Czułem wyrzuty sumienia z powodu tego, że powiedziałem mu o tym, co takiego znalazłem w domu nauczycielki. Jestem głupi, przecież go znam i powinienem się domyślić, jak bardzo to na niego wpłynie. Teraz już na pewno nie będę mógł go zostawić samego w domu, skoro już teraz przy mnie potrafi zrobić sobie krzywdę. Następnym razem będę już trzymał gębę na kłódkę i nic mu nie będę mówił, albo przynajmniej nic takiego co sprawi, że będzie się później samookaleczał.
– A ty mu nie wierzysz – stwierdziłem prosty fakt, gładząc jego chłodne policzki. Mogłem tego się także domyślić, czemu ten pasożyt miałby nam mówić prawdę? Musi być jednak coś, co sprawi, że będzie z nami rozmawiał. – Połóż się, słońce, ja zajmę się resztą – odparłem, całując go w czubek nosa.
Ja już trochę wypocząłem, więc mogę za niego dokończyć sprzątanie i dać dzieciom ostatnią porcję ziół, a on zdecydowanie potrzebował odpoczynku. Być może to naprawdę jest jedno wielkie nieporozumienie i demon, chociaż jeden raz mówi prawdę... Lepiej, aby mój Miki wierzył w coś takiego niż w to, że kogoś skrzywdził. Nawet jeśli coś stało się tej kobiecie, to nie była jego wina, a wina tego cholernego pasożyta, więc tak czy siak nie powinien siebie obwiniać. A na pewno już ja nie widzę w tym żadnej jego winy. Na następny raz dopilnuję, by Miki mi się w nocy nie wymknął, nawet jeżeli będę musiał zrobić mu krzywdę. Na noc będę go zamykał w sobie. Wiem, że tego nie cierpi, ja także nie przepadam za tą opcją, ale jak raz na jakiś przeżyje. Nie będzie miał za bardzo innego wyjścia.
– Nie chcę – bąknął, i w tym samym momencie do naszych uszu dotarł płacz naszego synka.
– Najwidoczniej ktoś tam potrzebuje swojej ukochanej mamusi. Zajmij się nim, zaraz do was dołączę – powiedziałem z delikatnym uśmiechem, chcąc go jakkolwiek podnieść na duchu, ale chyba nie za bardzo mi się to udało, sądząc po jego minie. Może Merlin zdziała jakieś cuda. Yuki pomógł wyjść Mikiemu z niejednego dołka, kiedy ja zawodziłem, więc teraz pora na to, aby nasz najmłodszy syn naprawił to, co ja spieprzyłem.
Mikleo pokiwał głową i posłusznie poszedł na górę, a ja skończyłem sprzątać kuchnie. Muszę zrobić coś, co sprawi, że trochę się rozchmurzy, tylko nie za bardzo mam pojęcie, co. Tu już nie pomoże zwykła gorąca czekolada czy gorąca kąpiel z winem. Odkrycie prawdy też może mu humoru nie polepszyć, a jedynie go bardziej zdołować, jeżeli to, o czym oboje myślimy, jest prawdą. Zawsze może być także tak, że demon ją tylko trochę nastraszył i przez to uciekła z domu, nikomu nie mówiąc... Ciała w końcu nigdzie nie znalazłem, więc trzeba zakładać to, że ona nadal żyje, tylko jest w ciężkim szoku... Nie ma jednak co gdybać, bo smoki na to na pewno nie pójdzie. Albo zapominamy o całej sprawie, albo próbujemy dowiedzieć się prawdy, a jako że Miki na pewno o tym nie zapomni... obym tylko tego nie pożałował.
Ogarnąłem cały dół, zaniosłem jeszcze chorym dzieciom zioła, przeczytałem młodej bajkę na dobranoc i dopiero wtedy poszedłem do Mikleo. Mój mąż nie spał, a leżał na naszym łóżku wraz z śpiącym synkiem. Byłby nawet całkiem uroczy, gdyby nie to, że zajmował większość materaca, przez co dla mnie w ogóle już miejsca nie było.
– I jak się czujesz? – spytałem cicho, siadając obok mojego zamyślonego męża.
– Prawdopodobnie zabiłem człowieka, jak mogę się z tym czuć? – odpowiedział, patrząc pustym wzrokiem na naszego syna. Czułem, że znowu powoli go traciłem... Naprawdę nie chciałbym trzeci raz przechodzić przez to samo i znowu za wszelka cenę walczyć o to, by na jego twarzy pojawił się choć mikroskopijny uśmiech.
– Może dasz mi z nim porozmawiać? – zaproponowałem, gładząc jego włosy, mając na myśli rozmowę twarzą w twarz, a wiem, że to możliwe, bo Miki przecież nie raz oddawał mu kontrolę, by z kimś zawalczył, i zaraz później znowu ją odzyskiwał. Nie chciałem tego robić, ponieważ szczerze nienawidziłem tego gada, ale jak chcę, potrafię być bardzo przekonujący.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz