wtorek, 17 stycznia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Byłem taki słaby i taki zmęczony nic nie rozumiejąc, co się dzieje? Dlaczego wokół jest tak ciemno? Dlaczego moje ciało jest takie ciężkie? Zmęczony próbowałem podnieść się z ziemi? Sam nie wiem, czy ja leże na ziemi? Co się stało?
- Halo? Czy ktoś mnie słyszy? - Zawołałem, słabym głosem czując potężny ciężar na moim ciele niechcący ze mnie zejść.
- Nareszcie się obudziłeś - Usłyszałem głos demona podchodzącego do mnie z tym okropnym uśmiechem, którego tak strasznie nienawidziłem.
- Co się dzieje? Co ty tu do diabła robisz? - Zapytałem, chcąc wstać, co wciąż nie było możliwe. - Co mi zrobiłeś? - Zadałem kolejne pytanie, wpatrując się w tego obrzydliwego demona, który tak strasznie mnie wkurzał a którego nie potrafiłem się za nic pozbyć. Pojawił się wraz ze mną, gdy wróciłem na ziemię dlaczego? Nie wiem, wiem jedno, to cholernie irytujące stworzenie.
- Nie jestem diabłem, tak mi nie schlebiaj - Zażartował, bardzo skory do tego, aby sobie ze mnie żartować, no bardzo śmieszne, tylko jego żartów mi dziś potrzeba. Mój panie, dlaczego mnie tak pokarałeś? Czy to jakiś test? Sam już nie wiem.
- Przestań sobie żartować, dlaczego znów próbujesz przejąć moje ciało? - Zapytałem, zmęczony obecnością tego durnego demona, z którym użeram się już od tylu lat..
- Ja? Nie, sam przecież mi się poddałeś, załamany tym, co uczyniłeś - Gdy mówił do mnie, coraz bardziej marszczyłem brwi, co zrobiłem? I dlaczego oddałem mu kontrole? Ostatnie co pamiętam to noc z mężem, po którego całkowicie straciłem świadomość. Prawdopodobnie przez pełnie innego wyjścia raczej nie jestem w stanie wyobrazić.
- Co takiego zrobiłem? - Dopytałem, zaczynając się niepokoić o to, co mogłem uczynić tym bardziej w czasie pełni, kiedy tracę kontrolę nad swoim ciałem i umysłem.
- Jak to nie pamiętasz? - Ewidentnie był rozbawiony, moją nieświadomością niepotrzebnie tylko mnie drażniąc, mógł do cholery jasnej od razu powiedzieć mi co mu na sercu leży, a nie grać w te durne gierki, które tak strasznie mnie drażnią.
- Dobrze wiesz, że nie. Zamknij się i odpowiedz mina pytanie - Syknąłem, po raz kolejny próbując się podnieść, cały czas walcząc z ty, ciężarem, mój boże co takiego ciężkiego się na mnie znajduje? Przecież nic nie widzę..
Demon nagle zamilkł, siadając mi na klatce piersiowej, patrząc na mnie z wyższością, utrudniając mi oddychanie.
- Zabiłeś go - Na te słowa zamarłem, jak to zabiłem go? Jak to możliwe? Co ja najlepszego zrobiłem?
- Kłamiesz - Warknąłem w jego stronę, nie wierząc mu, nie mogłem go zabić, ja? Ja bym w życiu czegoś takiego nie zrobił.
- Jego serce przez twoje zachowanie zaczęło go boleć, a następnie stanęło - Powiedział to z taką radością, że aż ciężko byłoby mi w to nie uwierzyć.
- Sorey? Sorey słyszysz mnie?! - Wołałem, nie wierząc w słowa tego ochotnego demona, nie zabiłem go, na pewno go nie zabiłem, to nie jest możliwe prawda? Do tego nigdy by nie doszło.
- Sorey, Sorey uważaj, bo cię usłyszy - Przedrzeźniał mnie wstając z mojej klatki piersiowej. - Mówiłem ci, on nie żyje, ty już nie masz do czego wracać - Zapewnił mnie, nim zniknął mi z pola widzenia, pozostawiając mnie całkiem samego.
- Sorey co ja zrobiłem - Wydukałem, czując straszliwy ból w sercu, nie mogą wciąż uwierzyć w to, co uczyniłem dlaczego? Jak ja mogłem to zrobić..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz