Nie chciałem za bardzo iść spać, wolałem iść za Mikim, upewnić się, że wszystko z nim w porządku i może co najwyżej trochę mu pomóc. Nie mogę dla niego wiele zrobić, ale powinienem zrobić cokolwiek, by mu wynagrodzić te wszystkie krzywdy, jakie mu wyrządziłem, kiedy demon rządził moim ciałem, ale Mikleo nie pozwolił mi na to, usypiając mnie resztką swojej mocy, którą notabene powinien trzymać dla siebie, nie dla mnie. Ostatnim, o czym pomyślałem, to to, że porozmawia z nim na ten temat, jak się obudzę i jak on wróci. Za bardzo się o mnie martwił i za bardzo dbał o mnie niż o siebie, a tak być nie powinno.
Nie byłem pewien, co mnie obudziło; czy był to ból nogi, czy może głośne rozmowy, ale wstałem późnym popołudniem. Powoli otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu, niepewnie rozglądając się po pokoju. Byli tu chyba wszyscy; Misaki, Merlin, Mikleo, Alisha, i cała reszta Serafinów. Nie za dużo ich tutaj, jak na tak mały pokój...? Jak dla mnie był tutaj za duży tłum, ale raczej zachowam tę informację dla siebie, bo wyjdę na starego gbura.
- Tata! – krzyknęła zadowolona Misaki, kiedy tylko zauważyła, że się obudziłem, i podbiegła do mnie, by się do mnie przytulić. Kiedy wdrapywała się na nasze łóżko, znowu zbyt mocno naruszyła moją złamaną nogę, ale tym razem nie udało mi się powstrzymać okrzyku bólu, czym trochę nastraszyłem wszystkich.
- Misaki! Uważaj na nogę taty – usłyszałem karcący głos Mikleo, a w oczkach Misaki zauważyłem, że pojawiły się drobne łezki. Pewnie biedna pomyślała, że coś mi zrobiła, a nie powinna, przecież to nie jej wina, moje nogi były pod kołdrą, więc nie widziała, że jedna z nich jest usztywniona drewnianymi deskami. Moja biedna księżniczka, nie chciałbym, by płakała, nie ma po co w końcu.
- Już, księżniczko, nic mi się nie stało – powiedziałem, biorąc ją pod pachy i sadzając na swoich kolanach, przytulając ją do siebie i ocierając łezki z jej policzków. Mój złamany palec niezbyt dobrze to zniósł, ale zacisnąłem zęby i jakoś to przeżyłem. W końcu dla mojej małej księżniczki wszystko. – Niepotrzebnie na nią krzyknąłeś – odezwałem się do męża, gładząc ją po policzku i przez cały czas ją do siebie tuląc.
- Chcę tylko, by dobrze zrosła ci się noga... zresztą nieważne, powiedz nam lepiej, jak się czujesz, ponieważ wyglądasz okropnie – odezwał się Mikleo, także podchodząc do łóżka i siadając na nim ostrożnie, przyglądając mi się uważnie. Wydawał się ruszać nieco pewniej, jakby żebra już go tak bardzo nie bolały. Najwidoczniej pobyt nad jeziorem trochę mu pomógł... chociaż tyle dobrego.
- No, wyglądasz, jakby coś cię zjadło, wypluło, jeszcze raz zjadło i jeszcze raz wypluło – podsumował pięknie Zaveid. Od razu poczułem się jakoś tak pewien siebie...
- Właśnie, Sorey jest zmęczony, więc powinniśmy dać mu odpocząć. Pewnie i tak obudziło go nasze rozmowy, przepraszamy za nie – odezwała się Lailah, uśmiechając się przepraszająco w moją stronę, a ja kiwnąłem jedynie lekko głową. Nie byłem zły, pewnie i tak obudziłbym się z powodu bólu nogi.
- Niedługo każę przynieść wam obiad, a tymczasem też was zostawię. Przyjdę do was później – ty razem głos zabrała Alisha, wyganiając dwójkę nieznośnych Serafinów z pokoju, ponieważ Edna i Zaveid nie za bardzo chcieli wychodzić, ale już po chwili została tylko moja najbliższa rodzina. Misaki i Mikleo siedzieli przy mnie, a Merlin mający wszystko gdzieś bawił się zabawkami na dywaniku, mając wszystko i wszystkich całkowicie gdzieś. Brakuje tylko zwierzaków, które zostały w domu... powinienem do nich wrócić i je nakarmić, zrobię to już po obiedzie, na pewno uda mi się jakoś do domu dokuśtykać.
- Nie powiedziałeś mi, jak się czujesz – przypomniał mi Mikleo, poprawiając moje włosy.
- Dobrze, a już na pewno lepiej, niż nasze zwierzaki. Powinienem do nich wrócić i je nakarmić – przyznałem, cicho wzdychając. Nadal jeszcze byłem trochę zmęczony i z chęcią położyłbym się spać, ale mam ważniejsze rzeczy, niż sen. Muszę trochę poświęcić czasu mojej kochanej księżniczce, która ewidentnie chciała mojej atencji. I także muszę skorzystać z łazienki, ale to za moment, dopiero co wziąłem Misaki na kolana, nie chciałbym jej zaraz z nich ściągać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz