Nie chciałem leżeć i wypoczywać, musiałem iść do dzieci, które na pewno coś podejrzewały, zwłaszcza Misaki. Mieliśmy iść na chwilę do cioci, a tymczasem była już taka pora, że dzieci musiały leżeć w łóżku i spać. Merlin pewnie już spał, może tylko co najwyżej trochę pomarudził, że nie ma mamy, albo taty, ale kiedy jest u cioci jest znacznie grzeczniejszy, więc pewnie już grzecznie spał, albo niedługo to zrobi, jak zobaczy swoją kolejną ulubioną ciocię. Misaki już tak łatwo oszukać się nie da. Oby tylko nie zrobiła niczego głupiego, ciocia Alisha nie powinna się denerwować, pewnie i tak jest wystarczająco zdenerwowana całą tą sytuacją związaną ze mną. Mam nadzieję, że Lailah już jej przekazała, że wszystko się udało i że nic mi nie grozi. Przynajmniej w teorii.
- Jedynie trochę noga mnie boli. I palec – przyznałem, patrząc na usztywnionego palca. Wcześniej nie czułem, aby mnie bolał, dopiero teraz zacząłem go czuć. – Poza tym, chyba nie jest źle – dodałem, postanawiając przemilczeć mnie to, że boli mnie całe ciało. Nie mam prawa narzekać, ponieważ to nie ja zostałem pobity i miałem połamane żebra. Moje obrażenia, w porównaniu z obrażeniami mojego męża, to raptem nic takiego. Wręcz żałowałem, że nie boli mnie to jeszcze bardziej, ponieważ w moim mniemaniu całkowicie na to zasługiwałem.
- Wrócą mi siły, to cię uleczę – obiecał, gładząc mnie po policzku.
- Powinieneś oszczędzać siły na siebie, ja zasługuję na ten ból – odpowiedziałem, nie za bardzo chcąc na niego patrzeć czując, że na to nie zasługuję. Słyszałem niektóre z myśli demona i w niektórych momentach nawet miał rację. Krzywdzę Mikleo, a on i tak do mnie wraca pomimo tego, że nie powinien, przez co później cierpi jeszcze bardziej.
- O mnie się nie martw, dla mnie też trochę starczy – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy, całkowicie się mną nie przejmując. – Potrzebujesz czegoś? Jesteś głodny, spragniony? Może pomóc ci w umyciu się?
- Chciałbym zobaczyć dzieci – przyznałem, cicho wzdychając. Stęskniłem się za nimi strasznie, pomimo tego, że widziałem ich przecież kilka godzin temu...
- Jutro do nich pójdziemy, a teraz odpocznij trochę – poprosił, kładąc się obok mnie z cichym sykiem z bólu. Od razu zwróciło to moją uwagę i odwróciłem się w jego stronę chcąc się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. To pewnie te żebra, pamiętam, że demonowi bardzo podobał się dźwięk jego łamanych kości... na samą tę myśl poczułem obrzydzenie do niego i siebie samego. W końcu skoro on tak pomyślał będąc mną, to tak jakbym ja tak pomyślał. Zdecydowanie nie zasługuję na wybaczenie. – Wszystko w porządku – dodał szybko, patrząc na mnie uspokajająco.
- Może powinienem pójść po jakieś zioła przeciwbólowe? – zapytałem ze zmartwieniem wiedząc, że nie wszystko jest w porządku, no ale przecież mi o tym nie powie.
- Ty miałeś oszczędzać nogę. Już, nie przejmuj się mną i odpocznij trochę, zasługujesz na to – odparł, gładząc mnie po policzku. Zasługuję na odpoczynek? Ciekawe, po czym niby, nie zrobiłem niczego dobrego, a wręcz przeciwnie, tylko krzywdziłem i jego, i Lailah, i wszystkich wokół.
Obudziłem się jakieś dwie godziny, a to wszystko przez ból nogi. Podniosłem się powoli do siadu uważając, by nie obudzić śpiącego przy mnie męża i ostrożnie zacząłem masować nogę. Nie sądziłem, że już podleczone złamanie będzie tak boleć... no ale skąd miałem to wiedzieć, skoro to tak właściwie pierwszy raz złamana kość leczyła mi się praktycznie bez niczyjej pomocy. I tak nie miałem najgorzej, bo gdyby nie Lailah pewnie bym nawet tutaj nie dotarł, a Miki na pewno by mnie do zamku nie dotargał. Z całym szacunkiem, ale Miki za silny nie jest, nie mówiąc o tym, że sam był pokiereszowany.
Drzwi do naszej sypialni uchyliły się z cichym skrzypnięciem, a w nikłym świetle ognia trzaskającego wesoło w kominku ujrzałem bladą twarz naszej córki. Dziewczynka nie wyglądała najlepiej, najwidoczniej znowu za bardzo się przejęła problemami dorosłych. Wyciągnąłem ręce w jej stronę, a Misaki bez żadnego wahania podreptała w moją stronę, po czym wspięła się na łóżko i przytuliła do mnie. Troszkę naruszyła moją złamaną nogę i jakim cudem nie krzyknąłem z bólu, to ja nie wiem. Zacisnąłem zęby i przytuliłem moją księżniczkę do siebie, gładząc ją po pleckach.
- Hej, księżniczko, dlaczego nie śpisz u siebie? – zapytałem cichutko nie chcąc, by Mikleo się obudził.
- Chciałam was zobaczyć, ale ciocia mi nie pozwoliła. Co się stało? – spytała, patrząc na mnie tymi wielkimi oczami, które odziedziczyła po mamusi.
- Mieliśmy z mamusią mały wypadek, ale to nic takiego, nie musisz się martwić – wyjaśniłem, nie przestając jej przytulać.
- Mogę spać z wami? – zadała kolejne pytanie, na co westchnąłem cicho. Nie było tu za bardzo miejsca, Miki spał tuż przy mnie, więc jedyne miejsce było na moich kolanach... w sumie, i tak już dzisiaj nie zasnę przez tę nogę, która przez naszą córkę zaczęła mnie boleć jeszcze bardziej.
- Oczywiście, księżniczko. Ale od jutra będziesz spać w pokoju, który przygotowała ci ciocia, dobrze? – zgodziłem się i pocałowałem ją w czubek nosa. Dziewczynka ucieszyła się na moje słowa i przytuliła się do mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej i zamykając oczka.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz