Nie rozumiałem skąd to niezadowolenie bijące od mojego męża, oczywiście pamiętam, co mi mówił o miłości, między Norim a Misaki i tym jak bardzo by tego nie chciał, jednakże nie pojmuję dla czemu. Kiedyś i tak się w kimś zakocha, a więc lepiej, chyba aby był to chłopak, którego znamy z dobrego domu niż chłopak pijący i bijący swoją kobietą czyż nie? Mój mąż jest naprawdę przewrażliwiony na punkcie swojej córeczki a w sumie nie tylko jej. Mnie nie wolno wychodzić samemu teraz tylko wieczorami na dwór, bo coś mi się stanie, a Misaki nie może spotkać się zbyt czysto z przyjacielem, ciekawe co jeszcze z biegiem lat wpadnie do jego głowy.
- Herbata gotowa - Postawił mi je na tacy, robiąc niezadowoloną minę, a jemu znów, o co chodzi?
- No wyrzuć to wreszcie z siebie - Odezwałem się, mając już trochę dość jego niezadowolenia, od kiedy przyszedł tylko przyjaciel naszej córki. Sorey zachowuje się okropnie, nie ukrywając swoich fochów, za które chyba zaraz zdzielę go w ten durny łeb.
- Ja? Co mam z siebie wyrzucić? - Zapytał zaskoczony, unosząc jedną brew.
- Chodzisz niezadowolone, a ja nie wiem z jakiego powodu. Chodzi ci o to, że przyjaciel naszej córki tu jest? Czy może o to, że może w tym momencie nie robią wcale projektu, tylko coś innego, na co, by nie wpadło, bo są dziećmi, albo nie wiem, może chodzi ci o te ciastka, które im daje? Tak wiem, że je lubisz, ale gdybym wiedział wcześniej, że będziemy mieli gości, przygotowałbym się na niego, a tak mamy tylko to, a więc dam im to, co mamy, a ty w razie co, gdy będziesz na zakupach, to kupisz swoje ciastka - Odparłem, chwytając tace w dłonie. - Chociaż udawaj miłego, jeśli nie dla mnie to zrób to dla naszej córki - Dodałem, wychodząc z kuchni, idąc do pokoju Misaki z herbatą i ciasteczkami życząc im owocnej nauki, wychodząc z pokoju, aby dłużej im już nie przeszkadzać, wracając na dół, gdzie Sorey zajął się naszym synem, a ja nie tracąc czasu, zabrałem się za sprzątanie, mając już dość tego brudu, który był wszędzie. Zbyt długo nas nie było, a teraz przynajmniej będę miał co robić.
Do wieczora już tylko sprzątałem, gdy mój mąż zajmował się synem, słysząc kroki idące powoli po schodach.
- Skończyliśmy - Odezwała się Misaki, zwracając tym samym naszą uwagę.
- To cudownie, odprowadzę w takim razie twojego kolegę do domu - Pierwszy odezwał się Sorey, chyba chcąc się pozbyć Nori'ego z naszego domu.
- Chwileczkę, może zjesz z nami kolację? - Zapytałem, nie chcąc, aby dziecko wracał do domu głodne.
- Bardzo chętnie - Odpowiedział, z powodu czego się ucieszyłem, od razu zapraszając dzieciaki do kuchni, robiąc i po herbacie i kanapkach nie zapominając o Merlinie i moim niezadowolonym mężu, który zjadł tylko trochę, bo najwidoczniej fochy wciąż go trzymały.
Cały Sorey, on już chyba nigdy się nie zmieni.
Po kolacji chłopiec podziękował za gościnę, przygotowując się do wyjścia z naszego domu.
- Uważajcie na siebie - Poprosiłem, nie chcąc, aby coś im się stało, tego to na pewno bym już nie przeżył.
<Pasterzyku?c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz