Skupiony na słodkości którą przygotowywałem dla siebie i męża, zamruczałem cicho pod nosem, czując dłonie ukochanego na swojej skórze, odwróciłem się w jego stronę kładąc dłonie na jego ramionach.
- To dobrze? - Zapytałem, uśmiechając się do niego łagodnie, tak jak lubił mój mąż.
- Bardzo dobrze, cieszę się, że chociaż czekolada pomogła ci bardziej niż ja jako twój mąż - Wyznał, uśmiechając się z lekkim skrzywieniem.
- Czekolada nie pyta, czekolada rozumie - Zażartowałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. - Żartuję skarbie, tylko sobie żartuje - Zapewniłem go, łącząc nasze usta w bardziej namiętnym pocałunku, wślizgując palce w jego włosy, pozwalając mu posadzić się na blacie. - To dzięki tobie jestem teraz szczęśliwy, dałeś mi to, czego potrzebowałem, a więc to nie zasługa czekolady tylko twoja - Dodałem, uśmiechając się przy tym ciepło.
- Nie musisz mi wmawiać niestworzonych rzeczy, ja wiem, że z czekoladą nie wygram, kochasz ją bardziej ode mnie - Mówił to tak poważnie, że i ja sam przeraziłem się. Myśląc, że naprawdę w to wierzy, a przecież tak nie było, najbardziej na świecie kocham jego i nasze cudowne dzieci i nic ani nikt nie będzie w stanie tego zmienić.
- To nie prawda, przepraszam, jeśli tak pomyślałeś, ja kocham najbardziej na świecie ciebie, a nie czekoladę - Tłumaczyłem się naprawdę przejęty tym, iż mógłby w to uwierzyć.
Sorey widząc moje zachowanie i tłumaczenia z mojej strony bez słowa położył dłonie na moich policzkach, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku, w ten sposób zamykając moją buzię.
- Już? Nie musisz mi się tłumaczyć dobrze? Tylko sobie żartuje tak? Już jest dobrze? - Zapytał, głaszcząc mnie po policzku, patrząc na moją twarz z miłością w oczach.
- Dobrze, kocham cię - Wyszeptałem, przytulając się do jego ciała, mrucząc cichutko pod nosem, dźwiękiem przypominając małego kotka, co nie zostało pominięte przez mojego męża.
- Moja malutka słodziutka kicia - Wymruczał, odsuwając się ode mnie, poprawiając moją grzywkę, patrząc w moje oczy.
- Kicia? Teraz już jestem twoim kotkiem? - Zapytałem rozbawiony w dużo lepszym nastroju niż jeszcze rano.
- Kicia, owieczka, której słodkość nie mogę się oprzeć - Gdy to mówił, uśmiech sam pojawiał się na moich ustach, jak ja lubiłem, gdy mi tak słodził, naturalnie udając, że tak nie jest. Nie byłbym w końcu sobą, gdyby tak nie było.
- Tak mówisz? - Wymruczałem, zbliżając się do jego ust, podgryzając jego dolną wargę.
- Jesteś wyjątkowo dziś milutki i chyba chętny na odrobinkę czułości - Wyznał, opuszkami palców drażniąc moją dolną wargę.
- Ja zawsze jestem chętny na odrobinkę czułości - Przyznałem zgodnie z prawdą i swoim sumieniem.
- Ach tak? A zawsze mówisz, że tego nie lubisz - Przejrzał mnie, nie przestając się zadziornie do mnie uśmiechać, czym bardziej zachęcił mnie do zabawy.
Gra mająca na celu drażnić się nawzajem była bardzo przyjemna i zabawną odrobinkę zapominają o ciepłym napoju, nie wiedząc, nawet kiedy minął nam przyjemnie czas.
- Nasz napój kakaowy chyba zdążył już ostygnąć - Słusznie zauważył, patrząc na napój, który w tej chwili ani troszeczkę mnie nie interesował.
- Nie przeszkadza mi to ani trochę, zdecydowanie bardziej od tego napoju jestem zainteresowany twoją osobą i tym, co dzieje się właśnie między nami - Przyznałem, głaszcząc go po policzku, poprawiając jego włosy, które tak bardzo lubiłem, z resztą wszystko w nim bardzo lubiłem, a nawet kochałem.. Nie chcąc, nigdy nikogo innego na jego miejsce..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz