czwartek, 19 stycznia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Nie byłem pewien czy Lailah będzie w stanie mi pomóc z demonem, który pojawił się wraz ze mną na tym świecie to i zapewne nie będzie w stanie go beze mnie opuścić. Tę myśl zostawiłem jednak dla siebie samego, nie chcąc już więcej z nim o tym rozmawiać lepiej, abym zostawił to wszystko dla siebie, pójdziemy do pani jeziora a wtedy wszystko stanie się już jasne.
- Oczywiście, przepraszam, już oddaje - Odwinąłem się z kołdry, oddając mu jego należytą część, pozwalając przytulić się do swojego chłodnego ciała, które nie potrafiło się wygrzać, może za jego pomocą, chociaż troszeczkę się ociepli, a jak nie to i tak chyba nic nie będziemy w stanie z tym zrobić.
- Kocham cię, wiesz? - Wyszeptał mi cicho do ucha, całując jego wierzch.
- Wiem i ja ciebie kocham - Przyznałem, chwytając jego dłoń, która leżała na moim brzuchu zamykając swoje oczy, które z powodu łez były zmęczone i strasznie ciężkie a mimo to wciąż ślepo wpatrywały się w okno, walcząc ze zmęczeniem.
- Spróbuj zasnąć dobrze? - Poprosił, całując moje ramie, bardzo chcąc abym odpoczął, z nadzieją, że sen pomoże mi się wyciszyć, czy tak będzie? Sam nie wiem jednak, czy coś stracę próbując? Nie, dla tego warto po prostu próbować, nic na tym nie tracąc.
- Dobrze - Zgodziłem się, a mimo to wciąż nie spałem, leżąc bez ruchu przy moim ukochany mężu, który spokojnie już spał przy moim boku. A tak niewiele brakowało, abym już nigdy nie mógł położyć się u jego boku. Myśląc o tym ciągle, odwróciłem się w jego stronę, wtulając w jego ciało, zamykając swoje zmęczone oczy, wyciszając się, wyłączyłem się na chwile, powoli zasypiając pogrążony w krainie morfeusza.
 
Otwierając powoli oczy, przetarłem je rękom, zdając sobie sprawę z tego, jak jasno było już za oknem, czyżbyśmy przespali cały dzień? Chyba byliśmy naprawdę zmęczeni.
Odwracając się, w stronę męża dostrzegłem, że ten jeszcze spał, na pewno jest zmęczony, mój biedaczek, zrobię mu od razu kawę i coś na śniadanie, aby zrewanżować się za to, co mu uczyniłem.
Jak pomyślałem, tak też zrobiłem, powoli wychodząc z naszej sypialni, idąc do kuchni, po drodze spotykając nasze zwierzaki, które wygłaskałem, wypuszczając psa na dwór, idąc do kuchni, przygotowując śniadanie dla męża, po poprzednim umyciu rąk po zwierzakach skupiając całą swoją uwagę na robieniu wypasionych kanapek.
- Dzień dobry owieczko - Mój mąż przytulił się do mnie, przychodząc do kuchni bezszelestnie, a może wcale nie tylko ja za bardzo się wyłączyłem, sam już nie wiem.
- Dzień dobry, wyspałeś się? - Zapytałem, ozdabiając jego kanapeczki, które już po chwili mogłem postawić na stole wraz z jego ukochaną kawą. - Smacznego - Dodałem, całując go w policzek.
- Po pierwsze, tak wyspałem się, chociaż brakowało mi mojej owieczki obok, gdy się obudziłem, po drugie dziękuję, ale nie trzeba było, a po trzecie wciąż jesteś taki zimny - To ostatnie powiedział, kładąc dłonie na moich policzkach, sprawdzając temperaturę mojego ciała, tak jakby miała ona największe znaczenie.
- A więc po pierwsze, gdybym leżał, to nie zrobiłbym śniadania, po drugie nie musiałem to prawda, ale chciałem, a po trzecie nie wiem, dlaczego tak się ze mną dzieje - Przyznałem, nie mając pojęcia, dlaczego ta właśnie się dzieje, nigdy wcześniej tak nie miałem.. - Nie przejmuj się tym proszę, tylko zjedz, na pewno jesteś bardzo głodny - Dodałem, nie chcąc, aby skupiał się też na mnie, niech skupi się na sobie i coś zje, bo teraz to jest najważniejsze...

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz