Obecność mojego męża bardzo mnie uspokajała, dzięki niemu nie myślałem już o naszym małym potworku, który ostatnio coraz to częściej daje mi i mojemu mężowi w kość.
- Bardzo chętnie - Przyznałem zadowolony, biorąc dwa głębokie wdechy, mimo wszystko wciąż nie mając ochoty na jedzenie i spędzanie czasu z naszym kochanym synkiem.
- W takim razie usiądź spokojnie i odetchnij, nim pójdziesz do Lailah - Poprosił, całując mnie w policzek.
- Dobrze - Zgodziłem się, prosząc go o rozłożenie talerzy na stole, kończąc zupę ogórkową, na chwilę przestając myśleć o wyjściu do pani jeziora, skupiając się na pracy, nalewając zupę dzieciom i mężowi życząc im smacznego.
- A ty nie będziesz jadł? - Sorey od razu zwrócił uwagę na to, że nie jem, jednocześnie wiedząc przecież, że jeść nie muszę i jeść nie będę nawet mimo tego, że jeść chciałem. Mogę podziękować naszemu dziecku za to, że straciłem przez niego nastrój i chęć do jedzenia.
- Nie, całkowicie straciłem ochotę do jedzenia, pójdę do Lailah i wrócę, jak już wszystkiego się dowiem - Mimo, że obiecałem mu odetchnąć i zjeść wspólny posiłek czuję, że muszę wyjść z domu i po prostu odetchnąć od syna, który dziś naprawdę dał mi w kość.
- Dobrze, gdyby coś się działo, daj mi znać - Poprosił mnie, podchodząc do mnie bliżej, całując delikatnie moje usta.
- A ty przybiegniesz, najszybciej jak się da?
- Zapytałem, lekko tymi jego słowami rozbawiony.
- Jeśli będzie trzeba, to przybiegnę - Zapewnił mnie z bardzo poważną miną, zdecydowanie za bardzo się mną martwiąc, nic mi przecież nie będzie, przecież nie umrę, idę tylko do Lailah, a nie na walkę, nie będzie tam żadnych moich ani jego wrogów, no może poza Arthurem on po swoim zachowaniu stał się wrogiem numer jeden dla mojego męża no i może trochę dla mnie? Sam nie wiem, zachował się jak świnia, ale czy to powodu, aby stał się moim wrogiem? Sam już nie wiem.
- Oczywiście, w to mogę uwierzyć - Rozbawiony spojrzałem na męża, całując go ostatni raz w policzek. - Do zobaczenia, wrócę najszybciej jak to tylko możliwe - Obiecałem, wychodząc z domu, powoli idąc w stronę zamku, gdzie jak zawsze przebywała Lailah a wraz z nią nasz pasterz. Akurat jego to nie do końca chciałem oglądać, cóż jednak miałem począć. Wiedząc, że oni są nierozłączni.
- Witaj Lailah, możemy porozmawiać? - Poprosiłem, podchodząc do kobiety, unikając kontaktów wzrokowych z Arthurem.
- Oczywiście - Zgodziła się, powoli idąc w stronę swojego pokoju, prowadząc mnie za sobą do pokoju. - O czym chciałbyś ze mną rozmawiać? - Niepewny pytania Lailah zacząłem powoli opowiadać jej całą historię o śpiączce męża i demonie w nim uwięzionym, prosząc o radę jak się go pozbyć, ratując ciało i duszę męża przed złem znajdującym się w jego wnętrzu.
Pani jeziora zmartwiła się tym, bardzo prosząc, abym przybył jak najszybciej z mężem do niej, aby mogła zacząć działać. Okazuje się, że demon w każdej chwili może się wydostać, a ja mogę już więcej nie być w stanie go przed nim ochronić.
Dziękuję pani jeziora za jej rozmowę, wróciłem czym prędzej do domu, musząc porozmawiać z mężem, to już nie przelewki, musimy zacząć działać, tak szybko, jak będzie to tylko możliwe...
- Sorey? Musimy porozmawiać i to już - Zwróciłem się do męża, zaczynając martwić się o niego jeszcze bardziej, o ile bylo to w ogóle możliwe..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz