Słysząc słowa mojego męża, pokręciłem z niedowierzaniem głową, on naprawdę zawsze musi mnie zaskakiwać szkoda tylko, że nie zawsze w ten pozytywny sposób.
- Sorey naprawdę? Czy ty naprawdę pierwsze co chcesz zrobić po powrocie do domu to sprzątanie? - Zapytałem, przyglądając mu się z niedowierzaniem.
- Tak a o co chodzi? - Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, siadając obok niego na kanapie, opierając głowę na jego ramieniu, ciesząc się z powrotu do domu, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, tym bardziej że tu mogliśmy poczuć się swobodnie.
- Chodzi mi o to, że sprzątanie może poczekać, najpierw powinniśmy odpocząć - Odezwałem się, chwytając jego dłoń, ciesząc się z bliskości męża, z powrotu do domu, z bliskości dzieci i zwierząt po prostu z bliskości osób, które kocham.
- Jeżeli jesteś zmęczony, nie powstrzymuje cię przed pójściem do sypialni - Stwierdził, co nie do końca mi się spodobało, przecież chciałem odpoczywać z nim, a nie sam, czego nie zrozumiał w mojej wypowiedzi?
- Chciałem odpocząć z tobą, ale skoro sprzątanie jest ważniejsze ode mnie, to pójdę odpocząć sam - Stwierdziłem, wstając z kanapy.
- Miki - Westchnął cicho, zwracając na chwile moją uwagę. - Posprzątam i do ciebie przyjdę - Dodał, starając się, sam nie wiem co zrobić, poprawić mi nastrój? No raczej nie uda mu się to.
- Oczywiście - Mruknąłem, udając obrażonego, przed pójściem do sypialni, zerkając do naszych małych skarbów.
Merlin położył się do łóżka razem z Coco najwidoczniej tak jak i my zmęczony z tym wyjątkiem, że on zabawą, podchodząc do synka, ucałowałem go w czoło, nakrywając go kocykiem, zerkając również do córeczki, która, tak, jak i jej brak położyła się do łóżka.
- Zmęczona - Zapytałem, podchodząc do dziecka poprawiając kocyk, którym się przykrywała.
- Tak mamo - Odpowiedziała, ziewając.
- W takim razie opocznik - Szepnąłem, całując ją w czoło, łagodnie uśmiechając się do dziecka, wychodząc z pokoju córki, dając jej spokojnie odpocząć.
Po sprawdzeniu dzieci sam mogłem udać się do sypialni, robiąc to, czego bardzo mi brakowało, położyłem się na wygodne łóżko, nareszcie nie odczuwając tego okropnego bólu żeber, które doskwierały mi przez ostatnie dni.
Zadowolony przytuliłem się do poduszki, nakrywając kołdrą, leniwie rozciągając na łóżku, nareszcie mogąc robić to bardzo swobodnie.
W tej samej chwili, słysząc dźwięk otwierających się drzwi, po kilku chwilach poczułem obecność męża który przytulił się do moich pleców.
No proszę, a jednak przyszedł i nie sprzątał? Coś takiego, przecież chciał sprzątać i nie sprząta? Co takiego się stało, że przyszedł do mnie, a nie wziął się za sprzątanie.
- Jesteś diabłem w anielskiej skórze - Szepnął mi cicho do ucha, czym przyznać muszę, lekko mnie rozbawił.
- Ja? Nigdy w życiu, co takiego uczyniłem? - Udałem głupią owieczkę, odwracając głowę w jego stronę.
- Mały szantażysta - Cmoknął mnie w policzek, wpatrując się w moje oczy.
- Ja? Nigdy w życiu jestem przecież taką dobrą istotą, bardziej świętej ode mnie istoty już nie spotkasz - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w bardziej namiętnym pocałunku, przez chwile pozwalając sobie na drobne pieszczoty które jak najbardziej oboje bardzo lubiliśmy.
- A mieliśmy pójść spać - Wymruczał zadowolony, gdy bez słowa usiadłem na jego biodrach, patrząc prosto w jego oczy.
- To prawda mieliśmy - Przyznałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, dłonią drażniąc jego przyjaciela. - I pójdziemy, ale najpierw zdejmuj spodnie - Wymruczałem, patrząc na jego twarz.
- Miki to na pewno ty? - Zapytał, lekko zaskoczony pozwalając mi zdjąć swoje spodnie.
- Na pewno ja, a teraz musisz być cicho - Wyszeptałem, zbliżając swoje usta do jego przyjaciela, starając się sprawić mu jak najwięcej przyjemności, robiąc wszystko tak, jak on sam najbardziej lubi.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz