Jedno szybkie spojrzenie wystarczyło mi aby stwierdzić, że wcale nie jest lepiej, tak jak myślałem jeszcze wczoraj. Może jednak moje jedzenie jej zaszkodziło i przez noc jej się pogorszyło? Mógłbym iść po medyka, owszem, ale chyba lepiej będzie, jak od razu weźmiemy ją do szpitala. Powinniśmy od razu to zrobić, a nie słuchać jej „wszystko ze mną dobrze”... Cholera, aby tylko nic jej nie było.
– Yuki, podaj mamie proszę sakwę z pieniędzmi – poprosiłem syna, podchodząc do kobiety i bezceremonialnie biorąc ją na ręce. Najlepiej będzie, jak ją zabiorę od razu do szpitala, tak będzie najszybciej. – Przypilnuj rodzeństwo, Miki, idziesz ze mną– dodałem, idąc w stronę schodów. Mimo wszystko trochę od centrum mieszkamy, więc jeżeli znowu jej się pogorszy, mój mąż jej choć troszkę ulży w bólu.
– Gdzie ją pan zabiera? – zapytała Emma, trochę bardzo poddenerwowana.
– Do szpitala. Możesz iść z nami – odpowiedziałem, schodząc na dół. – Miki, okryj ją płaszczem.
Droga do szpitala długa nie była, pani Caitlyn ciężka też nie była, a mimo tego kiedy już położyłem ją tam na łóżku, moja prawa ręka strasznie mnie bolała. Chyba ją trochę nadwyrężyłem i teraz będzie bolała mnie przez resztę dnia będzie mi doskwierać i strasznie się trząść, ale najważniejsze, że już ją doniosłem i nie upuszczę, bo muszę przyznać, momentami miałem takie wrażenie. Medycy od razu zajęli się kobietą, a ja postanowiłem uregulować opłaty za jej pobyt tutaj. Pieniędzy w sakiewce przyniesionej przez Yuki'ego starczyło na kilka dni jej pobytu tutaj, dlatego najwyżej później doniosę więcej pieniędzy.
Wróciłem do męża i od razu przytuliłem się do niego, obserwując ludzi wokół. Wszyscy chorzy oraz odwiedzające ich osoby wpatrywały się w mojego męża z jakąś dziwną chciwością. Szpital pełen chorych ludzi jest zdecydowanie nie najlepszym miejscem dla aniołów, które potrafią uzdrawiać. Cud, że jeszcze nikt do niego nie podszedł i nie poprosił o użycie swoich mocy, chociaż to pewnie z mojego powodu. Kiedy zostałem wtrącony do lochu za pierwszym razem, król rozpowiedział na mój temat kilka dziwnych rzeczy, jak chociażby to, że służę złu i że napuściłem na miasto smoka. W to pierwsze ludzie nie za bardzo wierzyli, ale ci, którzy pamiętają atak smoka sprzed dziesięciu lat już nie patrzą na mnie jakoś bardzo ufnie. No i też nie jestem za bardzo lubiany przez sam fakt, że mam męża, a nie żonę. Na szczęście ci, których lubię i na których mi zależy się ode mnie nie odwrócili, i na tym tylko mi zależy. To nawet dobrze, że wzbudzam wśród nich trochę strachu, dzięki temu teraz mamy spokój. Nie będzie to trwało wiecznie, sądząc po tych szeptach i spojrzeniach.
– Wracaj do dzieci, zostanę tutaj do wieczora i dam ci znać, jak coś się stanie – wyszeptałem mu do ucha, gładząc go po ramieniu. Emma też na pewno będzie wolała zostać, dlatego ją przypilnuję.
– A może ja zostanę? Jeżeli będzie ją boleć... – zaczął równie cicho, ale zaraz go ucieszyłem.
– Ci ludzie pożrą cię żywcem. I nie pozwól Yuki'emu tutaj przyjść, jak się dowiedzą, że on też jest aniołem, nie odpuszczą mu – wyjaśniłem, obserwując zmagania lekarzy. Nie wyglądało to najlepiej i miałem naprawdę złe przeczucia, ale nie mówiłem ich na głos. Widziałem ból na twarzy Emmy, kiedy ta obserwowała, jak jej mama się męczy, i szczerze jej współczułem. Oczywiście będzie mogła z nami zostać tak długo, jak tylko będzie chciała i w razie czego zajmiemy się nią jak własną córką.
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz