czwartek, 5 stycznia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie potrzebował wiele czasu, by zgubić pościg, który składał się z dwóch głupich aniołów, więc specjalnie trudne to to nie było. Trochę uszkodził przy tym swoje tymczasowe naczynie, ale nie przejmował się tym. Nie odczuwał bólu, jaki prawdopodobnie czułby ten człowiek, a obrażenia, jakie mu zadał, nie przeszkadzały mu w chodzeniu. Noga tylko jakoś tak dziwnie wykrzywiona była, ale to nic takiego. I tak chciał zabić tego człowieka. Ale najpierw powinien się posilić. 
Skierował się do swojej kryjówki, gdzie ukrył swoje ciało. Musiał się upewnić, że nie jest jeszcze za późno, nie chciałby w końcu skończyć w tym miernym, obskurnym ciele. Nie wyobrażał sobie gorszej kary, niż utknięcie w ciele dawnego pasterza. 
Zdjął pieczęcie, które chroniły jego prawdziwe ciało i uważnie przyjrzał się swoim obrażeniom. Jeżeli niedługo się nie posili, nie będzie miał do czego wracać... A wyrzuty sumienia, jakie targały tym człowiekiem, nie były wystarczające. Kiedy go wyczuł wśród innych ludzi myślał, że natrafił na żyłę złota, był pewien, że gdyby nie on, ten człowiek sam by się wykończył. Tyle jedzenia miało się zmarnować...? On tylko wykorzystał sytuację. A później pojawił się ten głupi anioł i wszystko zniszczył. Teraz też za nim przyjdzie, to tylko kwestia czasu, bo przecież nie może go zostawić. Tego chyba najbardziej nie potrafił zrozumieć. Miał dostęp do wspomnień tego człowieka, widział, jak bardzo krzywdził tego anioła, i to niejednokrotnie, a ten pomimo tego wybacza mu i do niego wraca. Jak taki bumerang... Najwidoczniej oboje są tak samo głupi i siebie warci. 
– Nie wierć się tak, nic ci to nie da – powiedział lekko zirytowany, kiedy wyczuł, jak właściciel ciała zaczyna rozbijać się o klatkę. On też tak próbował i to było bezcelowe. Znaczy, w końcu by mu się to udało, owszem, ale trochę czasu by mu to zajęło. Temu również by się to udało, gdyby miał wystarczająco dużo czasu. Ale nie miał, a przynajmniej tak to zaplanuje. – Powinienem podziękować twojemu kochanemu mężowi. Stworzył naprawdę solidną klatkę. Szkoda tylko, że tak łatwo się z niej wydostać, kiedy jest się pasażerem na gapę u jakiegoś anioła – dodał, skupiając się na ponownym schowaniu ciała. Wyczuwał, że anioł już się tu zbliżał, więc musiał się spieszyć. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za jakąś godzinę wróci do swojego ciała, a u jego stóp będą dwa ciała. Jedno należeć będzie do głupiego człowieka, a drugie do irytującego anioła, dzień nie mógłby się skończyć lepiej. 
– No wreszcie. Trochę się rozleniwiliście, od kiedy ostatni raz miałem z wami doczynienia – odezwał się, wyczuwając za sobą postać tego beznadziejnego anioła. 
– Sorey, wiem, że tam jesteś. Musisz walczyć – na jego słowa parsknął śmiechem. Uroczo, że miał nadzieję... Może to go zaboli jeszcze bardziej. 
– Wiesz, gdzie w tej chwili jest twój mąż? W więzieniu, jakie dla mnie stworzyłeś i desperacko próbuje się z niego wydostać. Drapie paznokciami tak mocno w drzwi, że te aż mu krwawią. A ból, tam w środku, jest tak samo bolesny, jak ten tutaj – wyjaśnił, szczerząc zęby do anioła. 
– Nie pozwolę ci go skrzywdzić – a ten idiota dalej swoje... 
– Nie skrzywdzę go, on sam siebie skrzywdzi. Przez to, co ci zrobi – powiedziawszy to rzucił się na Serafina z pięściami pilnując, by uderzać tam, gdzie zaboli najmocniej. I będzie najgorzej wyglądać. 
Anioł mimo wszystko się bronił, więc ich szarpanina trochę trwała, ale bardzo szybko sprowadził go do parteru. Był silniejszy i nie czuł bólu, jaki powodowały jego paznokcie i drobne dłonie. Zmasakrował mu twarz, a po tym kopał go w żebra tak mocno, że w końcu zaczęły się łamać pod wpływem siły. Dźwięk łamanej kości był naprawdę cudownym dźwiękiem... Szkoda, że kości w ciele jest tak mało. 
– Ależ nie zamykaj jeszcze oczu. Chciałeś chyba zobaczyć się z mężem, prawda? – odezwał się po raz ostatni, kiedy anioł leżał jak bez życia na podłodze, w małej kałuży krwi. Jedyną oznaką życia była klatka piersiowa ledwo się unosząca i mrugające oczy. Cudowny widok. Szkoda, że już musiał oddać kontrolę... Doskonale wiedział, że bardziej bolesny będzie widok umierającego męża niż już martwego. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz