wtorek, 24 stycznia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Słysząc jego pytanie, od razu pokręciłem przecząco głową, nie rozumiejąc skąd to zmartwienie, tylko sobie ziewałem nic ponadto, raczej nie wydaje mi się, aby to był grzech.
- Spokojnie Sorey, bez stresu, weź głęboki wdech i głęboki wydech dobrze? Nic się nie dzieje - Uspokoiłem go, przybliżając się do niego, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. - Jesteś naprawdę kochany - Dodałem, uśmiechając się do niego, najcieplej jak to tylko ja potrafiłem, doskonale zdając sobie sprawę z tego jak ten uśmiech magicznie na niego działa.
- Na pewno? Bo może chciałeś jeszcze sobie pospać - Odpowiedział mi, odrobinkę już bardziej zrelaksowany, z czego się akurat cieszę, nie chce przecież, aby z mojego powodu chodził spięty a na pewno już nie wtedy gdy ja sam nie wiem, dlaczego taki spięty właśnie jest.
- Sorey kotku musisz zdecydowanie przestać się tak o mnie martwić, w taki sposób niepotrzebnie robiąc sobie krzywdę - Uspokoiłem go, a raczej próbowałem to zrobić, kładąc dłoń na jego policzku, uśmiechając się ciepło do niego. - A teraz proszę zjedz, ze mną śniadanie, które pięknie pachnie i na pewno tak samo pięknie wygląda - Dodałem, odczuwając głód, dla tego bez oczekiwania na ruch mojego ukochanego męża zacząłem jeść, rozkoszując się cudownym smakiem śniadania. Sorey to jednak potrafi mnie rozpieszczać, mimo że ja nigdy o to nie proszę, a mimo to dostaje wiele, nawet więcej niż bym naprawdę chciał.
- I jak smakuje co? - Zapytał, popijając swoją ulubioną kawę.
- Tak, nawet bardzo, może częściej zaczniesz robić mi śniadania do łóżka - Gdy to powiedziałem, od razu zauważyłem błysk w jego oku zgadzający się z moim pomysłem.
- Mogę, oczywiście, że mogę to robić nawet codziennie, dla mojej słodkiej owieczki wszystko - Wymruczał, całując mnie w policzek dumny ze swojej pracy, którą wykonał, a która moim zdaniem wyszła mu idealnie.
- Codziennie nie musisz, wystarczy co drugi dzień - Odpowiedziałem rozbawiony, patrząc na twarz mojego ukochanego człowieka, ciesząc się ze wspólnie spędzonych chwil razem.
- Przemyśle to - Odparł, całując mnie w wierzchnią część dłoni, zbierając naczynia, na których leżał przedtem śniadanie. - W porządku, pójdę posprzątać po śniadaniu, a ty sobie jeszcze odpoczywaj, ile tylko możesz - Dodał, po chwili wychodząc z naszej sypialni, pozostawiając mnie samego z naszą słodką kotką, której nie mogłem się oprzeć, głaszcząc po brzuszku kilka chwil, nim w końcu ruszyłem swoje leniwe cztery litery z łóżka, idąc do łazienki, gdzie zająłem się swoim ciałem, doprowadzając je do porządku, nie zapominając o włosach, które tak jak i całe moje ciało potrzebowały odświeżenia.
- Co tak robisz? - Wchodząc do kuchni, dostrzegłem Soreya, który wycierał blat w kuchni.
- Sprzątam - Odpowiedział, tak jakbym zadał pytanie nie z tego świata.
- Sprzątasz tak? - Powtórzyłem, jego odpowiedz, siadając na jednym z krzeseł, znajdujących się w kuchni cicho przy tym wzdychając. Trochę tak jakbym był zmęczony, a przecież nie byłem.
- A dlaczego pytasz? Chciałbyś coś? - Dopytał, z leksza zmartwiony moim pytaniem tak jakby było ono co najmniej dziwne..
- Nie, to znaczy tak. Chyba jestem gotowy na spotkanie z Lailah - Wypowiedziałem niepewnie, chcąc mimo wszystko to uczynić, nie dla siebie, ale dla swoich bliskich, których kocha nad życie. I dla których zrobię wszystko, aby byli szczęśliwi i bezpieczni.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz