Początkowo byłem niezadowolony z faktu, że Mikleo w tak perfidny sposób mnie oszukał. W tym momencie już wiedziałem, dlaczego to zrobił, ale nadal nie byłem do końca przekonany, czy powinienem mu wybaczyć, czy też nie. Przecież nie musiał mnie wysyłać aż do kuchni, mógł mi powiedzieć, bym poczekał chwilkę i jak będzie gotowy, zaprosić mnie do sypialni. Wtedy byłoby mi bardziej miło.
- Skąd ją wytrzasnąłeś? – spytałem, troszkę ignorując jego pytanie, wchodząc głębiej do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
To nie była jedna z sukienek, jakie mieliśmy, musiała być zatem nowa, ale kiedy miałby czas, aby ją kupić? No i gdzie? Na rynku bywałem regularnie i nigdzie takiego kroju nie widziałem. Nie wspominając już o tym, że wyglądała na bardzo drogą i dobrze wykonana, nie byłem nawet pewien, czy byłoby nas na nią stać. Może ją komuś podwędził, albo pożyczył? Nie, to niemożliwe, mój mąż jest aniołem, więc nie może kraść, a pożyczyć też by mu na pewno nikt nie pożyczył, bo raczej każdy o zdrowych zmysłach domyśliłby się, do czego nam taka sukienka jest potrzebna. Chyba, że pożyczył ją bez wiedzy właścicielki, tak jak to zrobił ze strojem pokojówki dawno, dawno temu. Pożyczył, założył, ja obejrzałem go w tym pięknym stroju i zaraz go zdjął, by przypadkiem nie został on zniszczony i po cichutku oddał... w sumie, jak tak teraz sobie o tym przypomniałem, to troszkę stęskniłem się za tym strojem. Mikleo wyglądał w nim przepięknie, a przynajmniej taki utkwił mi w pamięci, tylko skąd ja mu coś takiego wezmę...
- Dostałem w paczce od Alishy z poleceniem, że mam ją dla ciebie założyć. Nie odpowiedziałeś mi, jak wyglądam – dodał, chyba odrobinkę poddenerwowany z powodu tego, że nie skomplementowałem jego wyglądu. No patrz, a jak ostatnio mu powiedziałem, że wygląda zniewalająco, to odparł, że już to wie, nie za bardzo chętny na komplementy.
- Przecież wiesz, że wyglądasz dobrze w sukienkach, więc nie wiem, czego po mnie oczekujesz – powiedziałem, podchodząc do niego i kładąc jedną ze swoich dłoni na jego biodrze. Materiał był przecudownie miękki i aż szkoda mi było, aby ją ściągać tak od razu z jego ciała.
- Komplementu. Prawdziwy dżentelmen właśnie by się tak zachował – odpowiedział z tym swoim cwanym uśmieszkiem. A to mały cwaniak, wykorzystuje moje własne argumenty przeciwko mnie, nieładnie z jego strony.
- Dżentelmenem jestem tylko wtedy, kiedy chcę dać ci fory. A teraz zdecydowanie zasługujesz na karę – wyszeptałem, nachylając się nad nim i podgryzając płatek jego ucha. Ten całkiem niewinny gest i mój gorący oddech na jego skórze sprawiły, że jego ciało zadrżało. Niesamowite, że niby nic nie robię, a jemu już miękną nogi. Niby nie powinienem narzekać, bo nie muszę za wiele się starać, ale ja lubię się starać dla mojego męża, nawet jeżeli nie muszę.
- Karę? Za co? – spytał, udając niewiniątko, ale jednak zdradzało go jego ciało. I te śliczne rumieńce na buzi, ale nie mam za bardzo pojęcia, czy są tam one z powodu wina, które wypiliśmy tym razem po równo, czy może przez to, że wie, co go czeka.
- Cóż, teraz wysłałeś mnie do kuchni po nic, wcześniej bardzo nieładnie zachowałeś się w kuchni... sam mi musisz przyznać, że zasługujesz na karę – powiedziawszy to, popchnąłem go na łóżko, by zaraz także do niego dołączyć.
Kara, jaką dla niego zaplanowałem, była do niego bardziej jak nagroda, ale jeszcze tego nie wiedziałem. Z niczym się nie spieszyłem, jak najdłuższej przeciągałem każdą pieszczotę i specjalnie przestawałem cokolwiek robić tuż przed jego końcem nie zwracając uwagi na jego błagania, starając się jak najdłużej przeciągnąć tę chwilę. No i też jak obiecałem mu wcześniej, sprawdziliśmy ramy łóżka, które wydawały się całkiem stabilne, już zadbałem o to, by porządnie je sprawdzić.
Następnego dnia, ku mojemu własnemu zdziwieniu, obudziłem się pierwszy, i to późnym rankiem. Chyba za bardzo go wczoraj wymęczyłem i teraz biedny to odsypia, no ale nie mogłem go winić, trochę sobie pokorzystaliśmy z tego, że jesteśmy sami w domu. Powoli odsunąłem się od jego ciała, by go nie wybudzić, i narzuciłem coś na siebie, by nie chodzić po domu nago. A skoro schodziłem na dół, to jeszcze zdecydowałem się zabrać tę wspaniałą sukienkę do prania, bo jednak troszkę się pobrudziła. Miałem nadzieję, że nigdzie jej przypadkiem nie rozerwałem, bo momentami za bardzo mnie ponosiło, no i nie tylko mnie.
Przygotowałem nam śniadanie do łóżka, dałem także Coco śniadanie, a później zaniosłem tackę z jedzeniem i kawą oraz kakao na górę. Miło było znowu obudzić męża takim dobrym śniadaniem, uwielbiałem widzieć uśmiech na jego twarzy zaraz po przebudzeniu, i to zaskoczenie wymalowane na jego buzi, kiedy postawiłem przed nim tackę z tymi pysznościami. Chyba się tego nie spodziewał z mojej strony, albo był jeszcze odrobinkę zaspany.
- Dzień dobry, Owieczko. Jak się czujesz? – spytałem, całując go w policzek. – Przygotowałem ci owsiankę z owocami i gorące kakao, mam nadzieję, że cię nie zawiodłem – dodałem, uśmiechając się do niego ciepło i uważnie mu się przyglądając, poszukując na jego twarzy jakichś oznak dyskomfortu, jaki mógłby czuć po dzisiejszej nocy. Na jego ciele było kilka malinek, siniaków i zadrapań, ale po za tym nic raczej mu złego nie zrobiłem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz