środa, 21 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

Zagryzłem dolną wargę powstrzymując się od tego, by nie posunąć się za daleko. Co za mały diabeł, doskonale wiedział, że w każdej chwili może wrócić Yuki z Emmą, albo młoda może zejść na dół, a on i tak mnie kusi. Musiałem jednak wyjść z tej sytuacji z twarzą, nie mogłem w końcu utracić swojej męskiej dumy. Zawsze to ja dominowałem i będę dominować w każdym tego słowa znaczeniu, taka już moja natura, łatwo się nie dam. Faktycznie, Miki jest ode mnie mądrzejszy, ale ja także mam kilka asów w rękawie i zdarzają się u mnie te przebłyski inteligencji. Czasem aż ja sam byłem zaskoczony, na jak mądre pomysły wpadam. 
- Oczywiście, że daję ci fory. W końcu jestem dżentelmenem i czasem muszę ci po prostu odpuścić. Jestem miły dla mojej Owieczki – powiedziałem, niewzruszony wracając do rozpakowywania zakupów, chociaż przyznam, najchętniej wziąłbym go tutaj na tym blacie w tym momencie. 
- Grabisz sobie mocno – nie patrzyłem na niego, ale i tak wyczułem, że mruży swoje oczy, próbując wyglądać na groźnego. Właśnie, próbując, bo zamiast wyglądać groźnie, wygląda przesłodziutko, aż ma się ochotę go schrupać. Taka napuszona kicia. 
- Doprawdy? Bo coś mi się wydaje, że zanim sobie nagrabię, zdążysz sprawdzić, jak wytrzymałe są te nasze ramy – powiedziawszy to puściłem do niego oczko i wziąłem do rąk dwie butelki wina, by schować je w piwniczce.
 Zobaczyłem przy okazji minę Mikleo, który był oburzony i rozbawiony jednocześnie. Tego jeszcze nie wie, ale zasługuje na karę, za to delikatne podniecenie mnie. Oczywiście jest to mile widziane w takich normalnych warunkach, ale nie takich, kiedy dzieci mogą nas przyłapać. Do weekendu jeszcze dwa dni i normalnie jakichś takich błahostek już bym nie pamiętał, ale pod pewnymi względami jestem bardzo pamiętliwy i o karze dla niego nie zapomnę. Nawet lepiej, że się tego nie spodziewa, zaskoczę go trochę i pokażę, że zawsze wygrywam. Bo jak przegrywam, to jest to specjalnie, bo jak wcześniej mu powiedziałem, jestem dżentelmenem, zwłaszcza dla mojego słodziutkiego aniołka. 

***

Nim się zorientowaliśmy, nastał weekend, którego dzieciaki tak uporczywie wyczekiwały. Przez ten czas udało mi załatwić przeniesienie Misaki do nowej szkoły i już od poniedziałku będzie do niej uczęszczać. Ale zanim to nastąpi, czekała ją iście królewska impreza. Sądziłem z mężem, że będziemy musieli zaprowadzić dzieci do zamku, więc jakie było nasze zdziwienie, kiedy pod nasz dom podjechała królewska kareta. Ciocia Alisha jest naprawdę cudowna, malutka naprawdę poczuje się jak księżniczka. 
- A to za co? – zapytałem zaskoczony, kiedy po przywitaniu się z królową ta uderzyła mnie bezceremonialnie w głowę. 
- Za to, że mnie w ogóle nie odwiedzasz – odparła niezadowolona i podeszła do mojego męża, z którym także się czule przywitała. 
- Miki też cię nie odwiedzał, a jego nie uderzyłaś – zauważyłem niezadowolony z tego, że tylko mnie się dostało. Faktycznie, nie odwiedzałem jej, ale nie miałem kiedy, muszę się skupiać na rodzinie, małe dziecko potrzebuje uwagi obojga rodziców, a Miki jeszcze dodatkowo mojej pomocy w ogarnianiu domu. Czasem nie mam czasu dla męża, a co dopiero dla innych ludzi. 
- Bo on jest Serafinem i należy go traktować z szacunkiem – wyjaśniła i zaczęła witać się z naszymi pociechami. Na jej słowa zmarszczyłem brwi, a co z szacunkiem do mnie? I jeszcze to spojrzenie Mikleo, które sugerowało mi, że także mam go tak traktować, czego nie rozumiałem. Przecież traktowałem go z szacunkiem, a gdyby to ode mnie zależało, to nosiłbym go na rękach, ale przecież mi się nie da. Są takie dni, że nie mogę go w niczym wyręczać, bo on koniecznie musi mi pomóc. Dobrze, że ostatnio troszkę daje mi się rozpieszczać, ponieważ lubię to zrobić. Lubię widzieć uśmiech na jego twarzy, to jest najpiękniejszy widok, jaki tylko istnieje.
Po piętnastu minutach był już spokój. Zostaliśmy tylko ja, Miki i Coco, która aktualnie rozciągnęła się jak długa na kanapie, w końcu nie musząc martwić się o Cosmo, który zawsze musiał ją zaczepiać. Teraz pieski także pojechały z dziećmi, ale to lepiej dla nas, dzięki temu mieliśmy jeszcze więcej prywatności. No chyba, że w środku nocy znowu ktoś do nas próbuje się włamać, wtedy jednak lepiej mieć w domu psa, który nas ostrzeże... 
- Słyszysz to? – spytałem się męża, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. 
- Nie? – odpowiedział niepewnie marszcząc brwi, chyba nie za bardzo rozumiejąc, co mam na myśli. 
- No właśnie. Cisza, w końcu – przymknąłem oczy, biorąc głęboki wdech i wydech. Naprawdę dawno ten dom nie był aż tak pusty. Nigdy nie sądziłem, że aż tak zatęsknię za ciszą. – Masz ochotę na jakąś kolację, czy może zacząć ci przygotowywać kąpiel? – spytałem, otwierając oczy, ponieważ musiałem skupić się na swoich celach. Najpierw chciałem ładnie rozpieścić męża, czy to kolacją, przygotowaniem kąpieli albo obiema tymi rzeczami na raz, by później rozpieścić go w sypialni, ale to akurat dopiero po małej karze. 

<Aniele? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz