Nadal nie do końca byłem przekonany, czy jest na mnie zły czy nie. Niby mówił nie, ale jego ton i postawa wskazywały na coś zupełnie odwrotnego, dlatego dalej postanowiłem trzymać się troszkę z dala. Ewidentnie musiał nadal mieć do mnie jakieś wąty, bo gdyby ich nie miał, na pewno zainteresował się kwiatami, które stały w wazonie w kuchni. Albo może tylko udawał takiego obrażonego, bym się nim jeszcze bardziej zainteresował...? Czasem właśnie tak robił, czego już totalnie nie rozumiałem. Tylko mnie tym bardziej stresował.
Korzystając z tego, że mój mąż dalej nie zwracał na mnie uwagi, zajmując się dzieckiem, postanowiłem przygotować łazienkę do kąpieli, w której udział miał brać tylko mój mąż, a ja miałem mu tylko usługiwać. Niby miałem bardzo dużo czasu, ale jak już zacząłem sprzątać tę łazienkę i później rozstawiać te świeczki okazało się, że aż tak wiele czasu mi nie zostało. Schodząc po kwiaty zauważyłem, że Miki poszedł kąpać Merlina do tej drugiej łazienki, z której korzystały głównie dzieci, więc miałem jakieś niecałe dziesięć minut. I jeszcze musiał go położyć spać, więc to dodatkowe... Nie wiem, wszystko w sumie zależało od humoru Merlina, a że dzisiaj trochę sobie pospał, może być problem z tym, by tak szybko poszedł spać. Chociaż, kto go tam wie... Nasz syn potrafi zaskakiwać na wiele różnych sposobów.
Przyniosłem więc schłodzone wino i kieliszek do łazienki – tylko jeden, bo to mój mąż miał się relaksować, a nie ja. Po tym zacząłem zapalać świeczki, w międzyczasie pilnując, by woda była gorąca i pachnąca.
Skończyłem idealnie w momencie, w którym to mój mąż wszedł do łazienki. Nie do końca tak to sobie wyobrażałem, chciałem najpierw podejść do niego z kwiatkami, przeprosić go za swoje zachowanie pomimo tego, że tak właściwie nic złego nie zrobiłem, ale już pomińmy to, i dopiero wtedy zaprosić go do łazienki... No nic, trzeba improwizować.
– Co ty robisz? – zapytał z niedowierzaniem Mikleo, patrząc na przygotowaną dla niego łazienkę. Znaczy, on jeszcze nie wie, że to dla niego. Albo może i wie...
– Kąpiel dla ciebie. Na przeprosiny. Za moje głupie zachowanie – wyjaśniłem szybko, szukając wzrokiem bukietu, który już po chwili znalazłem. Wziąłem go do rąk i podszedłem do męża, biorąc głęboki wdech. Obym tylko znowu niczego głupiego nie powiedział, bo kłótnia to ostatnie, czego w tym momencie chcę. Nigdy nie chciałem, a moje zachowanie i tak powoli do tego doprowadza... Ja to jednak strasznie głupi jestem. – Nie chciałem sprawiać ci przykrości. Chciałem tylko troszkę inaczej spędzić wieczór. Obiecuję, że już więcej nie spotkam się z Roscoe, jeżeli tobie to nie odpowiada. Proszę – dodałem, wręczając mu bukiet róż.
– Sorey... – zaczął, ale nie pozwoliłem mu dokończyć, samemu jeszcze nie skończywszy.
– Przygotowałem ci kąpiel i wino, woda jest gorąca, wino schłodzone... Mam nadzieję, że nie zapomniałem o niczym – wyjaśniłem, rozglądając się niepewnie po łazience, ale jako że wyglądało, że wszystko jest. – Miłej zabawy – dodałem, uśmiechając się do niego ciepło i wyszedłem z łazienki, pozostawiając go samego sobie. Skoro ja byłem na niego zły, byłbym dla niego niewygodnym dodatkiem, a chodziło mi o to, by się zrelaksował. Chociaż sam nie jestem pewien, czy mi się udało... Może jeszcze powinienem mu przygotować jakieś przekąski? Chociaż nie, to anioł, on nie musi jeść... Więc teraz tylko pozostało mi doprowadzić dom do porządku i dać mojemu mężowi spokój, czego chyba chciał.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz