czwartek, 29 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nie spodziewałem się, że to, co usłyszę od medyka, przerośnie moje najśmielsze oczekiwania. Z tego, co rozumiem, z moim mężem wcale nie jest tak dobrze, jak próbował mi wmawiać, jeśli nie zacznie o siebie dbać, może umrzeć w bardzo młodym wieku i on doskonale o tym już wiedział, a mimo to wmawiał mi, że wszystko jest dobrze i na pewno nie z powodu dzieci, już ja go dobrze znam i wiem, że uwielbia kombinować, już na pewno coś ma w głowie, na jego nieszczęście znam go lepiej niż on siebie sam i nie pozwolę mu na jego wybryki.
- Dobrze tatusiu - Zawołała, podbiegając do mnie.
- Yuki zabierze rodzeństwo do wyjścia, chciałbym zamienić dwa słowa z tatą - Chłopiec bez słowa grzecznie pokiwał głową, zabierając swoje młodsze rodzeństwo z sali. - Wiem, co planujesz i ci się to nie uda, zostaniesz tu, dopóki medycy nie pozwolą ci stąd wyjść - Ostrzegłem.
- Nic przecież nie planuje - Odezwał się zaskoczony moim tonem.
- Sorey, znam cię od zawsze, chcesz stąd wyjść, ale nie wyjdziesz, zadbałem o to, abyś nie mógł stąd wyjść, dopóki nie poczujesz się lepiej - Wyznałem, wszystko już wiedząc, jego choroby nie da się wyleczyć, w porządku jednak przebywanie w szpitalu jest mu potrzebne i ja dopilnuje, abyś tu został, tak długo, jak tylko długo będzie trzeba.
- Miki, nie możesz tak - Burknął niezadowolony, patrząc w moje oczy.
- Wybacz skarbie, ale tak trzeba, kilka dni dobrze ci zrobi - Zapewniłem, całując go w czoło. - Do zobaczenia jutro - Dodałem, wychodząc z pokoju, pozostawiając mojego niezadowolonego męża samego, idąc do dzieci, które teraz bardzo mnie potrzebowały. Tatuś leży w szpitalu, a wszystko spadło na mnie, nie szkodzi, zawsze sobie radziłem, gdy musiałem więc i teraz nie powinno być najmniejszego problemu.
I tak jak przypuszczałem, problemu nie było, Yuki i Emma radzili sobie ze wszystkim sami, więc nimi zajmować się aż tak nie musiałem, Misaki przypilnowałem, aby odrobiła zadanie domowe, pouczyła się do szkoły, wykąpała się, zjadła kolację i poszła wcześniej spać. Najtrudniejsze było w tym wszystkim położyć, spać syna, który miał swoje humorki, gdy jednak się to udało, nakarmiłem szybko zwierzaki, wziąłem szybką kąpiel i poszedłem spać zmęczony dzisiejszymi wydarzeniami.

Następny dzień rozpoczął się równie pracowicie co poprzedni, a nawet śmiałbym powiedzieć, że zaczął się już od nocy. Merlinek wymiotował dwa razy w nocy z niewiadomych powodów, a Misaki chyba pierwszy raz w życiu oddała mocz do łóżka, zmartwiony miałem mnóstwo pracy w nocy, rozmawiając z córką o tym incydencie, zrozumiałem co ją tak trapi, śniło jej się o śmierci taty, a on teraz leży w szpitalu, biedne dziecko myśli, że to jej wina. Aby chociaż troszeczkę ją uspokoić pozwoliłem jej resztę nocy spać ze mną, nie licząc tego, że sam już zasnąć nie mogłem, martwiąc się o dzieci. Na szczęście rano Misaki czuła się już dobrze, a więc mogłem odprowadzić ją do szkoły, sprawdzając przedtem stan Merlina, który również się uspokoił. Ulżyło mi jak dobrze, że Emma i Yuki na zajęcia mogą chodzić już sami, przynajmniej to w tej chwili mi odeszło. Już i tak byłem zestresowany, tak bardzo nie chciałem iść do miasta, troszeczkę balem się spotkania ten mężczyzny jednak dla mojej córki muszę być silny, taka już rola rodzica.
- Baw się dobrze - Ucałowałem córkę w czoło, a ta wesoło pożegnała się ze mną, biegnąc do swojego kolegi, od razu przypomina mi się Sorey, biegnący do mnie z tym uśmiechem poprawiając mi za czasów dzieciństwa nastrój, jak dobrze, że wciąż go przy sobie mam.
Upewniony, że córka była już w szkole, od razu skierowałem się do szpitala, chcąc odwiedzić mojego męża, doskonale wiedząc, że jest kombinatorem, dla tego musiałem go ubiec, aby nic nie wymyśli.
- Dzień dobry, jak się czujesz? - Wchodząc do sali, natknęło mnie, aby na chwile odwrócić głowę do tyłu, dostrzegając mężczyznę, który podniósł na mnie rękę, no tak ma chorą żonę i pewnie tu leży, oby tylko trzymał się ode mnie z daleka.
- Miki wszystko w porządku? - Słysząc głos męża, wziąłem dwa głębokie wdechy, kiwając głową.
- Tak, oczywiście jestem tylko zmęczony, Merlin w nocy wymiotował, a Misaki cóż oddała mocz do łóżka, bojąc się, że jej sen uśmierci tatusia - Wyznałem, siadając na brzegu łóżka, pozwalając markotnemu synkowi przytulić się do taty. - Wciąż jednak nie powiedziałeś, jak ty się czujesz - Dodałem, całując jego usta na powitanie.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz