Zachwycony bliskością mojego męża, starałem się ze wszystkich chwil zachować ciszę, mimo że proste to nie było, tym razem jednak szło mi to znacznie lepiej a wszystko to z powodu naszego drugiego razu, w balii było mi znacznie trudniej zachować milczenie niż w sypialni, gdzie z powodu dziecka musiałem zachować ciszę jak dobrze, że w najgorszych momentach miałem usta męża, jego ramie lub nawet poduszkę, w której ukrywałem twarz, gdy zachwycony doszedłem wraz z mężem, zaciskając mocno paznokcie na jego ramionach.
- Jak się czujesz? - Sorey który zdjął poduszkę z mojej twarzy, spojrzał w moje oczy z widocznym rozbawieniem na twarzy.
- Fantastycznie - Przyznałem, ciężko przy tym oddychając.
- Wiesz, że twoje zarumienione policzki tak słodko wyglądając na tle twojej bladej twarzy? - Gdy zadał to pytanie, miałem wrażenie, że rumienię się jeszcze bardziej, chowając twarz w poduszce.
- Nie opowiadaj głupot - Wyszeptałem, zawstydzony nie chcąc, aby patrzył na mnie, gdy moją twarz wygląda tak niekorzystnie.
- Nie opowiadam głupot - Wyznał, zdejmując poduszkę z mojej twarzy. - Wyglądasz pięknie z rumieńcami, kocham twoją twarz, piękne oczy, policzki, włosy, kocham cię całego od góry do dołu - Gdy to mówił, uśmiech sam pojawił się na moich ustach. Boże jak na kocham tego człowieka.
- I ja ciebie kocham, kocham nad życie. Kocham te zielone oczy, blond włosy, brodę i jej brak, kocham cię takiego, jakim jesteś i takim, jakim sam czujesz się najlepiej. I chyba wiesz, że nikt tego nie zmieni? Jestem tylko twój na dobre i złe, aż do śmierci, a nawet dłużej - Wyznałem, patrząc mu prosto w oczy, nie ukrywają uczuć, którymi go obdarowałem..
Mój mąż nie był do końca pewien, czyżby kiedyś zrobił coś, co wywołało u niego tę niepewność? A może tylko mi się tak wydaje.
- Nie wierzysz mi?
- Ależ oczywiście, że wierzę, nie często jednak mi to mówisz - Wyznał, głaszcząc mój policzek.
- W takim razie zacznę robić to częściej - Obiecałem.
- Nie musisz - Przyznał.
- Nie muszę, ale chce - Pocałowałem jego usta, po chwili ziewając. - Dobranoc skarbie, śpij dobrze - Dodałem cicho, wtulając się w jego ciało, mając już dość dzisiejszego dnia, musiałem odpocząć on zresztą też.
- Dobranoc mój aniele - Tyle zdążyłem usłyszeć, nim całkowicie odpłynąłem do krainy snów.
Kolejny dzień rozpoczął się bardzo spokojnie, Merlin standardowo obudził nas z samego rana, pragnąc uwagi swoich rodziców, nie mając jednak ochoty jeszcze wstawać, położyłem syna z nami na łóżku, przytulając go do siebie, tym razem mały był grzeczny i dał tacie spać, samemu jeszcze na chwilę ucinając sobie drzemkę, z czego i ja skorzystałem, zamykając oczy, była wczesna godzina, dla tego nic nie stoi na przeszkodzie, aby z niej skorzystać.
Ponownie oczy otworzyłem dwie godziny później, słysząc ruchy na łóżku.
- Przepraszam, nie chciałem cię wybudzić ze snu, śpij jeszcze, nie ma po co wstawać - Mój mąż, dostrzegając moje przebudzenie się, ucałował mnie w czoło, uśmiechając się delikatnie.
- Nie chcę marnować już czasu na sen - Wyznałem, podnosząc się do siadu, rozprostowując swoje zastygłe przez sen kości, zerkając na synka, który wciąż spał to akurat było nieco dziwne, nigdy aż tyle nie spał.
Zmartwiony dotknąłem jego czoła, dostrzegając bijące od niego ciepło. Czyżby nasz syn miał gorączkę? Niepokojąc się o dziecko, wziąłem go na ręce, starając się go wybudzić, a gdy tylko to zrobiłem, maluch zaczął płakać. Myślałem, że z głodu, jednak kiedy nie chciał nic jeść, wciąż gorączkując i płacząc, zacząłem martwić się jeszcze bardziej.
- Sorey powinieneś iść po medyka, Merlin nie przestaje gorączkować, nie chce jeść ani pić do tego ma biegunkę, musi go obejrzeć medyk - Zmartwiony stanem zdrowotnym dziecka położyłem go do łóżeczka, gdy wreszcie za pomocą mojej mocy zasnął, pocąc się strasznie z powodu gorączki. Mój boże oby to nie było nic groźnego dla mojego małego skarba...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz