piątek, 30 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem zachwycony z picia herbaty, i to jeszcze tak z samego rana. Zawsze albo na śniadanie, albo do śniadania, piłem kawę, która była najwspanialszym odkryciem ludzkości. Cudowny zapach i specyficzny, gorzkawy smak od razu mnie rozbudzały, a teraz będę cały dzień senny i bez życia... i jak ja w takim stanie pomogę Mikleo? No nie pomogę, a nie takie były moje plany. Tak, tak, wiem, że powinienem odpoczywać, no ale też niezdrowo tak cały czas leżeć, jak się troszkę poruszam, to mi się nic nie stanie. 
- Powiedział, że mam ją ograniczyć, a nie całkowicie odstawić – bąknąłem, z niechęcią biorąc pierwszy łyk. Lubiłem pić herbatę, owszem, ale teraz smakowała tak jakoś dziwnie. Jednak rano tylko kawa, nic innego. 
- A jak całkowicie odstawisz, to też ci może wyjść na dobre. Poza tym, sam uważam, że za dużo jej pijesz – odparł Mikleo, nim wyszedł z kuchni po naszego syna. 
Naburmuszyłem się delikatnie, no ale już nic nie mogłem zrobić. Zacząłem pić tę nieszczęsną herbatę czując, że już humor mi się trochę psuje. Nie miałem nawet za bardzo ochoty na jedzenie, jakoś tak te kanapki smakowały inaczej bez kawy. Coś tam skubnąłem, ale bez przekonania. Czemu Mikleo aż tak konsekwentnie trzyma się zaleceń lekarza? Powiedziałbym, że aż za konsekwentnie, przecież nic się nie stanie, jak będę pił kawę jedynie raz albo dwa dziennie. Poza tym, to nawet nie jest pewne, czy ta kawa faktycznie ma jakiś wpływ na moje zdrowie, to tylko podejrzenie, więc równie dobrze może nie mieć żadnego negatywnego wpływu. A jej brak na pewno ma, bo już mi jestem lekko poddenerwowany. 
- Dobrze, Misaki, zbieramy się – odezwałem się, kiedy młoda zjadła całe śniadanie, w przeciwieństwie do mnie. Nawet herbaty nie wypiłem do końca, a jedynie jedną czwartą, ale naprawdę nie miałem już na nic ochoty. Jak wrócę, to zrobię sobie kawę, i mam gdzieś zalecenia medyka. Dużo odpoczywam, zaczynam nawet jeść mięso, ale kawy mi nikt nie odbierze. 
- Ale ty nie zjadłeś – zauważyła trafnie Misaki, patrząc na mnie niepewnie. Jak wiele czasu jeszcze im wszystkim potrzeba, aby przestali się nade mną trząść? Naprawdę czuję się dobrze, raz się za bardzo zdenerwowałem i teraz będzie się to za mną tak ciągnąć. 
- Zjem jak wrócimy, bo teraz nie mamy czasu. Wy sobie poradzicie? – zapytałem Yuki’ego i Emmy, którzy jeszcze spokojnie sobie jedli. Cóż, oni się spieszyć nie musieli, szkoła Emmy znajdowała się znacznie bliżej niż szkoła Misaki, no a Yuki raczej nie ma ściśle określonej godziny, na którą musi się znaleźć u Serafinów na trening. 
- Pewnie – odpowiedział, uśmiechając się do mnie delikatnie, ale i jednocześnie też troszkę niepewnie. Chyba nadal czuł wstyd za tamte słowa, mimo przeprosin. 
Pospieszyłem troszkę córkę, by przypadkiem nie była spóźniona. Wyszliśmy niecałe pięć minut później, nawet nie żegnając się z Mikim, który dalej był na górze i uspokajał płaczącego Merlina. Pomogę mu jak wrócę, i jeszcze później będę musiał go zabrać na zakupy. Znaczy, to nie zakupy były moim priorytetem, chciałem załatwić jeszcze jedną rzecz, która męczyła moje sumienie. Wcale nie zapomniałem o siniakach na ciele Mikleo, które nadal było widać, kiedy przypadkiem podwinęły się jego rękawy, więc muszę się odpłacić jego oprawcy. I lepiej, aby Miki się nie dowiedział o tym, że chcę się za niego zemścić, bo pewnie mu się nie spodoba, a im mniej się on denerwuje, tym lepiej. 
Przed szkołą zauważyłem, że na moją księżniczkę czekał jakiś chłopczyk, a radość młodej na jego widok trochę mnie zaniepokoiła. Jak wcześniej bagatelizowałem taką damsko-męską przyjaźń, to zakończyła się ona związkiem, dlatego teraz powinienem być troszkę bardziej się jej wyglądać. Może i Misaki była jeszcze bardzo młoda i romanse jej nie w głowie, ale i tak się o nią odrobinkę bałem. Nie chciałbym, aby moja księżniczka przez kogoś cierpiała, a już zdecydowanie przez jakiegoś chłopaka. 
Wróciłem do domu i zobaczyłem, że w kuchni nadal panuje mały bałagan, czyli Mikleo nadal był na górze. Uznałem to za swoją szansę i nastawiłem wodę na kawę oraz zacząłem zmywać naczynia. 
- Czy ty robisz sobie kawę? – usłyszałem za sobą zdenerwowany glos Mikleo, kiedy zalałem kubek ze zmielonymi ziarnami kawy gorącą wodą. I ten zapach, jak ja się za nim stęskniłem, nie czułem go przez ponad dwa dni... 
- Tak. To moja pierwsza kawa tego dnia, i prawdopodobnie ostatnia, więc wszystko zgodnie z zaleceniami medyka. Ograniczam kawę – powiedziałem, dodając do kubka trochę miodu, a po wymieszaniu wziąłem pierwszy łyk. – Mmm, od razu chce się żyć – powiedziałem zadowolony, rozkoszując się smakiem. – Tak widziałem, że w sumie kończy nam się kilka produktów, może pójdziemy dzisiaj na wspólne zakupy? – zasugerowałem, uśmiechając się do niego delikatnie i kończąc jeść swoje kanapki. I one jakoś tak lepiej smakowały przy tej kawie... moi najbliżsi i kawa, to wszystko, czego do szczęścia potrzebowałem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz