Zerkając na męża, nie ukrywałem zaskoczenia pomieszanego z niezrozumieniem, dlaczego miałby iść na kanapę? Już ma mnie dość? Nie tego wmawiać sobie nie powinienem, na pewno się martwi, dla tego chce iść na kanapę, chociaż jak dla mnie jest to niepotrzebne, niech śpi spokojnie na swoim łóżku, w razie co zabiorę synka do salonu, gdzie przebiorę go i w razie co nakarmię, nie chcąc wybudzać męża ze snu, z tego, co widzę jak nic będzie chory, a jeśli on będzie chory to Misaki i Emma też no i tego bałem się najbardziej.
- Nie ma potrzeby, śpij a nie gadasz głupoty - Zwróciłem się do niego, kładąc się obok, niego pozwalając mu przytulić się do mojego chłodnego ciała. Myślę, że w tej chwili naprawdę mu się to przyda.
- Głupi jestem, to głupoty gadam - Od razu za te słowa dostał kuksańca w łeb. - No co? - Burknął, masując swoją głowę, pusząc policzki, przypominając mi naszą córkę, która zachowywała się w ten sam sposób co i jej tatuś.
- Nic, śpij już - Mruknąłem, nic już do męża nie mówiąc, czekając spokojnie, aż zaśnie twardszym snem. Trochę to potrwało, jednak w końcu zasnął, a ja sprawdzając jeszcze raz czy Merlin śpi, zostawiłem ich na chwile w sypialni, idą do reszty dzieci, z którymi spędziłem resztę dnia, zerkając co jakiś czas do męża i syna. Sorey wciąż spał z gorączką, która nie przestała mnie martwić. Mój biedny mąż, na szczęście ma mnie, a ja wszystkim się zajmę, nawet zmianą mu okładów starając się zbić mu gorączkę.
- Mamo jak czuje się tatuś? - Zapytała Misaki, gdy kładłem ją już spać.
Sorey spał i spał tak jak i Merlin, a ja nie chcąc ich budzić, zająłem się wszystkim. Pilnując, by dzieci zjadły kolację, wykąpały się i położyły spać.
- Jest przeziębiony, nic mu nie będzie, nie musisz się o tatusia martwić - Zapewniłem, całując ją w czoło. - A teraz idź już spać maleńka dobranoc - Dodałem, głaszcząc jej mięciutkie włosy.
- Dobrze mamo, a przeczytasz mi dziś bajkę? - Chwytając mocno księże leżącą na szafce nocnej, uśmiechnęła się do mnie bardzo słodko.
- W porządku - Zgodziłem się bez większego namysłu, chwytając jej książkę w dłonie, siadając na łóżku, zabierając się za czytanie książki naszej małej gwiazdeczce, tak długo, jak tylko było trzeba, nim zasnęła wtulona w swojego misia podarowanego jej przez tatusia.
Rozczulony spokojnym snem mojego dziecka ucałowałem ją w czoło, odkładając książkę na miejsce, wychodząc z pokoju. Przed snem sprawdzając, czy aby Yuki i Emma również śpią, czy dom jest zamknięty, zwierzaki w środku, syn i mąż śpią, okład zmieniony i gdy wszystko już sprawdziłem, sam spokojnie położyłem się do łóżka, wtulając w ciało męża, może moje chłodne ciało, choć trochę pomoże mu w zbiciu gorączki.
Dnia następnego wcale lepiej nie było, Sorey czuł się jeszcze gorzej, Merlinowi się nie poprawiło, a do tego Emma i Misaki zaczęły kichać, a więc tak jak podejrzewałem na początku, czeka mnie w domu szpital. Jak dobrze, że ja i Yuki nie chorujemy, mogą zajmować się całą resztą domowników.
- Jak się czujesz? - Zapytałem męża, który od wczorajszej drzemki dopiero teraz otworzył oczy, a to akurat dobrze, ponieważ przyniosłem mu już lekkie śniadanie i zioła. Dziewczynki już śniadanie zjadły, leki wzięły i położyły się do łóżka, Merlin również zjadł już swoje śniadanko w postaci owsianki, wziął leki, został przebrany w czyste ubrania i znów poszedł spać, a skoro już zająłem się dziećmi, mogłem skupić się na mężu, odpuszczając sobie dzisiejsze spotkanie z nauczycielką, zrobię to gdy, chociaż Sorey poczuje się trochę lepiej, nie chce teraz zostawiać go samego, gdy widzę, że nie czuje się za dobrze.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz