Nie wiedziałem, naprawdę nie wiedziałem, co powinienem myśleć, Sorey, jego głos wydawał mi się tako prawdziwy, taki szczery a mimo to nie byłem pewien, czy to na pewno on. Demon świetnie manipulował moimi myślami, dając mi to, czego chciałem, następnie wszystko mi odbierając, byłem tym tak bardzo już zmęczony, do tego chłód sprawiał ból, nie możliwe, aby tak się stało, aby chłód był w stanie mi zaszkodzić, w tej chwili jednak nawet on zdawał się być dla mnie śmiertelny.
- Mógłbyś już się poddać - Zwrócił się do mnie, zmuszony demon, stojąc w rogu pokoju, w którym się znajdowaliśmy. Biały pokój beż drzwi i okien, ciekawe miejsce do maltretowania moich myśli i wywracania moich wspomnień do góry nogami.
-Oszukałeś mnie - Zwróciłem się do niego, podnosząc głowę znad łóżka, do którego byłem przykuty kajdanami.
- Ja? No tak, jestem demonem, czego się po mnie spodziewałeś prawdy? Prawda mój drogi to wyzwolenie ja wyzwolić cię nie chcę. Chcę, abyś się wreszcie poddał - Wyjaśnił, podchodząc do mojego łóżka, zaczynając głaskać mnie po policzku. - Dla czego bądź grzecznym chłopcem i zrób to dla mnie - Poprosił, zaciskając dłoń na moich policzkach, wywołując nieprzyjemne uczucie bólu.
Zaciskając oczy, starałem się go ignorować, w tym samym momencie słysząc głos męża, jakby z oddali.
- Sorey? - Odezwałem się, otwierając oczy z nadzieją, że go zobaczę, zamiast tego jednak mając wciąż przed oczami tego okropnego demona.
- I znów tu przyszedł, zawsze zepsuje zabawę - Warknął demon, znikając mi z pola widzenia.
- Zostaw go, słyszysz? Zostaw! - Zawołałem, nie chcąc, aby demon coś mu złego uczynił, nie przeze mnie nie dlatego, że to ja mu na to pozwoliłem.
Demon niepocieszony przybyciem Soreya otworzył oczy, energicznie wstając z ziemi.
- Ty to zawsze potrafisz zepsuć dobrą zabawę- Westchnął ciężko, odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Zostaw go! - Krzyknął zły mężczyzn, gdy jego pies głośno zawarczał, obnażając swoje śnieżno białe kły.
- O jej, bo już się boję, spójrz na siebie kogo mam się bać? Człowieka ledwo na nogach stojącego i durnego psa? Daj spokój, lepiej by było, gdybyś faktycznie umarł, wtedy już byłby mój, a tak, kiedy musi się męczyć, nie mogąc uwolnić z sideł, w które sam wpadł - Oznajmił, zadowolony opierając się o ścianę jaskini, nie specjalnie przejmując się obecnością marnego człowieka, który w tej chwili nie był dla niego żadnym zagrożeniem.
- Natychmiast go uwolnij! - Krzyknął na demona, wyciągając w jego stronę ostrze, na które demon uniósł jedną brew, udając przerażonego.
- O joj, jakiś ty przerażający, już trzęsę się ze strachu. Uważaj, bo ta wykałaczka może komuś zrobić krzywdę - Odezwał się, wyciągając własną broń, rozcinając skórę na nadgarstku ciała anioła. - Jak on to lubi, mały masochistyczny aniołek - Zażartował, oblizując krew płynącą ciurkiem z nadgarstka, chcąc olać mężczyznę, wychodząc z jaskini, co nie do końca było możliwe z powodu psa, który nie pozwalał mu wyjść. - Zabierz pchlarza póki nic mu jeszcze nie zrobiłem - Zagroził, znudzony obecnością durnego człowieka i jego psa.
Anioł w tej samej chwili próbował się uwolnić z uwięzi, odczuwając nieprzyjemny ból nadgarstków, który stawał się coraz silniejszy z powodu szarpaniny z łańcuchami.
~ Sorey nie mogę się uwolnić - Wysłałem mu swoją myśl, mają nadzieje, że to usłyszy, mimo że demon skutecznie blokował moje wysyłane do męża myśli.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz