piątek, 6 stycznia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Otwierając oczy wczesnym rankiem, rozciągnąłem się leniwie, zaciskając nagle usta, aby nie wydobyć z ust głośnego okrzyku bólu wywołanego naruszeniem moich biednych kości.
- Miki? Nic ci nie jest - Słysząc głos mojego męża, kiwnąłem delikatnie głową, zaciskając oczy, aby w których zebrały się łzy wywołane silnym bólem.
- Nic mi nie jest, zaraz mi przejdzie - Zapewniłem, zerkając na męża, dostrzegając córkę leżącą w naszym łóżku. - Co ona tu robi? Nie powinno jej tu być - Odezwałem się, zmieniając temat, który był zdecydowanie ważniejszy od moich żeber.
- Przyszła do nas, gdy już spałeś, prosząc o to, by z nami spać, nie mogłem jej przecież odmówić - Wyznał, delikatnie głaszcząc plecki naszej córeczki.
- Rozumiem, ale ty też powinieneś spać, nie czujesz ani nie wyglądasz najlepiej, Misaki nic by się nie stało, gdyby spała w swoim pokoju a ty przynajmniej być odpoczął - Mruknąłem, nie będąc do końca zadowolonym z powodu śpiącego z nami dziecka. Oczywiście to nic złego zgadzam się, jednakże w tej sytuacji powinien myśleć o sobie, o tym, jak źle się czuje.
- Nie ma co się martwić mój aniele, mi nic nie będzie a Misaki potrzebowała naszej obecności bardziej niż ja snu - Wyznał, wywołując u mnie głębokie westchnięcie, całując Sorey, po co myśleć o swoim zdrowiu, gdy można myśleć o innych, on już po prostu nigdy się nie zmieni.
- Oczywiście, na pewno tak było - Mruknąłem pod nosem, powoli podnosząc swoje ciało do siadu, robiąc to spokojnie, nie chcąc odczuwać jeszcze większego bólu niż i tak już odczuwałem przez cały czas, mocno zaciskając zęby, nie chcąc wydać niechcianego odgłosu martwiącego niepotrzebnie mojego biednego męża.
- Aj - Wydałem cichy okrzyk bólu, kładąc dłoń na swoich żebrach, musząc uspokoić oddech, który powodował jeszcze większy ból, naruszając moje biedne żebra.
- Miki? Skarbie wszystko dobrze? - Na dźwięk pytania męża, uśmiechnąłem się, zakrywając dłonią twarz, ścierając łzy pojawiające się z powodu bólu.
- Tak, nic mi nie jest, nie przejmuj się - Uspokoiłem go, a raczej starałem się to zrobić, bo nie wiem, na ile mi się to udało, powoli podnosząc się z łóżka, podpierając się o szafkę nocną stojącą przy naszym łóżku.
- To przez żebra prawda? To przez to, co ci zrobiłem, tak mi wstyd, nigdy nie powinienem mu to go pozwolić - Jego poczucia winy były zbyt duże, zdecydowanie zbyt duże i niepotrzebne, ja w końcu się z tego wyliże, a on nie mógł wygrać z demonem, to nie było po prostu możliwe.
- Ależ ty jesteś uparty, ile jeszcze razy mam ci powtarzać, że to nie twoja wina? To demon mnie tak urządził nie ty I zapamiętaj to - Poprosiłem, zdejmując z niego Misaki, kładąc ją obok, co było wyjątkowo trudne, ale to nic, poradziłem sobie, kładąc małą na swoim miejscu, nakrywając ją kołderką.
-Prześpij się skarbie, jesteś zmęczony i cierpiący sen dobrze ci zrobi - Wyszeptałem, podchodząc do męża, całując go w czoło.
- A co z tobą? - I już martwi się o mnie, gdy nie ma takiej potrzeby.
- Ja pójdę nad jezioro, pomoże mi to w odzyskaniu sił. Dobranoc Sorey - Szepnąłem, kładąc na jego czole swoją dłoń, uwalniając z niej odrobinkę mocy, która jeszcze mi pozostała czekając, aż odpłynie w spokojny sen, mogąc z czystym sumieniem pójść nad jezioro będące w tej chwili dla mnie zbawieniem..

<Pasterzyku 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz