Nie do końca zrozumiałem wypowiedziane przez niego słowa, w czym on miałby mi niby przeszkadzać? No tak właściwie to w niczym, ja sam wręcz wolałbym, aby był tu ze mną, pijąc wino, które tak bardzo lubiłem, w duchu ciesząc się, że Merlin poszedł już spać, dając nam troszeczkę spokoju, którego naprawdę potrzebowaliśmy.
- Odstresuje się zdecydowanie bardziej, gdy mój mąż będzie tu ze mną - Przyznałem, naprawdę chcąc mieć go przy sobie w ciepłej wodzie, móc jednocześnie przytulić się do jego ciała zapominając o wszystkich trudach życia codziennego.
- Myślę, że lepiej wypoczniesz beze mnie -
- A ja muszę, że za dużo myślisz mój drogi, dla tego zapraszam cię tu do mnie, jednak zanim to zrobisz, idź po jeszcze jedną lampkę - Zapewniłem go do siebie, odwracając w jego kierunku głowę. - No już szybciutko - Dodałem, zauważając, iż nadal stoi, zamiast iść po lampkę i dołączyć do mnie, a woda stygnie, jak sam zresztą to dostrzegł.
Sorey w końcu kiwnął twierdząco głową, wychodząc z łazienki na kilka chwil, wracając z lampką, o którą go prosiłem, stawiając ją na miejscu temu przeznaczonym, stając przede mną, nie robiąc nic więcej, a przecież miał się rozebrać i wejść do mnie, na co więc czeka?
- No i na co szanowny pan w tej chwili czeka? Bardzo proszę się rozebrać i do mnie tu dołączyć - Poprosiłem, naprawdę nie pojmując, dlaczego przedłuża to wszystko w taki, a nie inny sposób.
Sorey kiwnął głową, w końcu zdejmując swoje ubrani, a dając mi okazje przyjrzenia się mu uważnie, lubiąc mu się tak po prostu przyglądać, czekając aż wejdzie do balii, mogąc przytulić się do jego osoby, ciesząc się ze wspólnie pędzonego czasu. Mogąc zażyć relaksacyjnej kąpieli z mężem, napić się wina, który jak zawsze odrobinę mną pokonało. Tak niewiele mi było trzeba, bym troszeczkę się upił.
- Miki czy ty się wstawiłeś jednym winem? - Rozbawiony Sorey wycierał porządnie moje ciało, przyglądając mi się uważnie z nieukrytym rozbawieniem.
- Ja? Nie, no może odrobinkę - Przyznałem, uśmiechając się do męża, czując szybko bijące serce i ten przyjemny szum w głowie.
- Och aniele, jesteś naprawdę niemożliwy - Zaśmiał się cicho, całując mnie w czoło, ubierając mnie jak małe dziecko, specjalnie drażniąc najwrażliwsze części mojego ciała.
- Sorey - Wyszeptałem, odczuwając przyjemne dreszcze całego mojego ciała.
- Coś nie tak? - Zapytał, uśmiechając się do mnie, zadziornie zbliżając się do moich ust, kładąc dłonie na moich pośladkach.
- Nie, wszystko w porządku - Odpowiedziałem, patrząc z łagodnym uśmiechem na jego osobę.
- Mam przestać? - Zapytałem, dłonią nie przestając drażnić mojej skóry.
- Nie, nie przestawaj - Poprosiłem, pozwalając mu dotykać mojego ciała, dając się odrobinkę wciągnąć w jego zabawę, biorąc głęboki wdech, zamykając na chwile swoje oczy, czując jego dłonie na moich udach, kucając przede mną ustami, dotykając moich ud, wywołując przyjemne dreszcze mojego ciała.
Uginając nogi pod wpływem emocji, zaciskając wargi, nie chcąc wydać niepotrzebnego hałasu.
- Sorey nie ustane - Wydukałem, czując odmawiające mi posłuszeństwa nogi.
Mój mąż, słysząc moje słowa, wziął mnie na ręce, zanosząc do pokoju, kładąc delikatnie na łóżku, całując moje usta, kładąc się obok mnie, nie kończąc tego, co rozpoczął wcześniej.
- Jesteś naprawdę okrutny - Wydukałem, starając się uspokoić oddech, chcąc więcej pieszczot od męża, siadając okrakiem na jego biodrach. - Nie można mnie tak ignorować - Wyszeptałem, patrząc na męża z uśmiechem na ustach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz