piątek, 9 września 2022

Od Soreya CD Mikleo

Oczywiście, że Mikleo się o nich martwił, już raz próbowali zrobić coś głupiego z powodu rozdzielenia, ale wtedy byli znacznie młodsi i mniej rozgarnięci. Dzisiaj są zdecydowanie bardziej mądrzejsi, ale wiadomo, emocje też wiele robią. Z drugiej strony uważałem, że dziewczynka potrzebowała także czasu dla siebie. Właśnie zginęła najważniejsza osoba w jej życiu i jedyna rodzina, to jasne, że potrzebuje czasu dla siebie.
- Mogę spróbować z nią porozmawiać. A ty porozmawiaj z Yukim, by w razie jej jakiś dziwnych pomysłów dał nam znać – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego lekko. To będą trudne rozmowy, ale jakoś damy sobie radę.
- Dobrze. Może przygotuję wam gorącej herbaty? Może być troszkę zmarznięta – odparł, jak zwykle chcąc zaopiekować się wszystkimi naraz.
- Najpierw daj mi z nią porozmawiać – ucałowałem go w czubek głowy. – Zaopiekuj się Misaki, widziałem, że chodzi troszkę przybita.
Nie sądziłem, że uda mi się porozmawiać z Emmą. Byłem całkiem przekonany, że albo już zamknęła się w pokoju, albo zwyczajnie nie pozwoli mi do niego wejść. A zamiast tego, kiedy zapukałem do drzwi pokoju jej i Yuki’ego, usłyszałem jej cichutkie „proszę”. Dobrze, Sorey, teraz tylko tego nie zepsuj, bo inaczej skrzywdzę ją jeszcze bardziej. Nie byłem najlepszy w takich ważnych rozmowach, to Mikleo zawsze zajmował się takimi rzeczami, bo był bardzo mądry i potrafił dobrze dobrać słowa. Ja, zamiast uspokoić wtedy Misaki, pewnie sprawiłbym, że poczułaby się jeszcze gorzej. No ale to nie była mała Misaki, która niewiele rozumiała, a prawie dorosła kobieta, to też będzie zupełnie inny typ rozmowy.
Ostrożnie wszedłem do pokoju, a następnie usiadłem na łóżku obok niej i delikatnie objąłem ją ramieniem. Przez moment siedzieliśmy tak w zupełnej ciszy, co mi absolutnie nie przeszkadzało. Jak na razie mnie nie odtrącała ani nic z tych rzeczy, co było dla mnie bardzo dobrym znakiem. Od czasu śmierci jej mamy nie pozwoliła nikomu znaleźć się tak blisko, poza Yukim oczywiście. Mam nadzieję, że mój syn ma dużo cierpliwości, ponieważ w tej sytuacji będzie ona niezwykle potrzebna.
- Mówiła coś panu przed śmiercią? – spytała cichutko po bardzo długim czasie, cały czas wpatrując się tępo w okno.
- Że mamy się tobą opiekować, i że bardzo cię kocha – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, przyglądając jej się z uwagą.
- Mnie też to mówiła. Ale gdyby mnie kochała, chciałaby, bym była przy niej w tym ostatnim dniu – czyli to ją gryzło… tak jak i ja obwiniała się o to, że nie była przy niej w tych ostatnich godzinach.
- Widziałaś, jak bardzo choroba ją zmieniała i z dnia na dzień wyglądała coraz to gorzej. Nie chciała, abyś zapamiętała ją taką wycieńczoną. Zrobiła to, ponieważ cię bardzo, ale to bardzo kochała. Nigdy  tym nie zapominaj – wyjaśniłem, poprawiając jej włosy. – Wszyscy jesteśmy tutaj dla ciebie, więc jakbyś czego potrzebowała, daj nam znać.
- Zajmuje się pan mną tylko dlatego, że moja mama cię o to poprosiła?
- Między innymi tak, ale robię to także dlatego, że jesteś częścią naszej rodziny. Zrobiłbym to nawet wtedy, gdyby w ogóle o tym nie wspomniała – odpowiedziałem, uśmiechając się do niej delikatnie. – Wiem, że w tym momencie jedzenie i picie nie są dla ciebie najważniejsze, ale przyniosę ci coś lekkiego do jedzenia, byś miała jak zregenerować siły. Zjesz tyle, ile uważasz za słuszne – dodałem, wstając z łóżka. Skoro już z nią nawiązałem kontakt najwyższa pora, by coś zjadła, jestem zaskoczony, że jeszcze trzyma się na nogach. I mam nadzieję, że nie powiedziałem jej niczego głupiego, nie chciałbym by przez moje słowa zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. I też mam nadzieję, że Miki ogarnia naszą gromadę na dole. Zaraz mu we wszystkim pomogę, tylko zaniosę Emmie jakąś owsiankę, by zjadła jej chociaż troszeczkę. Drobnymi kroczkami uda nam się z tego wyjść.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz