Mój mąż wraz z naszym synem poszli po Misaki, zostawiając mnie w domu z Coco i Cosmo, kotka grzecznie leżała na krześle, obserwując co robię, a psiak biegający pomiędzy moimi nogami, świetnie się przy tym bawiąc. Przyznam, troszeczkę mi przeszkadzał, jednak nawet to nie było w stanie odciągnąć mnie od gotowania, skończę i odpocznę, a na razie muszę skończyć obiad, nim mój mąż wróci z dziećmi.
- Mamo już jesteśmy - Zawołała radośnie Misaki, wbiegając do kuchni.
- Dzień dobry skarbie jak ci minął dzień w szkole? - Od razu musiałem zapytać, ciekaw tego, jak jej się podoba w nowej szkole, w końcu chodzi tam kilka dni i pewnie już jakąś opinię na temat jej ma.
- Super, poznałam chłopca, z którym się zakolegowałam, siedzimy razem w ławce I spędzamy przerwy - Zawołała, uśmiechając się pełna radości, no i takiej jej nam brakowało, w tamtej szkole taka nie była, najwyraźniej nowa szkoła dobrze jej zrobiła, oby tylko to, co stało się tam, nie powtórzyło się tutaj, bo tym razem może się to skończyć naprawdę źle.
- O proszę, a jak chłopiec się nazywa? - Dopytałem z ciekawości, stawiając talerz z jedzeniem przed dziewczynką, podając jej sztućce.
- Nazywa się Ruki - Odpowiedziała, rozanielona co przyznam, lekko mnie rozbawiło, Misaki rzadko łapała z kimś kontakt po tak szybkim czasie, potrzebując go dużo tak jak i ja a tu proszę, taka odmiana od razu ciepłej na sercu się robi, gdy twoje dziecko jest szczęśliwe.
- Bardzo ładne imie - Przyznałem, całując córkę w czoło. - A teraz jedz, na pewno musisz być głodna - Dodałem, na co kiwnęła głową, bez gadania zabierając się do jedzenia.
- Mama a ja? - Merlin, który nie mógł się już doczekać, przybiegł do mnie, chwytając mnie za spodnie.
- Ty też dostaniesz skarbie - Zapewniłem go, nakładając mu jedzonko na talerz, stawiając na stole, chłopca sadzając na krześle. - A ty mój mężu też zjesz? - Tym razem zwróciłem się do męża, chcąc i jemy nałożyć obiad, póki był jeszcze ciepły.
- Zjem i sam sobie nałożę - Odparł, zatrzymując mnie w pół drogi, nie pozwalając mi nałożyć sobie obiadu. - A ty idź się połóż - Dodał, całując mnie w policzek.
- Nie chce się kłaść - Burknąłem, naprawdę nie chcąc marnować czasu na odpoczynek, było mnóstwo innych rzeczy do zrobienia, a ja miałem iść leżeć? Jeśli jest zmęczony, niech sam nie położy, ja osobiście nie narzekam, mimo że troszeczkę cierpię, to jestem w stanie to przeżyć.
Mój mąż po mojej odpowiedzi przyglądał mi się kilka chwil, nim przerzucił mnie przez ramie, zanosząc do sypialni, nie reagując na mój sprzeciw. To było naprawdę nie fer, miał przewagę i to sporą przewagę, którą wykorzystywał, nie słuchając mojego sprzeciwu.
- Sorey - Burknąłem, niezadowolony poprawiając się na łóżku, doskonale wiedząc, że i tak wstać mi nie pozwoli.
- Tak mam na imię - Uśmiechnął się, całując mnie w czoło. - Kocham cię - Wyszeptał, wychodząc z pokoju, pozostawiając mnie w nim samego. No nic, skoro już mam leżeć to poleżę mam towarzystwo kota i szczeniaka czego więcej by mi było trzeba?
Wzdychając ciężko, wtuliłem się w poduszkę, próbując zasnąć, co nie do końca mi wychodziło, czas płynął, a ja wciąż nie mogłem zasnąć.
- Mamo? - Słysząc głos mojego syna, odwróciłem głowę w jego stronę, podnosząc się do siadu, uśmiechając do nich ciepło.
- Coś się stało? - Zapytałem, zapraszając ich gestem ręki na łóżko.
- Chcieliśmy z tobą porozmawiać - Zaczął, siadając z Emmą na łóżku, zerkając na siebie, dłuższy czas nic nie mówiąc.
- Co się dzieje? - Dopytałem, zmartwiony ich spojrzeniami, coś się dzieje i to widać było już od kilku dni, może teraz wreszcie powiedzą, co się dzieje.
- Chcemy z Emmą wyruszyć w podróż we dwoje - Gdy to usłyszałem, szczerze troszeczkę się zmartwiłem, to dwoje młodych nastolatków i chyba nie powinni sam wyruszać w podróż bez opieki starszych.
- Słucham? - Zaskoczony zacząłem rozmawiać z dzieciakami, starając się zrozumieć, dlaczego tego właśnie chcą, jednocześnie starając się ich od tego odwołać, niestety mój syn miał bardzo silne argumentów, ja w ich wieku również opuściłem dom rodzinny. No i co ja mam teraz z tym zrobić?
- Mówiłeś o tym tacie? - Spytałem, chcąc dowiedzieć się, czy aby mój mąż już o tym wie.
- Nie, jeszcze nie, możesz na razie nie mówić tacie? - Zapytałem.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, tato powinien o tym wiedzieć - Wyznałem zmartwiony.
- Powinien, ale nie wiemy jak mu o tym powiedzieć - Wyjaśnił chłopiec, bawiąc się swoimi palcami.
- Może ja z nim porozmawiam? - Zaproponowałem.
Mój syn mimo widocznej niepewności kiwnął głową, dziękując mi za rozmowę, opuszczając moją sypialnie, wymijając Soreya, który właśnie wszedł do pokoju z deserem, kochany on zawsze wie jak mnie rozpieszczać.
- Przyniosłem ci słodkości - Odezwał się, stawiając go na szafce nocnej. - Co chciał Yuki? - Od razu zmienił temat zaciekawiony obecnością syna i Emmy w naszej sypialni.
- A nic tak chcieli porozmawiać - Troszeczkę skłamałem, jednakże nie wiedziałem jak ugryźć ten temat, aby dowiedzieć się co myśli nim mój mąż. - Wiesz, tak się zastanawiam, gdyby nasze dzieci chciały wyruszyć w podróż, w bardzo długą podróż bez nas rodziców jak byś to przyjął? - Spytałem, starając się jeszcze nie wydać chłopca, najpierw dowie się co i jak a później zobaczymy co dalej.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz