardzo pewnie. Chyba całkiem niedawno chorowałem, więc powinienem być bezpieczny. Chociaż, czy to naprawdę było aż tak niedawno...? Ostatnio chorowałem wraz z Misaki, czyli to było jeszcze przed narodzinami Merlina... okej, to jednak jest było bardzo dawno, bo przeszło dwa lata temu. Jakby spojrzeć na to z innej strony, to też dobry znak, bo przecież oznaczało to, że miałem całkiem wysoką odporność. – Pójdę zrobić kolację – dodałem, uśmiechając się do niego delikatnie i biorąc od niego już pusty kubek. Muszę zapamiętać, by wiedzieć, co robić następnym razem, kiedy Mikleo obrazi się na mnie za jakąś głupotkę.
- Może ja je przygotuję, a ty pójdziesz do łazienki? I może też zrobię ci okład, by zbić ci gorączkę? – zaproponował, jak zwykle bardzo się o mnie martwiąc. Jak dobrze, że on nie może zachorować na takie trywialne, ludzkie choroby, nie chciałbym, aby jeszcze i on musiał cierpieć.
- Nie mam gorączki, dam sobie radę, a ty przypilnuj Merlina – odparłem i wyszedłem z pokoju, nim cokolwiek zdążył dodać. Póki trzymam się prosto na nogach mogę mu we wszystkim pomagać, nie mam z tym żadnego problemu.
Podczas robienia kolacji nie czułem się do końca dobrze, robiło mi się coraz to bardziej zimno, mimo, że czułem, że od mojego ciała biło ciepło. I jeszcze lekko momentami kręciło mi się w głowie, ale poza tym nic złego mi się nie działo. Nadal jednak nie uważałem się za chorego, a bardziej na zmęczonego. Wczoraj troszkę wieczorem poszalałem, i dzisiaj od rana jestem na nogach, więc miałem prawo mieć dosyć. Dzieci przyszły, dlatego nałożyłem im kolację i powiedziałem im, że idę na moment się położyć. Misaki nie wyglądała na chorą, Emma także, więc może tylko Merlin będzie chory...? Oby tak, grypa to nie jest nic przyjemnego.
- I nadal uważasz, że wszystko w porządku? – usłyszałem zaniepokojony i lekko zdenerwowany głos Mikleo, kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi do sypialni.
- Jestem tylko zmęczony – wymamrotałem, ledwo dochodząc do łóżka, ponieważ zaczęło trochę mi się kręcić w głowie.
- I rozpalony. Mówiłem, że coś się z tobą dzieje, ale po co mnie słuchać – burczał niezadowolony pod nosem, opatulając mnie uważnie cieplutką kołdrą. Zaciekawiony jego komentarzem dotknąłem dłonią swoje czoło no i faktycznie, było ciepłe, ale nie jakoś bardzo ciepłe, ale może mi się tak wydawało, ponieważ moje dłonie także były ciepłe... tego, że ja to złapię, to się nie spodziewałem. Oby tylko dziewczynki tego nie złapały, bo wtedy praktycznie cały dom będzie chory.
- Może powinienem się przenieść na kanapę na noc? Nie chcę przeszkadzać tobie i Merlinowi – odparłem, otwierając oczy. Jak na razie to tylko gorączka, z gorączką dam sobie radę, a Miki będzie mógł całkowicie skupić się na naszym synku, który zdecydowanie bardziej potrzebuje jego atencji niż ja, dlatego jestem w stanie poświęcić siebie i swoje plecy.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz