czwartek, 22 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Na jego słowa uśmiechnąłem się radośnie, kiwając przecząco głową.
- Nie musisz, chociaż możesz ubrać na swoje ciało koszulkę, żebyś mnie nie kusił, bo mogę nie wytrzymać i nagrzeszyć - Wyznałem, oczywiście jak zawsze troszeczkę się z nim drocząc, dzieciaki jutro wracają, wiec trzeba korzystać. Jak to się mówi, kota nie ma, to myszy szarżują.
- To może jednak pozostanę bez niej - Uśmiechnął się zadziornie do mnie, całując w policzek, znikając na schodach.
Mój mąż na moje szczęście odpuścił, pozwalając mi spokojnie skończyć naszą obiadokolację, na dziś zaplanowałem coś bardzo specjalnego, zapiekanka makaronowa z łososiem wędzonym i szpinakiem. Mam nadzieję, że będzie mu to smakowało, ponieważ bardzo się dla niego staram, zresztą jak zawsze.
Zadowolony z wyglądu mojego dania postawiłem talerze z jedzeniem na stół, nalałem nam wina i zapaliłem świeczki.
- Mój najdroższy mężu zapraszam cię na posiłek czekający na pana w kuchni - Wchodząc do sypialni, zapraszając go w iście królewski sposób, a przynajmniej starałem się, aby tak to zabrzmiało i wyglądało.
Sorey zaśmiał się na moje słowa, podchodząc do mnie, kłaniając się mi, chwytając dłoń, którą ucałował. Ruszając powoli za mną w stronę kuchni.
- Co to? Wygląda pięknie i pachnie równie pięknie - Wyznał, siadając naprzeciwko mnie.
- Cóż, otóż wymyśliłem sobie, że zrobię zapiekankę makaronową z łososiem wędzonym i szpinakiem - Wyznałem, zadowolony ze swojego dzieła, które miałem nadzieję, że smakuje równie pięknie, co pachnie i wygląda.
Zaskoczony kiwnął głową, biorąc jeden kęs do ust i następny i kolejny, a więc mu smakuje, bardzo mnie to cieszy.
- Pyszne, naprawdę jesteś niesamowity - Jak zwykle mi posłodził, chociaż doskonale wiedział, że nie musi, lubię to i to lubię bardzo, jednak nie zasługuje aż na tak wiele, a on czasem daje mi naprawdę zbyt wiele.
- A ty jak zwykle przesadnie mi słodzisz - Odezwałem się, lekko tym rozbawiony zabierając się za jedzenie, które było, no było dobre, nawet bardzo dobre co nie oznacza, że jestem niesamowity, po prostu trochę umiem nic poza tym.
- Nie przesadnie, mówię tylko to, co jest prawdziwe - Zapewnił mnie, popijając wino. I znów odpuściłem sobie dalsze działania na ten temat, doskonale wiedząc, że nie jestem w stanie z nim wygrać, on swoje ja swoje i tyle byłoby na temat.
Spokojnie zjedliśmy posiłek, wypijając wino, mogąc odpocząć, a przynajmniej taką miałem pierwszą myśl niestety mój mąż nie dość, że wyręczył mnie w sprzątaniu po posiłku, to jeszcze postanowił zrobić pranie, on po prostu nie mógł go sobie odpuścić, a co ja robiłem w tym czasie? Leżałem w łóżku, wygrzewając się pod kołdrą, przytulając do siebie kotkę, która również leżała pod kołdrą grzejąc się wraz ze mną. No cóż, męża nie ma, to trzeba korzystać z kota, póki w ogóle chce się do mnie przytulać.
Sorey w pokoju pojawił się, sam nie wiem kiedy, w sumie to nie patrzyłem na zegarek, odpoczywając tak sobie nic nie robiąc, mimo wszystko to było bardzo przyjemne.
Mój mąż, który chyba myślał, że śpię z powodu zamkniętych oczu, przytulił się do mnie, również chyba powoli zasypiając i pewnie byśmy nawet zasnęli, gdyby nie uderzenie pioruna sprawiający mnie w atak leku.
Przerażony aż podskoczyłem straszyć męża i kotkę, która nie wiedziała, co się dzieje.
- Miki wszystko w porządku? - Zmartwiony usiadł obok, przytulając mnie do siebie.
- Tak, przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - Przyznałem, trochę zakłopotany. Burzy bałem się od zawsze, ale po wojnie zacząłem bać się jeszcze bardziej, ten dźwięk przerażał mnie, a w głowie odtwarzała się wojna, już chyba nigdy o niej nie zapomnę.

<Pasterzyku?C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz