niedziela, 8 stycznia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Szczerze powiedziawszy, jego odpowiedź nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem, mój mąż i kawa to miłość, której nikt nie jest w stanie rozdzielić i, mimo że doskonale wiem o tym, jak źle ona na niego wpływa i tak pozwalam mu ją pić. Wiedząc, że moje gadanie nie wiele jest w stanie zadziałać, on chyba nigdy nie przestanie pić kawy, która moim zdaniem jest u niego na pierwszym miejscu.
- Szczerze to mnie zadziwisz - Przyznałem, karmiąc naszego małego łobuza, który nie potrafił jeść normalnie.
- Ja? A czemuż to? - Dopytał, nieco zaskoczony moimi słowami przez cały czas wpatrując się w naleśniki tak jakby miały mu zaraz odlecieć.
- Po wczorajszym wieczorze powinieneś mieć apetyt, najwidoczniej jednak nie byłeś aż tak wymęczony, jak ja - Uznałem, trochę tym faktem niepocieszony, lubiłem, gdy dbał o mnie, jednak sam nie do końca pozwala mi dbać o siebie, pokazując mi, że to on ma władzę, a ja uznaje swoje miejsce, nie próbując tego zmieniać.
- I tak miało być moja owieczko - Postawił przede mną resztę naleśników, całując w czoło.
Nie komentując już tego, dobrze wiedząc jak bezsensowne, by to było, zająłem się jedzeniem, dokarmiając synka, który chciał jeść to, co mama, dzięki czemu wspólnymi siłami zjadając wszystko to, co przygotował nam kochany tatuś.
- Było naprawdę pyszne, dziękuję - Odkładając talerz i miskę synka do zlewu, ucałowałem policzek męża.
- Bardzo się cieszę, że smakowało - Zadowolony z wykonanej przez siebie pracy umył naczynia, stojące w zlewie popijając swoją ukochaną kawę.
- To co przygotuję Merlina i możemy wychodzić? - Na to pytanie Sorey kiwnął twierdząco głową, a ja bez zbędnego gadania wziąłem naszego synka do pokoju, pomagając mu się przebrać w czyste ubrania.
- Mój przystojny chłopak - Odezwałem się do dziecka, całując go czoło, schodząc z nim na dół do kuchni, gdzie przebywał mój mąż.
- Jesteśmy gotowi- Odezwałem się do męża, który kiwnął głową, idąc do przedpokoju, wkładając buty, a więc i ja to uczyniłem, ubierający naszego chłopca w ciepłe ubranka samemu równie wkładając płaszcz, wiedząc, jaka będzie reakcja męża, gdy tego nie zrobię, nie zapominając o szaliku, zakrywając to, co zakryte być powinno.
Podróż na miasto upłynęła nam w bardzo przyjemnej atmosferze, a i same zakupy były przyjemne przynajmniej do czasu kiedy to młody przystojny chłopak spełniające prawie wszystkie podpunkty doskonałości z listy męża podszedł do niego, bezczelnie starając się go poderwać i to w mojej obecności, nie wie chyba, co czyni.
- Nie jestem zainteresowany mam już męża - Odezwał się Sorey, nie poświęcając za bardzo uwagi młodemu i bardzo przystojnemu chłopakowi.
- Daj spokój, mąż nie ściana przesunąć można - Jego słowa naprawdę mnie zdenerwowały, jak on w ogóle się mówić coś takiego do mojego męża, już ja mu pokaże.
- Nie wstyd ci zarywać do cudzych mężów? Ten facet należy do mnie i chyba wyraźnie powiedział ci, że nie jest tobą zainteresowany. Dla tego z łaski swojej zejdź mi z oczu, nim powiem ci o jedno słowo za dużo - Syknąłem poirytowany, patrząc na chłopaka, który od razu wycofał się, odchodząc lekko niepocieszony.
- I na co się gapisz - Burknąłem do sprzedawcy, biorąc syna na ręce, chwytając męża za dłoń. - Wracamy do domu - Wymruczałem, mając już dość zakupów, które przyznam szczerze, popsuły mi odrobinkę nastrój.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz