Chwyciłem delikatnie dłoń mojego męża i ucałowałem jej wierzch. Najwyższa pora, by w końcu się ogolić, bo pewnie mój zarost tylko niepotrzebnie drażnił delikatną skórę mojego męża. Niedawno się goliłem, a już muszę to znowu robić... to momentami troszkę męczące było i czasem mi się nie chciało tego robić, ale dla mojego męża wszystko.
- To niedobrze, bo jak wystygnie całkowicie, będzie niesmaczne – powiedziałem, troszkę nawiązując do jego wypowiedzi sprzed kilku dni.
- No to wtedy zrobimy nowe – odparł, zarzucając już ciepłe ręce na mój kark i uśmiechając się uroczo. W końcu powoli wracał do zdrowia, co bardzo mnie cieszyło. A skoro już czuje się lepiej, to moglibyśmy udać się do Lailah... albo może lepiej nie, w końcu sam mi powiedział, że da mi znać, jak będzie czuł, że to jest ta pora. Trochę mi to się nie podobało tak do końca, bo najchętniej ten problem załatwiłbym najszybciej, jak to tylko możliwe. Ale muszę być cierpliwy i czekać, dopóki on mi nie powie, że jest gotowy.
- Myślisz, że ja śpię na pieniądzach, by nowe robić? – zapytałem półżartem, półserio. Takie trochę „egzotyczne” rzeczy jak kakao, czekolada czy owoce w takim okresie zimowym do najtańszych rzeczy nie należały, ale dla moich pociech najdroższych byłem w stanie kupić wszystko, ale też przez to musiałem troszkę oszczędzać na sobie. Chociaż, czy ja potrzebowałem tego wszystkiego...? No tak niezbyt, więc to takie oszczędzanie to to nie jest...
- Mamy jakieś problemy z finansami? – spytał zmartwiony, jak zwykle za bardzo przejmując się czymś, czym przejmować się nie powinien. Niech się skupi bardziej na sobie, omal go nie straciłem przez tego paskudnego demona, więc niech on wraca do zdrowia.
- Niekoniecznie, ale planuję wrócić do pracy chociaż na pół etatu. Ale to później, najpierw musimy zająć się tobą – przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Lepiej, aby wiedział o tym troszkę wcześniej, by mógł się do tej myśli przyzwyczaić. – Trochę grosza zawsze się przyda, a i też trzeba powoli myśleć o przyszłości dzieci. Chcę, by coś miały na start w dorosłe życie – dodałem, cicho wzdychając.
- Myślałeś nad tym, gdzie chcesz pójść do tej pracy? – dopytał, przyglądając mi się z uwagą.
- Cóż, jeszcze za bardzo za szukanie pracy się nie zabierałem, ale słyszałem, że dalej rekrutują do straży, więc może do niej wrócę? Ostatnio nie było tak źle, poza tym, że spotkałem jakąś chorą psychicznie dziewczynę, która się we mnie zakochała na amen, ale jaka jest szansa, że drugi raz mi się to zdarzy? – na samo wspomnienie o Junko Mikleo zmarszczył gniewnie brwi. Tak, to nie było najmilsze wspomnienie, omal nie straciłem przez niej całej rodziny.
- Tylko być spróbował znaleźć kogoś takiego... – burknął, ewidentnie niezadowolony.
- Obiecuję, że nie będę rozglądał się za żadną kobietą – obiecałem, uśmiechając się do niego delikatnie. – Proponuję więc zabranie naszych jeszcze w miarę ciepłych kubków do salonu i rozłożenie się na kanapie – dodałem, trochę mając ochotę na to kakao.
- A nie lepiej udać się na górę? Nasze łóżko jest wygodniejsze od tej kanapy – zaproponował, czym wywołał duży uśmiech na mojej twarzy. Faktycznie, to jest zdecydowanie lepszy pomysł, zwłaszcza dla moich biednych mięśni.
- Kocham twoją mądrość – uśmiechnąłem się do niego delikatnie i ucałowałem jego nos. Mój mąż był naprawdę niesamowity, i mądry, i piękny... nie zasługuję na kogoś takiego jak on, przecież on się przy mnie marnuje...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz