Wsłuchując się w głos męża czytającego książkę, zacząłem odczuwać zmęczenie, czyżby teraz tak wyglądał każdy mój dzień? Obudzę się, chwilę poleżę, patrząc w sufit i znów zasnę, nie mogąc robić nic innego? Jeśli tak będzie to wyglądało, to chyba naprawdę nie przydam się mężowi do niczego, będę tylko w stanie leżeć, a to nie wiele a tak konkretnie to nic nie wniesie w życie rodziny i domu, który będzie na głowie męża.
Myśląc tak o tym, słuchałem męża, walcząc ze snem, starając się trwać jak najdłużej w świadomości. Niestety ze zmęczeniem nie wygra się, leżąc w łóżku i właśnie z tego powodu w końcu odpłynąłem, nie wiedząc już co dzieje się wokół mnie przez najbliższych kilka godzin...
I tak właśnie kilka następnych dni musiałem leżeć i mimo licznych prób wstania nie potrafiłem zrobić nic więcej nic tylko z trudem podnieść się do siadu na kilka chwil, aby za chwilę znów paść na poduszkę ze zmęczenia nie mając siły na wykonywanie niczego więcej.
Ciągle tylko spałem i spałem, a jak nie spałem, to po prostu leżałem, już wszystko dosłownie bolało mnie od tego ciągłego leżenia, tak bardzo chciałem już wstać i coś ze sobą zrobić, niestety jedyne co robić mogłem to leżeć i utrudniać życie mojemu mężowi, który musiał mi we wszystkim pomagać.
Najgorzej jednak poczułem się, gdy dzieci wróciły do domu, chcąc spędzić z nami czas, a ja zamiast być tak z nimi na dole bylem zamknięty w pokoju nie mogąc wstać o własnych siłach z powodu brzucha, który nie dawał o sobie zapomnieć.
W końcu jednak przyszedł dzień, w którym to udało mi się podnieść z tego nieszczęsnego łóżka, nie było łatwo, ale się udało, łatwo również nie było zejść na dół po schodach, ale gdy tylko mi się to udało, musiałem oprzeć się o poręcz, robiąc kilka głębokich wdechów.
- Miki co ty robisz? - Słysząc głos męża, zerknąłem na niego kątem oka, nie mając siły się ruszyć, chyba wstanie z łóżka to jedno, ale zejście po schodach to już drugie.
- Próbuje funkcjonować - Przyznałem i nim mój mąż zdążył coś powiedzieć, nasze kochane dzieci podbiegły do mnie, przytulając się.
- Dzieci tylko ostrożnie mamę boli brzuch - Sorey od razu zwrócił uwagę dzieciom, które troszeczkę zbyt emocjonalnie okazywały mi swoją radość i miłość.
- Nic mi nie jest spokojnie - Uspokoiłem męża, idąc powoli do kuchni, gdzie musiałem usiąść na krześle, aby odpocząć po tym jakże męczącym zejściu po schodach.
- Powinieneś jeszcze leżeć - Słysząc słowa męża, westchnąłem cicho, tego się właśnie spodziewając, najlepiej, abym cały czas leżał, a kiedy ja już nie mogłem, od leżenia bolały mnie już stawy, potrzebowałem ruchu i właśnie dla tego jestem tutaj, a nie w sypialni całkiem sam.
- Nie umiem już leżeć - Wyznałem, kładąc dłoń na brzuchu, biorąc głęboki wdech.
- Mama - Usłyszałem głos synka, który od razu chciał wejść mi na kolana.
- Nie Merlin, nie wolno - Sorey wziął na ręce naszego syna, nie pozwalając mu usiąść na moich kolanach. Patrząc na mnie z uwagą, rejestrując każdy mój nawet najmniejszy ruch.
- Boli cię? - Widząc moje skrzywienie, od razu zareagował.
- Tak - Przyznałem, trzymając dłoń na brzuchu. - Nie, nie chce leżeć, chce pobyć trochę z wami poza łóżkiem, nim znów tam wrócę - Dodałem po chwili, uprzedzając go przed wypowiedzeniem tak dobrze znanych mi słów.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz