Mimo wszystko słyszałem rozmowę córki z tatą i szczerze muszę przyznać, nie podobało mi się to, jak ta kobieta traktuje naszą córkę to inteligentna i bardzo grzeczny dziewczynka i pewnie, gdyby ta kobieta nie traktowała jej w taki, a nie inny sposób, dziecko rozwijałoby pasję historyczną tak jak jej rodzice, a nawet jeśli nie czułaby się w tym dobrze to i tak chętniej uczęszczała, by do szkoły mając pewność, że nauczycielka by jej nie oceniała. I ona śmie twierdzić, że to ja jestem demonem co za babsko.
Podenerwowany zerknąłem na to, co robi mój mąż z córką, odczuwając jeszcze większą złość. No oczywiście, niech piją ziółka, w końcu przystojny medyk je polecił, ale kiedy ja proszę, żeby je pić, to zostaje zignorowany.
Poirytowany ścinałem w ręce mocno szklankę, która mi w niej pękła, a z ust wydobył się cichy syk bólu.
- Miki co się stało? - Słysząc głos męża, nie mogłem zareagować, zaciskając mocno usta, starając się wyciągnąć szkło wbite w moją dłoń.
Sorey nie słysząc, odpowiedzi podszedł bliżej, zerkając na moją dłoń.
- Boże co ty zrobiłeś - Od razu chciał chwycić moją dłoń, na co mu nie pozwoliłem, odsuwając się jeszcze bardziej.
- Nie dotykaj, sam sobie poradzę - Nie chcąc jego pomocy, powoli wyciągnąłem szkło z dłoni, lecząc skaleczenie, które powstało z powodu szkła.
- Mamo wszystko dobrze? - Misaki która podeszła bliżej chwyciła moją dłoń, szukając na niej śladów skaleczenia.
- Tak, nic mi nie jest, idź pobaw się z tatą - Poprosiłem, chcąc zostać sam w tej chwili, bardzo tego potrzebując, musiałem wziąć kilka głębokich wdechów, aby nie zrobić czegoś, czego później będę żałował i nie mam na myśli tu skrzywdzenia innych członków, mojej rodziny bardziej boje się tego, co mógłbym powiedzieć pod wpływem emocji.
- Mamo jesteś na mnie zła? - To pytanie bardzo mnie zaskoczyło, czemu miałbym być na nią zły? Przecież to kochane dziecko nic mi nie zrobiło, jest grzeczne i spokojne więc czemu mam się na nie denerwować.
- Na ciebie? Słońce, dlaczego mam się na ciebie złościć? - Zapytałem, zaskoczony zwracając całą swoją uwagę na naszej małej córeczce.
- Może dlatego, że pani z historii mnie nie lubi albo dlatego, że mam złe oceny z jej przedmiotu - Słysząc jej słowa, uśmiechnąłem się do niej ciepło, głaszcząc ją po włosach.
- Skarbie panią z historii się nie przejmuj, tatuś jutro na pewno z nią porozmawia, a teraz idź się bawić i niczym się nie przejmuj. I nie, nie jestem na ciebie za nic zły - Ucałowałem ją w czubek głowy, wyganiając do taty, niech się bawi i niczym nie przejmuje, jutro zostanie ze mną w domu i na pewno będzie czuła się lepiej niż gdyby miała iść do szkoły, gdzie ewidentnie nauczycielka jej nie lubi.
Misaki uśmiechnęła się do mnie ciepło, biegnąc do tatusia, pozwalając mi zostać samemu, dzięki czemu skupiłem się na tym, co robię, spokojnie kończąc obiad.
- Jesteście już głodni? - Zapytał, wychodząc z kuchni.
- Tak!! - Krzyknęła Misaki, wbiegając radośnie do kuchni, w tej samej chwili usłyszałem płacz naszego syna, który wybudził się ze snu, pora na leki i znów muszę spróbować go nakarmić, zdecydowanie za mało je i pije a w jego stanie chyba to nie za dobrze.
- Nałóż Misaki i sobie ja idę do Merlina - Zwróciłem się do męża, wchodząc po schodach do góry, idąc do dziecka, które uspokoiło się, dopiero gdy wziąłem je na ręce, przytulając do siebie. - Mój biedny maluszek, mama przy tobie jest - Wyszeptałem, sprawdzając jego czoło, postanawiając przebrać go w suche ubranka, zdejmując te przepocone, nim zabiorę małego do kuchni, gdzie może uda mi się go nakarmić i podać leki.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz