wtorek, 6 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nie do końca rozumiałem mojego męża który zdecydowanie przesadzał z tą paranoją mającą związek z naszym synem, Merlin to mały chłopiec troszeczkę niesforny, ale kochany, Sorey po prostu tego nie rozumie, bo jest zdecydowanie za ostry dla naszego syna. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale mam nadzieję, że się to zmieni, nie chce konfliktu między synem i jego tatusiem.
- Widzisz Merlinie, tatuś zrobił ci miejsce, teraz masz całe łóżku dla siebie - Odezwałem się do synka, całując go w czoło, coś sobie właśnie przypominając, Sorey poszedł na dół a gdzie buziak na dobranoc? Najwidoczniej nasz syn naprawdę go zdenerwował i dlatego zapomniał no nic, każdemu się może zdarzyć. Mimo wszystko postanowiłem to nadrobić, położyłem syna na środku łóżka, każąc mu zostać w pokoju, sam natomiast wyszedłem tylko na chwilę, kierując się do salonu, gdzie leżał już mój mąż.
- Miki co tu robisz? I gdzie jest Merlin? - Zaskoczony spojrzał na mnie, gdy bez słowa podszedłem bliżej, łącząc nasze usta w dłuższym pocałunku.
- Ci, wszystko jest dobrze, chciałem tylko powiedzieć dobranoc - Wyszeptałem, uśmiechając się do niego ciepło.
- Dobranoc - Odpowiedział równie cicho co ja, szczerze się do mnie uśmiechając.
Po jego odpowiedzi ostatni raz szybko ucałowałem jego usta, nim zniknąłem na schodach, wracając do mojego małego wciąż nieśpiącego synka.
Cicho wzdychając, z uśmiechem przytuliłem dziecko do siebie, czekając aż nie zaśnie, dopiero wtedy mając szanse na zrobienie tego samego.

Następny dzień rozpoczął się dość późno jak na mnie, Merlin obudził mnie dopiero późnym rankiem, Misaki również nie zjawiła się w sypialni, aby mnie obudzić. Czy aby na pewno wszystko jest w porządku? Zmartwiony tym, że mogłoby się coś stać, szybko wstałem z łóżka, zabierając ze sobą, aby małego Merlina.
- Misaki? - Zawołałem, schodząc po schodach na dół, nie dostrzegając dziecka w jej własny pokoju. - O, dzień dobry - Przywitałem się, dostrzegając w kuchni męża, syna, córkę, panią Caitlyn i Emmę. Oj wychodzi na to, że tylko ja tutaj zaspałem.
Trochę mi teraz głupi, bo powinienem zrobić śniadanie na przybicie kobiety i jej córki i oczywiście dla mojej własnej rodziny.
- Dzień dobry kochanie - Przywitał się, całując mnie w czoło, gdy córka mocno przytuliła się do moich nóg.
- Witam chłopcze - Mama Emmy również się odezwała. Co wywołało mimowolny uśmiech na moich ustach.
- Zrobić kawę, herbatę. Jakieś kanapki może? - Zaproponowałem, chcąc jak najlepiej zająć się naszymi gośćmi i przede wszystkim rodziną.
- Miki spokojnie już wszystkim się zająłem - Mój mąż troszeczkę mnie uspokoił, a ja mogłem skupić się na naszych gościach, starając się jak tylko mogłem, pomóc pani Caitlyn, we wszystkim, co tylko było jej potrzeba, pamiętając oczywiście o mojej rodzinie której nie mogłem zaniedbać, jak dobrze, że mój mąż jest przy mnie i we wszystkim mi pomagał.
Wieczorem, gdy pani Caitlyn poszła spać w naszej sypialni, my mieliśmy trochę czasu dla siebie, Merlin leżał w łóżeczku, wyjątkowo spokojny obserwując tatę przygotowującego się do snu na fotelu.
- Co robisz? Nie wolisz spać na kanapie? - Dopytałem, tak dla jasności, nie rozumiejąc, dlaczego chcę spać na niewygodnym fotelu, gdy po rozłożeniu kanapy możemy na niej spać razem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz