niedziela, 8 stycznia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Byłem mocno zaskoczony zachowaniem mojego męża, ponieważ nigdy jeszcze go takiego nie widziałem. Znaczy, zazdrosnego go widziałem, owszem, i to nie był pierwszy raz, ale wtedy całą swoją złość, jaką odczuwał, wyładowywał na mnie, podczas kiedy ja nic nie zrobiłem. Może to, że nic nie zrobiłem, to lekkie niedopowiedzenie, bo zawsze zwracam uwagę osobie, która próbuje mnie poderwać, i czasem to działa, a czasem... cóż, czasem były to właśnie takie osoby, jak ten chłopak, który poza swoim wyglądem zapewne wiele do zaoferowania nie miał, sądząc po jego odpowiedzi na moje bardzo łagodne sprostowanie, że już kogoś mam. Może gdyby to było kilkanaście lat temu, kiedy byłem znacznie młodszy, nie miałem zobowiązań w postaci rodziny i praktycznie cały czas byłem w podróży, byłbym zainteresowany taką znajomością, ale mam już mojego aniołka, którego nie zmieniłbym na nic w świecie. 
- Miki? Wszystko w porządku? – zapytałem cicho, kiedy opuściliśmy rynek i znaleźliśmy się na obrzeżach miasta, bliżej naszego domu. 
Zastanawiałem się, jak mu powiedzieć, że w sumie zapomnieliśmy chyba dwóch produktów, a nie chciałbym, by jeszcze bardziej się na mnie obraził, bo stwierdzi, że chcę wracać do tego chłopaka. Będę musiał go powolutku przekonać, że nigdy bym go nie zmienił na nikogo innego, ale to może jak będziemy w domu. Mimo, że byliśmy na ulicy sami coś podejrzewałem, że to tylko złudzenie. Już nie budziliśmy takiej sensacji jak wtedy, kiedy anioły stały się widoczne dla ludzi, ale i tak byliśmy chyba najdziwniejszą parą w tym mieście, bo nie dość, że jesteśmy mężczyznami, to jeden z nas jest aniołem, a drugi człowiekiem, więc to tak nie po bożemu do kwadratu. 
- Milcz, jak do mnie mówisz – burknął, ewidentnie bardzo zły, a ja nie wiedziałem, czy to na mnie, czy to na tamtego chłopaka, czy ogólnie na wszystko wokół. 
- Hej, nie przejmuj się nim, nigdy bym cię nie zostawił dla takiego smarka – zacząłem powolutku, chcąc mu poprawić humor. 
- Smarka? Wyglądał, jakby był w moim wieku – bąknął, chyba trochę bardziej zdenerwowany niż chwilę temu. 
- Nie, ty wyglądasz, jakbyś był w jego wieku, a to wielka różnica, ponieważ ty jesteś dojrzały, mądry i niesamowity. Nie wyobrażam sobie, bym miał zestarzeć się u kogoś innego niż ty, o ile oczywiście mi na to pozwolisz – mimo, że Miki bardzo starał się zachować obrażony wyraz twarzy widziałem, jak jego kąciki drgają w lekkim uśmiechu. Ewidentnie mu się to podobało, tylko z niezrozumiałego dla mnie powodu nie chce tego pokazać. – Kocham cię, Owieczko – dodałem, unosząc nasze złączone dłonie i składając na wierzchu tej należącej do mojego męża delikatny pocałunek. – I myślę, że już ci to wczoraj wieczorem udowodniłem – wyszeptałem mu do ucha i z satysfakcją zaobserwowałem, jak na jego policzkach pojawiły się piękne rumieńce. 
Miki odchrząknął cicho, nic już nie mówiąc, ale wydawało mi się, że humor mu poprawiłem. Zadowolony już nic nie mówiłem, a resztę drogi do domu przebyliśmy w milczeniu, które jednak nie było aż tak ciężkie. Nadal jeszcze fochnięty Miki zajął się Merlinem, a ja zabrałem się za rozpakowywanie zakupów, dając mu czas na ochłonięcie. Zrobiłem chyba wszystko, co w mojej mocy, by poprawić mu humor, i nawet odniosłem w tym sukces, więc raczej więcej zrobić nie mogłem. Później jeszcze do niego podejdę i powiem, jak bardzo go kocham i cenię, no ale niech trochę ostudzi emocje. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz