Nie do końca chciałem pójść do Lailah, wstydząc się tego, co zrobiłem, a zrobiłem coś naprawdę podłego, gdybym tylko mógł, schowałbym się pod kołdrą i nigdy już z niej nie wyszedł, jest mi po prostu wstyd.
- Miki? - Słysząc głos mojego męża, pokręciłem energiczne głową, skupiając się na tym, co mówi do mnie mój mąż. - Nie chcesz? - Dopytał, przyglądając mi się z widocznym zmartwieniem na twarzy.
- Przepraszam, troszeczkę się zamyśliłem, możesz jeszcze raz powtórzyć pytanie? - Poprosiłem, lekko zażenowany swoim zachowaniem, nie dość, że nabroiłem przez swoje okropne zachowanie, to jeszcze nie słucham męża, który martwi się o mnie znów z mojej winy, bo nie mogę się skupić na tym, co do mnie mówi.
- Pytałem, czy weźmiemy ciepłą kąpiel, musisz się rozgrzać - Powtórzył, kładąc dłoń na moim policzku, delikatne go głaszcząc.
- Dobrze - Zgodziłem się bez oporu, pozwalając ciągnąć się w stronę łazienki, gdzie Sorey mógł spokojnie przygotować nam wspólną kąpiel, każąc mi czekać na jej przygotowanie. Co więcej, rozebrał mnie, tak jakbym ja sam nie mógł tego zrobić, mój mąż czasem naprawdę za bardzo wczuwa się w role ojca, nawet mną zajmując się jak dzieckiem.
- Sam mogłem się rozebrać - Przypomniałem mu, wchodząc do balii, gdzie z ulgą poczułem ciepło łaskoczące moje wychłodzone ciało.
- Mogłeś to prawda, ale ja też mogłem i to zrobiłem - Odpowiedział, wchodząc do balii, tuż za mną przytulając się do mnie, relaksując się wspólnie w gorącej wodzie, która i mnie wyciszyła, pozwalając, chociaż na chwile zapomnieć o wszelkich problemach, skupiając się tylko na nas samych.
- Kocham cię - Sorey nagle przerwał cisze, przytulony do mnie wypalając z wyznaniem miłości, nawet bez ostrzeżenia nie mówiąc już o tym, że nie było to konieczne, ja o tym wiem i nie trzeba mi tego przypominać.
- Wiem Sorey, nie musisz mi tego przypominać - Odezwałem się, odwracając głowę w jego stronę.
- Oczywiście, ja wiem, że ty wiesz, ale chce ci o tym przypominać przy każdej możliwej okazji, abyś przypadkiem o tym nie zapominał - Wyznał, całując mnie w czubek nosa.
Uśmiechając się delikatnie do męża, odwróciłem w jego stronę, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, przytulając się do niego, potrzebując w tej chwili jego obecności, która tak cudownie była w stanie mnie wyciszyć, nie wiem, co ja bym bez niego zrobił.
Trwałem tak jeszcze kilka minut, nim Sorey zaczął mnie myć, twierdząc, że sprawia mu to przyjemność, a więc kim byłem, aby mu tego zabraniać, grzecznie robiąc to, czego ode mnie oczekiwał.
Wspólna kąpiel trwała, dopóki woda nie stała się zimna, a my zdecydowaliśmy się wyjść z niej, opatulając się ciepłym ręcznikiem, wycierając porządnie swoje ciała, ubierając ciepłe ubrania, które chyba miały na celu nas rozgrzać, sam nie wiem, bo ja wciąż ciepły nie byłem.
- Nadal jesteś zimny, co się dzieje Miki - Sorey który zdecydowanie za bardzo przejmował się moją osobą, położył dłonie na moich policzkach, które mimo kąpieli wciąż były zimne.
- Nie wiem Sorey, najwidoczniej moje ciało nie ma ochoty się wygrzać - Gdy to powiedziałem, od razu tak miałem ochotę walnąć się w łeb, to nie brzmiało przekonywająco a wręcz żałośnie, mogłem wpaść na lepszy pomysł niż tak głupie tłumaczenie.
- Miki, może i jestem głupi, ale nie aż tak, aby połknąć tę wymówkę - Odpowiedział, z powodu czego westchnąłem cicho, patrząc gdzieś w bok.
- Tak naprawdę to sam nie wiem, może to wina demona? Naprawdę nie wiem, ale czy to takie ważne? Mnie to w niczym nie przeszkadza ani mi nie zagraża - Przypominałem mu, nie chcąc, aby się mną przejmował, ja sobie z tym poradzę, a on niech skupi się na sobie, po tym, co mu zrobiłem, to ja powinienem opiekować się nim, a nie on mną prawda?..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz