wtorek, 6 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Muszę przyznać, takiego zakończenia dnia się nie spodziewałem. Nie licząc tego feralnego poranka, który miał bardzo duży wpływ na mój humor, reszta dnia nie była jakie specjalnie zła. Każde z moich dzieci widziało, że nie jestem w nastroju na jakiekolwiek podchody z ich strony i bardzo ładnie się mnie słuchały. Nawet Merlin, który bez mamy był bardzo markotny, jakoś tak dzisiaj mnie nie denerwował już więcej. Przez większość dnia był w salonie, który był zabezpieczony tak jak wtedy, kiedy Misaki była mała, więc tam nic złego mu się stać nie mogło. Ścianie także, bo jak on i Misaki razem się bawili i rysowali, to miałem ich na oku, jedna zniszczona ściana mi wystarczy. Tylko kiedy chciał jeść, spać czy też trzeba było zmienić mu pieluszkę, zaczął gaworzyć głośniej, bym go usłyszał i zwrócił na niego uwagę. Po takim jego zachowaniu już wiedziałem, że on doskonale wiedział, że robi mi na złość, tylko teraz nie ma za bardzo kto go pogłaskać po główce i zbagatelizować wszystkie jego małe występki. 
Już otworzyłem usta, by odpowiedzieć na jego pytanie, ale w tym samym momencie obudził się Merlin z głośnym płaczem. I tyle by było, jeżeli chodzi o romantyczną i przyjemną atmosferę. Dobrze, że wcześniej się nie obudził, bo wtedy już chyba bym zwariował, chociaż jak na moje i tak młody za wcześnie nam przerwał. Ja także chciałem odwdzięczyć się Mikleo za tak przyjemne zakończenie dnia, ale raczej nie będzie mi to dane.
– On ma chyba jakiś szósty zmysł i zaczyna płakać, kiedy tylko zaczynamy przyjemnie spędzać czas – bąknąłem, naciągając spodnie i obserwując, jak mój mąż podchodzi do dziecka i bierze je na ręce. 
– Daj spokój, po prostu jest to troszkę bardziej żywe i niesforne dziecko. Nie każdy niemowlak jest taki sam. Misaki była grzeczna, a Merlin jest bardziej przebojowy – odparł, niuniając malca. 
– Tak, bardzo przebojowy, przebojowo zniszczył ścianę i skopał mnie z łóżka – wymamrotałem, wstając z materaca i podchodząc do moich ukochanych istotek i przytuliłem się do pleców mojego męża. Mogłem narzekać na to małe zło wcielone ile chciałem, ale i tak go kochałem i oddałbym za niego swoje życie, jeśli byłaby taka potrzeba. Szkoda tylko, że tego nie docenia i kopie moje żebra, kiedy najmniej się tego spodziewam. 
– No już, Merlinek już wie, że zrobił źle, prawda, moje słońce? I zdecydowanie przesadzasz z tą ścianą, przez już jest zamalowana i ładnie wygląda. 
– Przyjrzyj się bliżej, on nie rysował po ścianie, on w niej rył tymi kredkami – pocałowałem go w policzek i odsunąłem się od niego, by pójść do łazienki i przebrać się w piżamę, bo na więcej już teraz raczej liczyć nie mogę. – I swoje zdanie z rana podtrzymuję, Merlin śpi od tej pory albo w łóżeczku, albo pomiędzy tobą i łóżeczkiem. Moim żebrom ten jeden raz wystarczy. 

Minęło kilka dni i pani Caitlyn po namowach moich, męża oraz Yuki'ego w końcu zgodziła się z nami zamieszkać. Musieliśmy więc wysprzątać naszą sypialnię oraz pokój Yuki'ego, w którym będzie spała Emma. Przez moment nawet zastanawiałem się, czy wstawić do jego pokoju materac, na którym będzie spał, ale uznałem to za bezcelowe. Tak samo jak my w ich wieku, teraz będą spać razem, więc przynajmniej oszczędzę sobie troszkę plecy. I jak już się trochę namęczyłem z Mikim, by przenieść łóżeczko Merlina na dół, to mi wystarczy. 
Byłem na ten dzień już trochę zmęczony, a że jeszcze jutro musiałem wstać nieco wcześniej, by zajrzeć do zamku po konia, dlatego chciałem już iść spać do swojego łóżeczka, wtulony w ciało mojego męża, co ostatnio nawet nam się zdarzało, dzięki temu, że młody spał z innej strony. To było raptem tylko kilka dni, a już zaczynałem mieć wrażenie, że jakoś tak byłem mniej spięty i lepiej się wysypiałem. 
– Czemu on leży na środku? – zapytałem, kiedy wszedłem do pokoju i zastałem naszego syna rozwalonego i przeszczęśliwego na środku naszego łóżka. To było takie małe dziecko, a zajmowało tak strasznie dużo miejsca, i jak cudem to ja nie mam pojęcia. 
– Musi gdzieś spać. A z boku go nie położę, bo jeszcze spadnie – wyjaśnił Mikleo, kładąc się na materacu obok i przytulając dziecko do siebie.
Mógłbym powiedzieć, by zaniósł go na dół do jego łóżeczka, no ale doskonale wiedziałem, że to nic nie da i Merlin zaraz się obudzi. Kurde, że ja o tym nie wcześniej nie pomyślałem... To dlatego nasz syn jest teraz taki szczęśliwy. Wiedział, że niezależnie od tego co zrobię, to on jest na wygranej pozycji. Tę rundę udało mu się wygrać, ale ja się jeszcze nie poddam. A na razie wybieram bolące plecy niż skopanie mnie z łóżka. I tak lepsza kanapa od fotela, na którym będę spał od jutra. 
– Położę się na dole, by was rano nie obudzić, jak będę wychodził – powiedziałem, uśmiechając się delikatnie do Mikleo i wychodząc z pokoju. Nie chciałem mu powiedzieć, z jakiego naprawdę powodu chcę spać na dole, bo mnie wyśmieje, Miki bardziej niż po mojej stronie jest po stronie Merlina. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz