Mikleo mocno mnie zaskoczył tym, że tak po prostu, z własnej, nieprzymuszonej woli założył sukienkę, i to wcześniej, niż początkowo zapowiadał. Sądziłem, że robi to po obiedzie, albo jeszcze później, kiedy i ja zaznam kąpieli. No i też miałem wybrać dla niego kreację... ta sukienka zła nie była, w końcu we wszystkim mój mąż prezentował się cudownie, ale w moich myślach widziałem go w czymś innym, czymś, co odkrywało nieco więcej jego pięknego ciałka... nie zamierzałem jednak na to narzekać, tylko korzystać z widoku, który był niesamowity i przeznaczony jedynie dla moich osób, co chyba podobało mi się najbardziej. Nikt inny nie zobaczy go w sukience, a przynajmniej nie dopóki ja żyję, a później... cóż, później to mnie chyba mało to będzie obchodzić.
- Jestem pewien, że jak troszkę poczeka, to się nic nie stanie – wymruczałem, zbliżając usta do jego szyi i zaczynając powolutku obdarzać ją pocałunkami, sunąc dłońmi po jego ciele, czasem odrobinkę mocniej zaciskając palce na takich częściach ciała jak chociażby pośladki.
- Jak to nie? Przecież wystygnie, a jak wystygnie, będzie to niedobre – odpowiedział Miki takim tonem, jakby było to najjaśniejsza rzecz pod słońcem.
- To wtedy wszystko odgrzejemy – odparłem, nie przestając drażnić jego ciała, które pod wpływem mojego dotyku już zaczęło przyjemnie drżeć. Nawet pomimo tak ewidentnego znaku mój mąż udawał, że bardzo dobrze się trzymał i to nie robiło na nim żadnego wrażenie.
- Ale odgrzane już nie będzie takie dobre. Poza tym najwidoczniej nie tylko ja muszę nauczyć się cierpliwości – posłał znaczące spojrzenie ku mojemu dołu. Faktycznie, już coś się tam zaczynało dziać, ale absolutnie się tego nie wstydziłem.
- Ja jestem bardzo cierpliwy, po prostu niezwykle cieszę się na twój widok – odpowiedziałem, szczerząc się do niego głupkowato, na co mój mąż prychnął cicho.
- Oczywiście, a teraz siadajmy i jedzmy. Nie mogę się doczekać, by tego spróbować – wymruczał zachwycony, odsuwając się ode mnie, by zająć miejsce przy stole. Chyba po raz pierwszy widziałem go tak chętnego na jedzenie... aż się trochę tym zestresowałem, co jeżeli mu to nie zasmakuje i straci cały ten zapał? W końcu nie jestem jakoś specjalnie dobry w gotowaniu, Mikleo jest ode mnie zdecydowanie lepszy, ale on miał ważniejszą sprawę na głowie, w końcu musiał się ogrzać, bo ja do lodowatego ciała przytulać się nie chciałem. Zresztą, kto by chciał, to nie było ani trochę przyjemne i Miki już zdążył się nauczyć, że tego nie lubię... w sumie, ciężko byłoby mu się tego nie nauczyć, skoro wspominałem mu o tym za każdym razem, kiedy zbliżał się do mnie taki lodowaty.
- I jak? – zapytałem niepewnie, kiedy mój mąż wziął pierwszy kęs pieczonej ryby.
- Przewyborne. Zdecydowanie częściej powinieneś gotować – uśmiechnął się do mnie lekko i kontynuował jedzenie. Sprawiał wrażenie bardzo swobodnego, jakby już troszkę zapomniał o tym, że siedzi przede mną w sukience. Mi trochę trudno było o tym zapomnieć, skoro tak ładny widok miałem przed oczami...
- W życiu, jesteś zdecydowanie lepszy ode mnie, ja ci nawet do pięt nie dorastam, a to tylko takie szczęście nowicjusza – wyjaśniłem mu, także zabierając się za jedzenie. W końcu jak zjemy, czeka nas bardzo przyjemne spędzenie czasu...
W ten sposób wciągnęliśmy się w bardzo przyjemną rozmowę, przez co Mikleo, świadomie lub też nie, strasznie się nade mną pastwił. To, że mogłem go oglądać w sukni to jedno, ale im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej chciałem go dotknąć, a w tym momencie mój mąż był poza moim zasięgiem. A kiedy już zjadł, bo oczywiście musiałem na niego poczekać, gdyż ja się nie mogłem się doczekać.
- Ale wiesz, że zanim przejdziemy do przyjemności, musimy posprzątać, prawda? – odezwał się Mikleo, zatrzymując mnie w połowie drogi, co mi się nie do końca spodobało. No ale dobra, szybko ogarnę kuchnię, w końcu wiele do pozmywania nie było, bo wcześniej ogarniałem sobie wszystko na bieżąco... – A skoro ty zrobiłeś nam przepyszny obiad, to ja po nim posprzątam – dodał, niwecząc moje wszelkie plany, a najgorsze było to, że absolutnie się nie spieszył, pastwiąc się nade mną jeszcze bardziej.
- Jesteś okrutny – wymamrotałem, pusząc niezadowolony policzki.
- Przypominam ci, że sam mówiłeś, że będziesz mi się tylko przyglądał – przypomniał mi, zabierając się za powolne mycie naczyń. Oj, niech lepiej nie przesadza, bo w końcu nie wytrzymam i sam zaniosę go do sypialni, a muszę przyznać, że naprawdę jestem na granicy, to trwa zdecydowanie za długo, a przynajmniej dla mnie. Też się nad nim troszkę tak jakby znęcam, owszem, ale to był zupełnie inny rodzaj znęcania się, a już na pewno przyjemniejszy. Ja dotykałem go cały czas, więc miał cały czas tę przyjemność, tylko taką trochę przedłużaną, a ja w tym momencie tylko mogłem na niego patrzeć, a to było dla mnie za mało...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz