Czułem się strasznie widząc mojego męża w takim stanie, zwłaszcza, że to przecież była moja wina. Gdybym tylko wtedy się nie zapomniał i nie wszedł przypadkiem do kręgu, nie musiałby się ranić, by odzyskać kontrolę nad ciałem... gdyby nie to, na pewno byłby teraz w lepszym stanie. Nie dość, że rytuał znacznie go osłabił, to jeszcze przez tę ranę stracił strasznie dużo krwi, co przecież nie mogło za dobrze wpłynąć na jego ciało. I jeszcze do rozwiązania jest zagadka w sprawie tego, jak poradzi sobie z emocjami. Pełnia już mu w tym nie pomoże, a i Lailah nie wie, jak Miki sobie z tym poradzi, ponieważ nie zna Serafina wody, który podjął się tego rytuału... cóż, cokolwiek by to nie było, będę wspierać mojego męża we wszystkim, w czym tego wsparcia potrzebował. I nawet ponad to.
- Rytuał przebiegł pomyślnie, ale strasznie cię osłabił. I też nie wiem, czy pamiętasz, ale zraniłeś się, by odzyskać kontrolę i mnie ocalić. Ale tej nie byłem w stanie uleczyć, i Lailah też... przepraszam – wyjaśniłem mu, gładząc go po policzku. Czułem się z tym naprawdę źle, bo rana była naprawdę poważna i musiała goić się naturalnie, więc znowu minie kilka dobrych tygodni, nim Miki będzie mógł w pełni funkcjonować bez bólu czy obawy, że rana się otworzy. A to wszystko przeze mnie...
- Nie masz za co przepraszać – powiedział cicho Mikleo, chyba starając się położyć rękę na moim policzku, ale wystarczyło, że ledwo ją uniósł, a już opadła na materac. Był strasznie osłabiony, czemu się nie dziwiłem, nie dość, że rana była w naprawdę paskudnym miejscu, to jeszcze stracił sporo krwi, i tak cud, że obudził się tak wcześnie...
- Zdrzemnij się jeszcze, Owieczko, musisz odzyskać siły – powiedziałem, chwytając ostrożnie jego dłoń i składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. Zaraz po tym odłożyłem ją z powrotem na materac, nie chcąc mu sprawić dodatkowego bólu. Cały czas musiałem mieć na uwadze to, że jest osłabiony i każdy najmniejszy i nieprzemyślany ruch z mojej strony może sprawić mu ból, jak to moje głupie przytulenie...
- A położysz się obok mnie? – poprosił, na co lekko się skrzywiłem. Owszem, z chęcią bym to zrobił, ale bałem się, że podczas snu za mocno się do niego przytulę i tym samym zrobię mu krzywdę, a oboje doskonale wiedzieliśmy o tym, że uwielbiam się do niego przytulać podczas snu.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł. Rana ledwo ci się zasklepiła, co, jeżeli przeze mnie się otworzy? – przedstawiłem mu swoje obawy, które w moim mniemaniu były bardzo słuszne. Medyk w końcu ledwo go połatał, a ja już zniszczyłbym jego pracę.
- Nic mi nie zrobisz. A poza tym, nie zasnę bez ciebie – a Miki oczywiście nie ustępował, pomimo tego, że ledwo mówił... cóż, na chwilę się z nim położę, dzięki czemu będzie spokojniejszy, a jak już zaśnie, co na pewno mu długo nie zajmie, to wtedy zejdę na dół i rozłożę sobie kanapę do spania. To będzie zdecydowanie najlepsze wyjście przynajmniej na te kilka dni, dopóki Miki nie poczuje się choć troszkę lepiej.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Ostrożnie położyłem się obok męża, pozwalając mu wtulić się w moje ciało. Tak jak podejrzewałem, długo mu nie zajęło, by zasnąć, a jako że i ja sam byłem zmęczony, nie leżałem przy nim za długo. Jeszcze bym go skrzywdził przez sen, a tego bym sobie nigdy nie wybaczył, już teraz czuję się okropnie z powodu tego, że pozwoliłem sobie na przekroczenie tego kręgu... nim wyszedłem z pokoju, opatuliłem go kołdrą, naciągnąłem wszystkie zasłony, by rankiem nie obudziło go za wcześnie słońce, zgasiłem świeczki i zamknąłem za sobą drzwi, by chętna na czułości Coco przypadkiem nie wskoczyła mu na brzuch.
Jako, że już była późna noc, a ja jeszcze się dzisiaj nie ogarnąłem, dlatego wziąłem szybką kąpiel, zrobiłem sobie i zwierzakom coś szybkiego do jedzenia i położyłem się spać na tak nielubianej przeze mnie kanapie... cóż, wolałem, aby mnie bolały plecy niż gdybym miał zrobić krzywdę Mikleo. I tak już wystarczająco go dzisiaj skrzywdziłem, nie potrzebował jeszcze więcej bólu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz