Na jego pytanie pokręciłem przecząco głową, ponieważ nie za bardzo już nie było co do roboty. Może tylko trzeba było rozłożyć naczynia, ale to kilka sekund roboty, więc nie ma za bardzo co go kłopotać. Niech lepiej odpocznie, dzisiaj nie byłem wobec niego do końca delikatny, czego doskonałym przykładem były sińce na jego nadgarstku bądź na jego biodrach, gdyż właśnie na nich najbardziej zaciskałem swoje dłonie. Nie planowałem być aż tak bardzo zaborczy, no ale tak szczerze, to tak troszkę nie panowałem za sobą będąc naprawdę spragniony jego ciała. Wytrzymałem niemalże godzinę bez żadnego dotyku, a to było już dla mnie zdecydowanie za długo. Nawet Mikleo tak bardzo nie męczyłem, nie mając serca by to zrobić i coś czuje, że gdybym tylko spróbował, Miki miałby mi to trochę za złe.
- Po prostu usiądź i zrelaksuj się, ja już tutaj kończę – wyjaśniłem mu, odwracając się z powrotem do garnka, w którym gotował się makaron. Nie chciałem, by mi tu zaraz woda wykipiała.
- Z siedzeniem aktualnie mogę mieć problem – usłyszałem, na co zaśmiałem się cicho. Tak jak mówiłem, za bardzo delikatny dzisiaj wobec niego nie byłem. Ponoć jemu to nie przeszkadzało, ale ja nie potrafiłem się co do tego przekonać. W końcu anioła należało traktować z szacunkiem, i to nie tylko anioła, ale też każdą inną żywą istotę. W takim seksie za wiele szacunku to nie ma, a jednak się mu to podoba... Moja owieczka jest trochę dziwną owieczką, ale nie za bardzo mnie to obchodzi. Dla mnie najważniejsze było to, że Miki był tylko i wyłącznie moją Owieczką. – Może rozłożę talerze? Albo nakarmię zwierzaki? – dopytał, ewidentnie chcąc się do czegoś przydać.
- Zwierzakami już się zająłem, ale jeżeli już tak bardzo nie chce ci się nic nie robić, to możesz wyjąć te talerze. Chociaż ja i tak wolałbym, abyś odpoczął – wyjaśniłem mu, ostrożnie mieszając w garnku.
- Daj spokój z tym odpoczywaniem, przecież podczas wyciągania talerzy nie zmęczę się jakoś bardzo – odpowiedział, krzątając się po kuchni. – Może jeszcze wino wyciągnę... mamy jakieś wino? – zaproponował, odrobinkę się ożywiając na wspomnienie alkoholu.
- Jak ja cię strasznie deprawuję... najpierw uzależniam cię od seksu, teraz od alkoholu... ciekawe, co będzie następne – zauważyłem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Wcale nie jestem uzależniony od seksu – burknął, jakby urażony tym, że tak go określiłem.
- Czyżby? Więc gdybym w tym momencie popchnął cię na stół z chęcią na szybki seks, oponowałbyś?
- Oczywiście. Właśnie rozłożyłem talerze i jeszcze przez przypadek bym jakiś stłukł, a szkoda naczyń. Zaproponowałbym ścianę, albo jakiś wolny blat – na jego słowa zaśmiałem się głośno. Tak, zdecydowanie zdeprawowałem mojego anioła, nic dziwnego, że dziadek chciał nas rozdzielić, chociaż i tak nie powinien nigdy tego robić. Im bardziej się czegoś zakazuje, tym ten zakazany owoc staje się bardziej kuszący. – To mamy to wino?
- Oczywiście, mój słodziutki alkoholiku. W piwnicy powinny być jakieś zapasy – wyjaśniłem, ugotowany i przecedzony makaron dodając do sosu, dokładnie to wszystko mieszając.
- I nie jestem alkoholikiem – dodał, nim zniknął na dole. Dobrze, że mamy taki wolny dzień, wypoczniemy trochę po dzieciach i zrelaksujemy się przed walką z helionem. Oby tylko ten pomysł z walką nie zakończył się krzywdą Mikleo, bo sobie nie wybaczę. Ja tam mogę zostać zraniony, byleby tylko Miki był cały i zdrowy.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz