W znacznie lepszym nastroju przebrałem naszego synka w czyste ubrania, w których mógł chodzić po domu, dając mu zabawki, którymi mógłbym się zająć w czasie gdy ja będę przygotowywał obiad dla całej naszej rodziny.
Naturalnie wchodząc do kuchni z udawaną obrazą, zabrałem się za przygotowanie produktów potrzebnych do obiadu.
- Miki, nadal się gniewasz? - Usłyszałem za sobą głos męża, który po chwili przytulił się do moich pleców, składając delikatny pocałunek na mojej szyi.
- Może troszeczkę jeszcze się gniewam - Przyznałem, obiecując czosnek, który był mi potrzebny do przygotowania pasty z białej fasoli z odrobiną boczku.
- Może troszeczkę? A wiesz, że cię kocham, bo jesteś moją cudowną, słodziutką i taka uroczą owieczką, którą kocham nad życie I za którą będę szaleć aż do śmierci, a nawet dłużej - Wymruczał, całując moją szyję, wkładając dłoń pod moją koszulkę, kreśląc szlaczki na moim brzuchu.
Czując jego dłonie na mojej nagiej skórze i słysząc słowa wyszeptane mi do ucha, zarumieniłem się odrobinkę, chwytając jego dłoń.
- Sorey Merlin jest w salonie - Wyszeptałem, łamiącym się głosem, nad którym jak zwykle nie potrafiłem zapanować przy moim ukochanym mężu.
- I w czym widzisz problem? Nic przecież złego nie robię, tylko przytulam się do mojego małego i bardzo słodkiego aniołka - Wymruczał, podgryzając płatek mojego ucha.
- Nie jestem słodki ani mały - Burknąłem, odwracając się w jego stronę, przyglądając mu się uważnie, pusząc delikatnie swoje policzki.
- Malutki i słodziutki aniele wybacz mi - Odezwał się do mnie, nie przestając drażnić mojej skóry.
Zawstydzony jeszcze bardziej odwróciłem się do niego plecami, chwytając jego dłoń, wyciągając spod koszulki.
- Już dawno wybaczyłem, a teraz proszę, mi nie przeszkadzaj- Poprosiłem, skupiając się na pracy.
- Nie będę przeszkadzać pod warunkiem, że pozwolisz mi sobie pomóc - Gdy to powiedział, westchnąłem cicho, dając mu dwie cebule, prosząc o pokrojenie w kostkę.
Wspólnie przygotowując obiad, zerkając na synka, który przez cały czas bardzo grzecznie bawił się zabawkami, w niczym nam nie przeszkadzając.
- Powinieneś już iść - Odezwałem się do męża, zerkając na zegarek, dodając ostatnie składniki do pasty.
- Już? - Zaskoczony spojrzał na zegarek. - O tak, faktycznie już, no dobrze idę - Ucałował mnie w policzek, oddając wszystko do zlewu. - Posprzątam, jak wrócę, zostaw to mnie - Poprosił, nim wyszedł z domu, pozostawiając nas samych.
Zerkając więc szybko na Merlinka, upewniając się, że wszystko z nim w porządku mogąc wrócić do kuchni, gdzie posprzątałem naczynia leżące w zlewie, czekając na bliskich, którzy zjawili się z Norim, czym lekko mnie zaskoczyli.
- Dzień dobry - Odezwał się chłopiec, wchodząc z Misaki do kuchni.
- Mamo, mamo Nori będzie dziś ze mną robił projekt - Zawołała dziewczynka, już chcąc biec do pokoju.
- Rozumiem. Dzień dobry Nori. Zjesz z nami obiad? - Zapytałem, zwracając się do chłopca.
- Tak, bardzo chętnie - Odpowiedział, zadowolony siadając na krześle obok Misaki.
- Cieszę się - Zadowolony podałem każdemu obiad, karmiąc Merlina, nie chcąc, aby ten jadł sam, doskonale wiedząc, jakby się to skończyło.
Dzieci najedzone podziękowały za obiad, biegnąc do pokoju Misaki.
- Nie bądź taki skrzywiony, to tylko wspólny projekt, nic złego nie robią - Odezwałem się do męża, całując go w policzek, zbierając puste już talerze ze stołu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz